Jakaż to radość patrzeć na uśmiechnięte twarze osób, którym się gotuje;)

Każdą niemalże wolną chwilę(choć jest ich tak mało)spędzam w kuchni i wymyślam potrawy;) Największe szczęście jest, gdy to smakuje innym:)

Odp: Odp: Czego nigdy nie może zabraknąć?

Rossie napisał(a): już widzę jak biegnę do sklepu gdy mężowi się z rana zamarzy jajecznica ach, ta młodość u mnie nie może zabraknąć suszonych warzyw (taki zdrowy zamiennik dla wszelkiej maści weget, ze sklepu eko), świezych warzyw, bakalii, dobrej śmietanki, mleka, masła, mąki, aaaaaaaaaa zresztą lubię mieć zawsze w zapasie wszystkiego
bo gotuję nałogowo
Młodość to swoją drogą, ale powiedz czy nie byłoby Ci miło gdybyś któregoś ranka wstała i powiedziała "ale bym sobie zjadła pizzę" a Twój mężulek poleciałby od razu do sklepu po składniki zaczął ją piec? Zbyt abstrakcyjne? A jakie miłe!

Odp: Odp: Czego nigdy nie może zabraknąć?

bajtek napisał(a): Jak zabraknie czegoś w domu, to przeważnie to "COŚ" , można tym "CZYMŚ" zastąpić. Ale w/g mnie..........gdy zabraknie SOLI , to już katastrofa

Owszem, większość składników da się zastąpić innymi jednak są też niezastąpione
Ja soli praktycznie wcale nie używam, ponieważ jest niezdrowa - tak samo jak masła czy margaryny do smarowania chleba

Odp: Odp: Czego nigdy nie może zabraknąć?

darmiona napisał(a):

Składniki, bez których się nie obejdę to olej, oliwa, masło, jakiekolwiek warzywo, ziemniaki, ryż, jajka,makaron, tuńczyk w puszce, śmietana, szynka parmeńska, ser żółty i cebula - z tego zawsze wyczaruję coś super. Oprócz tego lubię mieć w zamrażalce: pietruszkę, koperek, lubczyk, rosół. Z zamrożonego rosołku zawsze wykombinuję pyszną zupę. Poza tym lubię zieleninę i cieszę się, że mam ją zawsze pod ręką. Nie za bardzo lubię mrożone mięso oprócz mielonego (kupuję większą ilość, mielę sama i dzielę na porcje). A ostatnio robiłam humus, za dużo go wyszło, zamroziłam i kiedy przyszli goście, rozmroziłam i zajadali się krakersami z humusem:-)



Własne mielone mięso - rewelacja! Rozglądam się powoli też za dobrą maszynką do mielenia, ale jak na razie to jeszcze odległy zakup
Oj tak zamrażarka to świetny wynalazek hehe i tak samo gdyby nie było lodówek to człowiek musiałby gotować małe ilości i od razu je zjadać i nie byłoby mowy o gotowaniu obiadu na dwa dni - porażka :/

Odp: Odp: Czego nigdy nie może zabraknąć?

MagdaMM napisał(a): Jeśli robię jakieś ważne danie jak piszesz to wtedy staram się wszystkie składniki zgromadzić wcześniej aby nie latać do sklepu w trakcie jego przygotowania.
Zawsze jednak może się zdarzyć że czegoś zabraknie to wtedy jest alternatywa; można zrobić coś innego lub mieć swój sklep i w nim mieszkać, lub taką lodówkę żeby wszystko w niej pomieścić Wybór należy do Ciebie
Nie dokładnie o to mi w tym temacie chodziło, bo to oczywiste, że gdy chcemy coś przygotować to najpierw zaopatrzamy się w składniki bądź zastępujemy je tymi, które są z zasięgu naszej ręki Bardziej interesuje mnie bez czego nie obejdziecie się w kuchni? Bez jakiego produktu bądź przedmiotu? U Mnie na ten przykład właśnie zawsze muszą być jajka i kawa (tak jak napisałam wyżej) Nie obejdzie się również bez mojej ulubionej patelni, na której mogę zarówno podgrzewać, przysmażać jak i nawet gotować Na pewno też macie swoje ulubione sprzęty kuchenne bez których być może nawet nie wyobrażacie sobie dnia w kuchni?

