Odp: Masło czy margaryna?

Używamy dwóch rodzajów masła:
1. Masełko Mazurskie tylko do smarowania pieczywa; po wyjęciu z lodówki dość szybko mięknie. Nie używam go do gotowania - nie nadaje się.

2. Do gotowania lub pieczenia ciast używam tylko zwykłego masła typu Extra lub w osełce. Do smażenie w ogóle masła nie używam.

Jeśli trzeba przesmażyć bułkę tartą do kalafiora, brokuła lub gotowanej fasolki szparagowej, to wtedy tak. Ale innych przypadków nie pamiętam (-:

3. Smażenie ryb, obsmażanie mięsa itp. to na oleju z pestek winogron

4. Sos winegret i inne tego typu sosy na zimno wymagające oleju - tylko olej z pestek winogron

5. Smaku margaryny już nie pamiętam

Odp: jaką płyte wybrać?

Płyta ceramiczna to trochę inna sprawa. Trzeba z nią się zapoznać i przyzwyczaić do kilku zjawisk. Tutaj zaletą są naczynia o średnicy dna dobranej do średnicy poszczególnych grzałek.
Należy unikać naczyń o mniejszej średnicy niż grzałka; powstają straty ciepła.
Regulacja mocy nie polega na zmianie mocy grzania, tylko na zmianie energii dostarczanej w jakimś odstępie czasu. Np. co 10 sekund płyta się włącza na 2 sekundy albo na 5 sekund, albo na 9 sekund. Ale zawsze z tą samą, pełną mocą. We wszystkich tych przypadkach garnek odbierze różną energię i będzie się gotował słabiej lub mocniej.

Jeśli już się gotuje a my wyłączymy grzanie, to dalej się gotuje, gdyż płyta ceramiczna jest nagrzana i jeszcze przez jakiś czas oddaje ciepło (tzw. szczątkowe). Zresztą nie tylko płyta, ale i grube dno garnka. Zjawisko to może trwać przez kilkanaście sekund do minuty
Jeśli o tym pamiętamy, to wyłączamy grzanie trochę wcześniej niż trzeba i nie zdejmujemy od razu naczynia z płyty. Wykorzystywanie tej energii daje w skali całego roku oszczędności. Jeśli o tym nie pamiętamy, to są straty.

Niestety z płytą ceramiczna trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Jeśli wyślizgnie się patelnia, która ma dno o grubości 1 cm i waży kilka kg, to możemy mieć wydatek. Jak saper; jedna chwila nieuwagi i problem.
Mnie z wysokości 50 cm spadła mała buteleczka na krawędź płyty i wyszczerbiła ją. Brzegi płyty mają fazę i są cieńsze.

Jeśli coś wykipi to też jest kłopot. Płyta jest b. gorąca, płyn się przypala, przywiera i nic nie możemy zrobić, dopóki płyta nie wystygnie. Nie wolno próbować tego ścierać, szczególnie gąbką, gdyż wtedy dopiero będzie problem. Można szybko zetrzeć kilkakrotnie złożonym papierowym ręcznikiem (najlepiej mokrym), ale to są półśrodki.
Po takim zdarzeniu musimy dokładnie wytrzeć i umyć dno naczynia, wyczyścić i dokładnie umyć ostudzoną płytę i dopiero kontynuować gotowanie. Zabrudzone płyta za każdym razem musi być doprowadzona do zupełnej czystości.
Problem ten spowodował, że dopóki dobrze nie wyreguluję mocy grzania, nie odchodzę od kuchni.
Dzięki temu przypadki wykipienia należą do rzadkości.
Trzeba pamiętać, że grube dno naczynia bardzo pomaga w różnych sytuacjach, ale nie uratuje od przypalenia, jeśli bardzo się o to postaramy.

Reasumując, do kuchni elektrycznej jestem przyzwyczajony, znam jej zalety oraz wady i do kuchni gazowej na pewno nie wrócę.

PS
Raz na rok przychodzi mi ochota, żeby przypiec dwie połówki cebuli i dodać do rosołu.
W kuchni gazowej miałem różne kółka wykonane z blachy mosiężnej (grubej na ok. 2mm), które podkładane były pod naczynia starego typu, żeby sztucznie zwiększyć grubość dna. Na tych kółkach piekłem cebulę.
Na płycie ceramicznej jakiś czas nie robiłem tego (nie miałem dobrego pomysłu). Ale któregoś dnia wziąłem kawałek folii aluminiowej, z kilku warstw złożyłem kwadrat, położyłem na płytę a na folii cebulę, zawijając brzegi do środka, żeby sok się na płytę nie wylał.
Oczywiście moc grzania musi być niewielka, żeby cebuli od razu nie spalić.

Tyle szybkich uwag nt. tych dwóch rodzajów kuchni.
Pozdrawiam wszystkich

Odp: jaką płyte wybrać?

Całe moje doświadczenie, to wieloletnie użytkowanie kuchni gazowej i również wieloletnie gotowanie na dwóch różnych rodzajach płyt elektrycznych (ceramicznych). Indukcyjnej kuchni nie miałem, chociaż zdaję sobie sprawę jak działa i jakie może mieć cechy.

