Odp: Konkurs - Multipomoc w Twojej kuchni

Choć brakuje mi talentu,
Zgłębiam kulinarną sztukę,
A że brak mi również sprzętu.
Przyda mi się Multicooker

Zamiast bowiem inwestować
W setki naczyń swój majątek,
Pragnę swoich sił spróbować
Z jednym sprzętem na początek.

Nie zagraci mi przestrzeni,
Zaoszczędzi sporo mycia...
Bardzo wiele może zmienić,
Gdy o jakość chodzi życia.

Poprowadzi krok po kroku
Za pomocą swej instrukcji,
Z kulinarnych wyrwie mroków,
Zapobiegnie mej destrukcji.

Będzie za mnie kontrolować
Czas i stopień gotowości,
Co powinno gwarantować,
Że nie będę wiecznie pościć

Dzięki licznym trybom pracy,
Od przystawek do deserów,
Podam ucztę - jak na tacy! -
Zachwycając koneserów...

To na tyle od "kucharza",
Co talentu ma namiastkę;
Nie porzucam jednak marzeń -
W nich Michelin zdobywam gwiazdkę!

Odp: Konkurs - Stoliczku nakryj się z... Unoldem!

Wybór prezentowanego sprzętu doprowadza me serce na skraj wydolności.Chcę posiąść wszystkie te dobra i nie potrafię zdecydować się na jedną rzecz.Z pomocą sercu przychodzi jednak rozum,który metodą eliminacji pozwala zawęzić wybór.Odpadają spieniacze do mleka (bywam tak wpieniona,że mój nastrój z łatwością udziela się produktom mlecznym),automaty do lodów (jedno moje zagniewane spojrzenie wystarczy,by zmrozić Pacyfik),grille czy krajalnice (boję się,że post przeczytają dzieci,więc nie opiszę makabrycznych zastosowań tych sprzętów).Zostaje jedynie mikser planetarny. I choć wg praw Murphy'ego urządzenia wielofunkcyjne żadnej funkcji nie wykonują poprawnie,wierzę,że zastosowania tego robota znacznie wykraczają poza samą kuchnię.Choć drżę z podniecenia na samą myśl o kręceniu/ucieraniu/miksowaniu i pysznościach będących wynikiem tych procesów,równie pociągające wydają się jednak również alternatywne zastosowania miksera.Już samo słowo "planetarny” pozwala mieć nadzieję, że–o ile nie wygram go w konkursie–mąż,namiętny podglądacz ciał (niebieskich), pozwoli mi go kupić,nieświadomy,że sprzęt z planetami nie ma nic wspólnego (choć może uda się go po zakończeniu służby przerobić na łazik i wysłać na galaktyczne zwiady).Zanim to nastąpi,można by wykorzystać robota do uciszania niepokornego dziecięcia zamieszkującego nasze spokojne dotąd lokum.Odgłosy robota nie mają wprawdzie żadnych szans w starciu z krzykami pierworodnego,które znacząco przekraczają wszelkie unijne normy dotyczące hałasu,mogłyby go jednak chwilowo zdezorientować.Gdyby to nie pomogło,można wypróbować potencjał końcówek (nie myślę tu wcale o niepoprawnych wychowawczo możliwościach trzepaczki),których hipnotyzujące wirowanie mogłoby wprawić wyrodnego potomka w stan chwilowego osłupienia.W ostateczności można spróbować założyć wyrodnemu dziecku misę na głowę,tłumiąc hałasy i ograniczając ilość substancji wyrzucanych przezeń w ataku szału. Ale dosyć desperackich wizji–może do przywrócenia spokoju wystarczy, jeśli z pomocą miksera przygotuję coś dobrego