Jemy zdrowo, jemy smacznie

Blogerka Aniado zdradza nam swój patent na wekowanie zup i opowiada o wyjątkowo smacznej diecie.

         
ocena: 5/5 głosów: 1
Jemy zdrowo, jemy smacznie
 Marta Chowaniec: Prowadzi Pani bloga www.lepszysmak.wordpress.com  Cieszy się od bardzo dużą popularnością. Internauci pozostawiają wiele komentarzy i napewno je Pani śledzi. Jaki
był najciekawszy/najbardziej miły komentarz, który otrzymała Pani od internautów?

Aniado: Wszystkie komentarze czytam na bieżąco i staram się na nie w miarę możliwości od razu odpowiadać. 
 
Cieszą mnie ogromnie wpisy, w których Czytelnicy chwalą się swoimi kulinarnymi sukcesami, opowiadają o daniach, które przygotowali według moich przepisów, o tym jak zaimponowali rodzinie i znajomym. 
Jednak najbardziej utkwiły mi w pamięci komentarze związane z samym blogiem. Czytelnicy doceniają formę prowadzenia bloga, dziękują za to, że udaje mi się obalać powszechne twierdzenie jakoby bycie na diecie oznaczało monotonię oraz rezygnację ze smakowitych i apetycznie wyglądających dań.  Oto jeden z pierwszych takich komentarzy:
 
 „Książka Nigelli i Jamiego leżą na półce i zbierają kurz. Winny jest twój blog Aniu  .
Dzięki Twoim przepisom moja kobieta i ja, mimo że odżywiamy się zupełnie inaczej (tzn. ona świadomie i umiarkowanie, a ja raczej liberalnie i bez ograniczeń ilościowych), możemy razem gotować i delektować się potrawami z Twoich przepisów. Ona jest zadowolona, bo jemy zdrowo. Ja jestem zadowolony, bo jemy smacznie.”
 
Choć to jest dieta, widzę, że menu jest bardzo urozmaicone. Jakie są kryteria diety Pani męża? Rozumiem, że to są indywidualne kryteria, które przygotował dietetyk? I dieta, rozumiana jako wykluczanie poszczególnych składników.
 
Urozmaicony jadłospis to według mnie jeden z kluczowych warunków aby dieta się powiodła. Nawet najlepsze i najsmaczniejsze dania jedzone dzień po dniu w końcu się znudzą i przestaną smakować. 
Mąż zdecydował się na wizytę u dietetyka po kilku nieudanych próbach „odchudzania na własną rękę”. Pani doktor przeanalizowała jego dotychczasowy sposób odżywiania oraz tryb życia i nakazała zasadnicze zmiany. Po pierwsze w miejsce śniadania i późnej obiado-kolacji zaleciła 5 posiłków, równomiernie rozłożonych w ciągu dnia. 
 
Ograniczyła także wachlarz produktów, które można jeść. Początkowa lista dozwolonych produktów była bardzo krótka i ograniczała ilość węglowodanów do minimum. Dieta zalecona przez dietetyka w dużej mierze przypomina znane na całym świecie diety South Beach, Montignac czyli diety opierające się na produktach o niskim indeksie i ładunku glikemicznym (IG/ŁG), tj. na produktach których spożycie nie powoduje dużego i gwałtownego wzrostu poziomu cukru we krwi.
 
Kiedy czyta Pani przepisy w książkach kucharskich czy programach kulinarnych, rozumiem, że patrzy Pani na składniki, i je eliminuje, zastępuje innymi? Z jakim składnikiem jest największy problem? Co najtrudniej zastąpić?
 
Niektóre dania gotuję zgodnie ze znalezionymi przepisami, a część „tłumaczę na język diety” tj. eliminuję produkty zakazane, bądź zastępuję je innymi. 
 