Kuchnia gazowa nie ma dużej sprawności, gdyż duża część energii pochodzącej ze spalanego gazu idzie w powietrze.
Ma zalety, do których należy prosta, wzrokowa ocena wielkości potrzebnego płomienia. Tak pracuje większość ludzi, nie patrząc na ustawienie kurka od gazu.
Drugą zaletą jest dość szybka reakcja na zwiększony lub zmniejszony płomień. Tutaj nie ma opóźnienia i ciepła szczątkowego, jak w płycie ceramicznej.
Wadą jest silne nagrzewanie nad końcem płomienia gazowego (kółko), gdyż tam występuje b. duża temperatura. Jeśli mamy naczynie z cienkim dnem a w środku coś innego, niż wodę, no to musimy uważać, żeby nie przypalić.
Patelnia z niewłaściwym dnem niezbyt nadaje się do smażenia na gazie, gdyż jej dno nagrzewa się zgodnie z kształtem płomienia i lubi przypalać.
Poza tym spaliny gazowe nie są zaletą.
Ale zaletą jest to, że gdy nad kuchnią gazową wyślizgnie się coś z ręki i spadnie, raczej strat nie ma.
Trzeba tylko posprzątać, co można zrobić prawie od razu.

Odp: Odp: układamy wyrazy

orchidea
ea

wycofuję, chyba nie ma rzeczownika na "ea"

orzeł

Odp: Odp: Gotowanie na parze

Babciagramolka napisał(a): , wrzucaj Iwonko przepisy im większy mamy wybór tym lepiej
I żeby było jasne - nie mówię o gotowaniu na parze dla osób chorych i zaleconą dietą bez solną i bez tłuszczową - tu sposób gotowania nie podlega dyskusji.
Ale jesli ja gotuję na parze dla urozmaicenia jadłospisu to od potrawy wymagam jednego - by była smaczna .

Tak, tak droga Babciu, tutaj jest pies pogrzebany.
My chcemy ugotować coś, co sobie zaplanujemy, a tu trzeba gotowć to, czego sobie życzy pan parowar.
Bagatelizując sprawę przypraw, pozostaje jeszcze spore ograniczenie, związane z doborem produktów.
A jak pisze Iwona: "Podstawą gotowania w parowarze jest taki dobór składników, które będą się gotować w jednakowym czasie i nie spowoduję efektu "buraków"."

Mamy więc problem, gdyż chcąc w pełni wykorzystać właściwości parowaru, trzeba najpierw dobrać takie produkty, które pan parowar przetrawi w jednakowym czasie.

Jestem pewny, że tego nie wymyślimy na poczekaniu, więc czekamy na przepisy Iwony, a konkretnie na informację, co z czym w jednakowym czasie osiąga stan, tradycjnie nazywany potrawą ugotowaną.

Odp: Odp: Przepis na kolacje cz.2

dzuta1901 napisał(a): witam wszystkich!
chcę zrobić dla moich rodziców uroczystą kolację i nie wiem co moge dla nich przygotować... dradzicie mi cos?

Po namyśle uważam, że będzie lepiej, jeśli zrobisz udźce a nie podudzia. Wynika to stąd, że z podudziami jest trochę kłopotu i na pierwszy raz mogą nie wyjść jak należy (kłopoty ze ścięgnami).
A z udźcami już mniej roboty, gdyż trzeba wyjąć tylko jedną większą kostkę i po kłopocie. Wtedy jeden udziec rozpada się na dwa mniejsze kawałki.
Udźce trzeba umyć, posolić, lekko posypać pieprzem i natrzeć dokładnie roztartym czosnkiem (ewent. z dodatkiem roztartego korzenia imbiru) i włożyć do lodówki na 24 godziny, tzn. dwa dni przed podaniem i jeden dzień przed pieczeniem.
O czosnek się nie obawiaj, gdyż łączy się ze smakiem indyka i znika. Ale na jeden średni udziec weź 1 duży lub 2 mniejsze ząbki czosnku i 1 – 2 cm korzenia imbiru. Pamiętaj również, że jeśli posolisz udźce, to nie rozcieraj czosnku z solą.

Jeden udziec możesz udusić w dużej patelni z grubym dnem. Dwa udźce już się tam nie zmieszczą, więc najlepiej upiec je w rękawie w piekarniku. Jeśli jednak masz taką możliwość, to uduś te udźce w jakimś naczyniu. Z workiem foliowym też bywają problemy, a niestety robią je coraz gorsze. Gdy mam coś poważniejszego do zrobienia, wkładam to od razu w dwa worki.

