Odp: co dzisiaj na obiad?
Dzisiaj zjadaliśmy "resztki" z soboty; czasami dobrze kogoś zaprosić, jeśli jeszcze jest okazja, trochę się pomęczyć, a wtedy na drugi dzień zostanie czasem coś dobrego.
Niektórych potraw nie chce się robić tylko dla siebie.
Taką potrawką były tym razem gęsie udka (pierwszy raz w tym roku),
2 dni leżały w przyprawach, następnie pieczone/duszone w rękawie, a na końcu podzielone na połówki dochodziły pod parą w dużej, szczelnej patelni.
Ziemniaczki również pieczone w rękawie, z ziołami, przyrumienione.
Buraczki zrobione na parze, utarte, z cytryną itd.
Sałatka z selera (na parze), z jabłkiem i rodzynkami.
Ponadto zrobiłem eksperyment i do gąski na ciepło podałem niskosłodzoną żurawinę wymieszaną ze słodką konfiturą z wiśni i podgrzaną.
A na deser placek ze śliwkami:
kruche ciasto wg przepisu mojej Mamy oraz już mój dodatek w postaci śliweczek nadziewanych skórką pomarańczową. Trochę roboty z tym było, ale efekt niezły.
Teraz zostały już tylko wspomnienia - nawet z placka ze śliwkami
Do tej pory piętrowo nie gotowałem i na razie nie będę tego robił, gdyż jeden poziom jeszcze mi wystarcza. Ale zastanawiam się nad zmianą.
Kupując piętrowe urządzenie mogę wpuścić się w maliny. Dlatego interesują mnie takie informacje, jakich nie uzyskam z instrukcji, ulotki reklamowej czy od sprzedawcy.
Moje wątpliwości są takiej natury:
- każda potrawa, z której składa się np. 2-gie danie, gotowana jest przez inny czas.
- co trzeba zrobić z każdą z tych składowych potraw po zakończeniu gotowania? Trzeba chyba zdjąć naczynie z parownika i gdzieś go odłożyć.
Jeśli do zakończenia gotowania ostatniej potrawy zostało np. 15 minut, wystarczy to do wystygnięcia tych wcześniejszych.
Dopiero po ugotowaniu ostatniej potrawy można przystąpić do zrobienia dania.
Odgrzewamy poprzednie?
Mając już jakieś doświadczenie, można zacząć od gotowania potrawy wymagającej najwięcej czasu i następnie dokładać kolejne. Wówczas być może skończy się wszystkie mniej więcej w tym samym czasie.
Nie wiem, co się dzieje z wodą kapiącą z wyższych poziomów na położone niżej. Patrząc na konstrukcję zwykłej „wieży” widać, że musi kapać. Jak pokazał na zdjęciu Adian B2C, na łososia będzie coś kapało z ziemniaków pomieszane z sokiem brokułowym. Jeśli w parowniku znajdą się buraki, to dolne potrawy będą kolorowe. Jeśli buraki damy na dół, to na buraki będzie kapał soczek z jakiegoś drobiu. Ale może jestem w błędzie i nic nie będzie kapało?
Gdyby ktoś z Was zechciał podzielić się swoim doświadczeniem i rozwiać wątpliwości, byłby to krok naprzód w podjęciu decyzji o zakupie takiego urządzenia.
Nie tylko dla mnie.
A dobór czasu gotowania to już zupełnie inna historia.
Odp: Odp: Gotowanie na parze
W przypadku jarzyn parownika używam do blanszowania. Doprowadzam jarzyny do takiego stanu, że są lekko chrupiące, ale nie są surowe i nie zupełnie miękkie. Kiedyś robiłem to w wodzie, ale było dużo więcej pracy i jarzyny traciły w wodzie smak.
Np. typowa sałatka jarzynowa powstaje z jarzyn poszatkowanych maszynką na zapałki. Razem wsypuję marchew i pietruszkę a po ok. 10 minutach seler. Jarzyny wykładam do szklannej misy, solę i czekam aż ostygną. Dalej postępuję klasycznie; szatkuję jabłka, ogórki kiszone, cienko pokrojoną cebulę, daję od razu sok z cytryny, pieprz i inne dodatki. Sos to juz inna sprawa.
Tak samo robię sałatkę z selera; wsypuję cały seler utarty na wiórka (nie ubijam) a na wierzch wsypuję równomierną warstwę rodzynek (oczywiście po dokładnym umyciu). Całość siedzi pod parą 5 - 10 minut. Przesypuję do miski, solę, wlewam sok z cytryny, pieprz, cukier, a po ostygnięciu utarte jabłka. Mieszam, przekładam do mniejszej, szklanne miski i lekko ubijam. Właściwy smak jest na drugi dzień, jak rodzynki puszczą sok. Seler można jeść surowy, ale bezpieczniej jeść blanszowany.
W parowniku robię ziemniaki w mundurkach lub obrane, zarówno na obiad jak i do sałatki ziemniaczanej. W tym przypadku jest problem z soleniem, gdyż sól spływa do dolnego naczynia.
Problem tak rozwiązałem, że ziemniaki przed parowaniem posypuję solą w ilości 2 razy większej niż to jest potrzebne. To, co zostanie wchłoniete przez ziemniaki wystarczy do posolenia - nadmiar spływa przez otwory do wody.
Odp: Zabawa słowna w SKOJARZENIA
natura - ekologia
Odp: Odp: układamy wyrazy
daltonizm
zm
Odp: Odp: układamy wyrazy
kapilofil
fil
Odp: Odp: układamy wyrazy
minaret
et
Witam wszystkich serdecznie i przepraszam, że robię to z opóźnieniem.
Całe moje doświadczenie w kuchni to staż u mamy w charakterze młodszego pomocnika (tu nie miałem za dużo do powiedzenia), który rozpocząłem od noszenia zakupów i wyjadania liści z kapusty, a zakończyłem jako częściowo wyzwolony podwykonawca, ze specjalnością do ciężkich prac, jak np. przygotowania do świątecznych wypieków.
Kuchnia, na której się wychowałem, była tradycyjna, chociaż słowo to nie oddaje jej charakteru.
Od tamtej pory trochę eksperymentowałem, uczyłem się na błędach, ale w końcu zatoczyłem koło i wróciłem do prostych potraw, które najbardziej mnie interesują.
Mam nadzieję, że uda mi się skorzystać z przedstawionych tutaj przepisów i rad, nieco je zmodyfikować, i cieszyć się smakiem nowej potrawy.
Odp: Spóźnione dobry wieczór
Co racja, to racja; gdyby nie ta "oliwa hiszpańska", wlewana wszędzie przez moderatora
Odp: Odp: Odp: Spóźnione dobry wieczór
Cóż mogę powiedzieć, jestem kuchcikiem wśród samych mistrzów i kuchcikiem zostanę.
Ale tylko tak mogę się czegoś nauczyć.
Niewiele mam do zaoferowania w ramach rewanżu, jednak o barszczu czerwonym jeszcze napiszę w taki sposób, żeby nie było wątpliwości, jak go od wielu lat robiłem, robię i będę robił. Niestety smaku nie przekażę, ale może uda mi się wskazać drogę dojścia do niego.
I jeszcze parę innych, prostych potraw, też się znajdzie.
Szczególnie serdecznie pozdrawiam wszystkie Panie