Sztuczne mięso - czy będzie nam dane go spróbować?

Bez wyrzutów sumienia zjeść hamburgera lub stek. Możliwe? Na pewno, ale jeszcze nie dziś...

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Sztuczne mięso - czy będzie nam dane go spróbować?
Sztuczne, bezcielesne mięso to ostatnio temat, który całkowicie zdominował media. Przełom-krzyczy prasa, spekulacje nie ustają, a wegetarianie zacierają ręce. Czy jest się jednak czym emocjonować? Perspektywa idealnego świata bez zabijania zwierząt budzi wiele nadzieji, ale równie dużo sceptycznych przypuszczeń. Temat ten medialnie chodliwy, został chyba sztucznie napompowany, bo tak naprawdę naukowcy nie mogą się jeszcze pochwalić porządnym kawałkiem mięsa na syty obiad.

Mięso z probówki

Upór i wiara holenderskiego naukowaca Marka Posta i pokaźny datek anonimowego sponsora pozwoliły na wyhodowanie czegoś co sam twórca określa jako przypominające wiórki lub strzępki, dwucentymetrowej długości kawałeczki bladej struktury. To raczej nie jest to co wprawiłoby w zachwyt wytrawnego mięsożercę. Nie oszukujmy się, ci mięsożerni też chcieliby mieć czyste sumienie, ale nie za horrendalnie wysoką cenę, jaką może kiedyś osiągnąć "mięso in vitro", a także nie kosztem spożywania czegoś równie nieapetycznego. Czemu więc wyhodowany kotlet jest tak niedoskonały?

Składa się na to szereg czynników, sprawiających trudności, których pokonanie zajmie naukowcom jeszcze dobrych parę lat. Od dobrych kilku lat już hoduje się z komórek człowieka fragmenty różnych narządów ludzkiego ciała takich jak kawałki skóry, wątroby, nerek, piersi, mięśni, naczyń krwionośnych, a nawet łechtaczek czy ciał jamistych penisa. Są to komórki pochodzące z wykształconego ludzkiego organizmu, więc pobierając fragment skóry pacjenta, będziemy mieli pewność, że dobrze wykarmiony, pomnażając swoje komórki w efekcie da nam nowy kawałek skóry.

Niestety taki sposób rozmnażania tkanek ma swoje minusy, gdyż komórki, które nie są komórkami macierzystymi (pobranymi z zarodka zwierzęcia), a dorosłymi wyspecjalizowanymi komórkami mnożą się zaledwie kilkadziesiąt razy, gdyż ich funkcją jest tylko regeneracja wykształconego organizmu. Pobranie komórek macierzystych z zarodka jest jednak bardzo trudne, a do tego nie mamy pewności, czy z pobranego materiału wyrośnie nam mięso, krew, kości czy sierść. Sposób "karmienia" komórek również poddaje w wątpliwość sens hodowania mięsa. Okazuje się bowiem, że aby wyhodować bezmięsne mięso, należy je odżywiać surowicą pozyskaną ze zwierzęcych płodów. Alternatywą są tylko bardzo jak na razie drogie "karmy" z alg i genetycznie modyfikowanych bakterii Escherichia coli. Do tego należy oczywiście dodać antybiotyki i środki przeciwgrzybicze.

Wyhodowane włókna są również bardzo słabe i mało sprężyste. Do ich stymulacji, Mark Post używa impulsów elektrycznych, które mają pobudzić je do wzrostu. Stawia sobie również za cel zastąpienie ich sygnałami chemicznymi, jakie układ hormonalny wysyła naszym ciałom,aby się rozwijały.. Oprócz tego, że słabe, mięso in vitro jest również pozbawione tłuszczu, smaku, oraz tak ważnego dla nas żelaza i witaminy B12. Żelazo pochodzi z krwi, której sztuczne mięso nie posiada, a witamina B12 pochodzi z bakterii obecnych w jelitach. Tak więc, czy dzisiejsze prawdziwe, czy jutrzejsze sztuczne- mięso i tak będzie ostrzykiwane.

Rozwiązanie dla przyszłości?

Idea jest piękna, słuszna, ale i też -nie oszukujmy się- konieczna!. Przemysł mięsny emituje od 20% do 50% gazów cieplarnianych. Wegatarianie mogą być z siebie dumni, gdyż dla zaspokojenia ich głodu zużywa się znacznie mnie energii i wody. Sztczne mięso będzie miało więc za zadanie zlikwidowanie problemu zwiększającego się zapotrzebowania na żywność, braku energii, wody i ocieplenia klimatu.Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że w ciągu następnych lat, doniesienia naukowców będą nie tylko podtrzymywać nasze płonne nadzieje na humanitarny, mięsny posiłek, lecz także uda im się pokonać wszelkie trudności i zaserwują nam w końcu stek z probówki.