Do worka (rękawa) wlewasz dwie łyżki oleju, rozprowadzasz wewnątrz, wkładasz podudzia obok siebie, wlewasz 3 łyżki wody, zamykasz rękaw (pamiętaj o małym otworku) i pieczesz na prętach na termoobiegu w temperaturze 170 st. C ok. 1 godz. i 45 minut (począwszy od chwili włożenia do zimnego piekarnika).
Tobie tego na razie nie polecam, ale po 1 godz. takiego pieczenia obracam mięso w worku (bez otwierania worka), żeby się przyrumieniło z obu stron.
Operacja jest delikatna, trzeba ją wykonywać w rękawicach a worek jest już osłabiony temperaturą.

Po wystygnięciu trzeba indyka dobrze schłodzić w lodówce a następnie delikatnie wyciąć kość.
Zimne mięso pokrój w poprzek włókien ostrym nożem na 2 cm plastry i włóż wszystko do patelni na ten sam sos i dalej duś pod przykryciem tak, żeby doszło pod parą do odpowiedniej miękkości. Jeśli piekłaś w rękawie, postaraj się zachować sos z pieczenia i przelej go do patelni.

Ziemniaki możesz zrobić tak, jak Ci najlepiej wychodzą, ale najładniej wyglądają w plastrach lub mniejszych kawałkach i pieczone.

I tak, jak w przypadku przystawki, możesz to podac na talerzach albo osobno na półmiskach.
Wszystko zależy od Ciebie, sytuacji, miejsca i możliwości.

No i czerwone wytrawne wino; może być wino południowoafrykańskie Golden Kaan, np. szczep Cabernet Savinion, Shiraz lub Pinotage. Cena tych win to 28 – 29 zł za butelkę; bez obaw bierz za tę kwotę.
A tak wygląda
http://owinie.blogspot.com/2009/07/golden-kaan-shiraz.html
Życzę smacznej i udanej kolacji

Odp: Odp: Przepis na kolacje!

dzuta1901 napisał(a): witam wszystkich!
chcę zrobić dla moich rodziców uroczystą kolację i nie wiem co moge dla nich przygotować... dradzicie mi cos?
Cześć,
na kolację proponuję dwa proste dania i deser.

1. Przystawka oparta na wędzonych rybach i dodatkach
2. Drugie danie; mięso z podudzi indyka, ziemniaki, zielona sałata, żurawina
3. Deser

1. Przystawka
a) Skoro to są rodzice, to możesz odstąpić od sztywnych zasad i podać gotowe talerzyki.
b) Chcesz bardziej elastycznie i elegancko, przygotuj to samo, ale osobno na małych półmiskach i w miseczkach.
c) Do przygotowania przystawki weź pod uwagę tylko gotowe składniki, np.:
- sardynki w oleju
- kawałek wędzonego łososia i/lub wędzonego pstrąga
- pomidory
- papryka w zalewie
- grzybki marynowane
- zielony ogórek
- kiszony ogórek (zamiast np. papryki)
- zielona sałata; lodowa lub strzępiasta
- cytryna nie jest konieczna, jeśli będzie papryka i grzybki
- oliwki
- białe pieczywo, masło
- jajka na twardo

Na części talerzyka połóż listek sałaty, a na nim osączone 2 sardynki, dwie ósemki lub ćwiartkę papryki i dwie ćwiartki zielonego ogórka o długości ok. 10 cm.
Na drugiej połowie kładziemy 2 kawałki łososia, 2-3 ósemki pomidora i kilka oliwek.
Grzybki, jajka na twardo w połówkach i kiszony ogórek lepiej podać osobno.

Przed położeniem na talerz ogórki i pomidory należy posolić, delikatnie popieprzyć i skropić cytryną.
Jeśli masz czas i ochotę, to jajka na twardo możesz udekorować czerwoną ikrą z pstrąga. Zdjęcie jest niestety z komórki.
Na tę ilość gości całkowicie wystarczy Ci jeden mały słoiczek (szukaj większych ziarenek).
Z połówek jajek możesz wyjąć żółtko i nałożyć ikrę, lub nie wyjmować żółtka, tylko wokół niego ułóż (wyciśnij z tubki) wianuszek z pasty rybnej, żeby ikra nie spadała. Nie rób więcej, jak dwie połówki jajka na osobę.
Wszystko to możesz przygotować na osobnych półmiskach i też będzie dobrze.
Zwróć uwagę, że masz ogromne możliwości doboru składników i ostatecznie dasz to, co dostaniesz.
I drugi atut jest taki, że nic nie musisz robić, tzn. gotować i martwić się, czy wyjdzie.
Martw się o drugie danie.

Zamiast tego wszystkiego możesz również kupić jednego młodego węgorza i pokroić go (razem ze skórą) na 5 cm kawałki, ułożyć w kółko na półmisku i podać jedynie z białym pieczywem, masłem i ósemką cytryny.
To by była przystawka.
Do tej przystawki nie podawaj wina – nie pasuje.
Nie jestem zwolennikiem wódki, ale tutaj najlepszy jest kieliszek zimnej, czystej wódki.
Jeśli ma nie być alkoholu, pamiętaj o dobrej, gorącej herbacie i nie dawaj żadnych zimnych napojów.
A najlepiej w ogóle nic, tylko dopiero do drugiego dania.