Szukając zamienników, znalazłam wiele nowych, nieznanych mi dotąd produktów, które na stałe zagościły w naszej kuchni. Należą do nich np. quinoa, tłuszcz kokosowy czy syrop z agawy. Odkryłam i „opatentowałam” także nowe zastosowania  dla wielu znanych i powszechnie stosowanych produktów.  Do zagęszczania zup kremów zamiast ziemniaków używam cukinii. Wielkim sukcesem okazały się bardzo smaczne kotlety mielone, w których rolę bułki tartej przejęły płatki  owsiane. Dzięki nim kotlety są soczyste, miękkie i bogate w cenny błonnik, czyli wielkiego sprzymierzeńca wszystkich odchudzających się. Zachęcona tym eksperymentem, już bez wahania, wykorzystałam przepis na pasztet z otrębami, podsunięty mi przez jedną z czytelniczek. Był to kolejny smakowity sukces.
 
W mojej kuchni zaczęłam ponadto stosować nowe techniki przyrządzania potraw, wprowadzając dania gotowane na parze oraz pieczone w garnku rzymskim. 
 
Przyznaję jednak, że najtrudniej jest ze słodyczami. Dietetycy zalecają ograniczenie spożywania cukrów do minimum. My podeszliśmy do tej kwestii trochę bardziej liberalnie… i wprowadziliśmy w domu „słodkie weekend’y”. Przygotowując ciasta i desery staram się w nich wykorzystywać mąkę z pełnego przemiału , orzechy oraz dużo owoców. Stosuję ponadto naturalne substytuty cukru np.  syrop z agawy  lub cukier brzozowy. Dzięki tym metodom „słodkości” są bogatsze w wartościowe składniki i „lżejsze”. Na początku ciasta, placuszki i desery były robione specjalnie dla męża, ale z czasem polubiła je cała rodzina. 
Jednocześnie chciałabym podkreślić, że nie jestem dietetykiem, a to co przedstawiam na blogu, to tylko „mój sposób na odchudzanie”.
 
Z jakiego autorskiego przepisu jest Pani najbardziej dumna?
 
Potrawą, która niezmiennie od wielu lat cieszy się dużym powodzeniem w czasie świąt i rodzinnych przyjęć jest pieczony w całości indyk faszerowany owocami. Robię go tak jak nauczyli mnie moi teściowie. Sposób jest naprawdę niezawodny, a upieczony tą metodą indyk smakuje wybornie. 
Dużym sukcesem kulinarnym stało się także „pęczotto” czyli risotto z kaszy jęczmiennej w wielu smakach i z różnymi dodatkami. 
 
Proszę opowiedzieć o Pani patencie na wekowanie zup.
 
Patent na wekowanie powstał z potrzeby chwili. Ma on trzy podstawowe zalety: zasadniczo oszczędza czas spędzony w kuchni, daje nieograniczoną możliwość urozmaicenia codziennych posiłków, a ponadto jest łatwy i szybki!
 
Wekuję głównie zupy, tj. gotującą wlewam do słoiczków typu twist, mocno zakręcam i pozostawiam na całą noc odwrócone do góry dnem i przykryte ściereczką. Rano wstawiam do lodówki i przechowuję w ten sposób do 3 tygodni. Zawsze staram się mieć w zapasie przynajmniej 3-4 rodzaje zup. Na początku słoiczki były przygotowywane tylko dla Męża, jako jedno z dań, które brał do pracy. Z czasem ze „skarbnicy szybkich zup” zaczęły korzystać także nasze Dzieci.
 
Czy gotowanie zajmuje Pani dużo czasu? Czy pracuje Pani zawodowo?
 
Nie pracuję zawodowo, taką decyzję podjęliśmy z mężem, gdy urodziły się nasze dzieci. Nie znaczy to oczywiście, że mam nadmiar wolnego czasu. Wręcz przeciwnie. Zarządzam przedsiębiorstwem „Nasz dom”. Zajmuję się m.in. planowaniem,administracją, księgowością, zaopatrzeniem, logistyką, szkoleniem kadr. 
Gotuję z przyjemnością, prawie codziennie, dla 5-osobowej rodziny (my plus dwie dorosłe już córki oraz nastoletni syn). Sama także planuję i przygotowuję jedzenie na uroczystości rodzinne. W czasie przygotowań do Świąt wspomagają mnie wszyscy pozostali członkowie rodziny. Każdy szykuje, od początku do końca, wybrane przez siebie dania. Jest przy tym naprawdę sporo dobrej zabawy!
 
ROLADA Z INDYKA ZE SZPINAKIEM
Składniki:
1 filet z piersi indyka
8-10 dużych i długich plastrów szynki parmeńskiej (lub innej podobnej)
3-4 duże garści świeżych liści szpinaku (lub 1 opakowanie mrożonego szpinaku)
6-8 suszonych pomidorów
1/2 szklanki pokruszonego lub pokrojonego w kostkę sera feta
2-3 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
sól i pieprz
Wykonanie:
Filet z indyka nadkroić i “rozłożyć jak książkę”. Włożyć pomiędzy dwie warstwy folii i dokładnie rozbić tłuczkiem. Oprószyć pieprzem i skropić oliwą z oliwek. (NIE SOLIĆ! Szynka od zewnątrz, a ser feta od wewnątrz dostarczą wystarczającą ilość słonego smaku.)
Na patelni rozgrzać 2-3 łyżki oliwy, dodać przeciśnięty czosnek i liście szpinaku. Smażyć aż liście zwiędną, a woda odparuje.
 
Płat mięsa rozłożyć na arkuszu folii. Na połowie ułożyć warstwę szpinaku, na niej pokruszony/pokrojony ser feta oraz pasek z suszonych pomidorów. Zwinąć całość w roladę, tak aby szpinak, feta i pomidory były w samym środku.
 
Z plastrów szynki ułożyć duży prostokąt (musi być mniej więcej takiego rozmiaru jak płat mięsa przed zrolowaniem). Na brzegu ułożyć roladę mięsną i owinąć ją ścisło szynką.
Roladę ułożyć w nasmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym. Posmarować odrobiną oliwy. Wstawić do piekarnika. Piec 30 minut w temperaturze 200 stopni, a potem zmniejszyć temperaturę do 180 stopni i dopiekać kolejne 20-30 minut. W połowie pieczenia przykryć roladę arkuszem papieru aby zbyt mocno się nie przyrumieniła.
 
Po upieczeniu pozostawić mięso w wyłączonym piekarniku na około 10 minut aby “doszło”.
Roladę kroić w plastry i podawać na gorąco z warzywami ugotowanymi na parze lub dowolną sałatką.
 
WARKOCZE Z POLĘDWICZEK
 
Składniki:
2 średnie polędwiczki wieprzowe
2 długie/wąskie plastry szynki parmeńskiej (lub innej podobnej)
2 długie „gałązki” szczypioru
sól i pieprz
słodka papryka
1 ząbek czosnku
oliwa z oliwek
sos kremowo-serowy 
sos grzybowy 
Wykonanie:
Każdą polędwiczkę naciąć wzdłuż (ALE NIE DO KOŃCA!) na 3 paski.
Pierwszy pasek oprószyć solą, pieprzem i słodką papryką.
Na drugim pasku ułożyć plaster szynki (NIE SOLIĆ!).
Trzeci pasek oprószyć solą, pieprzem i natrzeć przeciśniętym czosnkiem. Ułożyć na nim „gałązkę” szczypioru.
 
Paski zapleść w warkocz i na końcu spiąć wykałaczką.
Każdy warkocz spryskać/posmarować oliwą i obsmażyć na patelni z obu stron, aż się lekko zarumieni. Ułożyć w żaroodpornym naczyniu wysmarowanym oliwą i wstawić do piekarnika.
Piec 20-25 minut w temperaturze 190-200 stopni. Piekarnik wyłączyć i pozostawić polędwiczki wewnątrz na kolejne 5-10 minut aby „doszły”.
Podawać z warzywami ugotowanymi na parze lub dowolną sałatką.