Odp: Odp: Czego nigdy nie może zabraknąć?

MagdaMM napisał(a): Madziu z czasem przejdzie Ci latanie do sklepu aby tylko dogodzić ukochanemu.Jak nie masz jajek możesz zrobić jakieś kanapeczki. Jak nie masz mleka do kawy to zrób mu pyszną herbatkę.No chyba że ukochany byłby w stanie zrobić to samo dla Ciebie. Jeśli tak, to nie pozostaje Ci nic innego jak tylko gonić do sklepu i to jednej nóżce Powodzenia
My zawsze robimy sobie na wzajem jedzonko i to jest u nas normalne i taka drobna przyjemność a bardzo cieszy Przeważnie gdy ja mam na coś ochotę to On leci po to do sklepu a jak On to ja hi hi albo razem hi hi hi i to jest fajne

Odp: Odp: Chwalimy się;

Sarenka napisał(a): A ja się pochwalę, że po raz drugi zostanę mamą To już pewnie ostatni na to dzwonek, czuję się trochę staro, bo mam już 31 lat Ale jeśli bym się teraz nie zdecydowała, to kiedy? Przechodzę straszne katusze i wyczekuję 4-tego miesiąca, bo ten pierwszy trymestr jest wyjątkowo paskudny. Trzymajcie kciuki
Jeeejku GRATULUJĘ :-D
I zazdroszczę:-(
Co Ty opowiadasz za bajki?! - Starość to jest przed Tobą a to, że czujesz się starzej to ja bym to inaczej nazwala - jesteś teraz bardziej doświadczona ;-)

Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Odp: Chwalimy się;

misia5 napisał(a): mala-madzia napisał(a): misia5 napisał(a): mala-madzia napisał(a): Netka napisał(a): zewa napisał(a): misia5 napisał(a): mala-madzia napisał(a): misia5 napisał(a): mala-madzia napisał(a): Heh pralinki- te ktore ja zrobilam po raz pierwszy w zyciu z polewy czekoladowej nie wyszly az tak najgorzej hehe co prawda dwie za szybko wyjelam i sie rozpadly ale pozostale ok:-P pewnie z czekolady trudniej sie robi... Ale tez sprobuje ;-)

Jeśli mogę Ci coś doradzić to nie smaruj foremek olejem. On sprawia, że foremka jest śliska i czekolada się jej "nie chwyta" tylko spływa na dół.

Foremki smaruje się olejem przy wypiekach
Dziekuję za radę ;-) gdy jednak nie posmarowalam dwoch foremek to pralinki rozpadły się dlatego je posmarowałam by ułatwić wyjmowanie ;-)

Jeny, żeby takie podejście miała każda matka to ile szczęśliwszych dzieci chodziłoby po świecie:-)



Za wcześnie je wyjmowałaś lub za cieniutko posmarowałaś foremki. Warstwa czekolady w foremce powinna mieć około 1-1,5 mm grubości. Gdy jest zbyt cieniutka pęka.

Moja córka, która ma 5 lat robiła ostatnio czekoladki z nadzieniem kokosowym. Uparła się, że jedna warstwa czekolady wystarczy Jest dzieckiem i ma prawo Tym bardziej, że uczy się na swoich własnych błędach Przy wyjmowaniu czekoladki pękały. Zostawiłam je wiec na całą noc w lodówce, by czekolada stała się jeszcze bardziej twarda. Dopiero następnego dnia czekoladki udało się wyjąć z foremki bez większych problemów. Mam zdjęcia tych czekoladek razem z ich autorką

Czekolada nie znosi "obcych"dodatków. Wystarczy odrobina czegoś co do niej nie pasuje, a potrafi się tak "zdenerwować", że jest niepodobna do tego czym była wcześniej, a przywrócenie jej do pierwotnej formy jest niemożliwe.

Wiem to ponieważ metodą prób i błędów próbowałam barwić czekoladę. Wiem, że są specjalne barwniki do niej, ale są dość drogie, a mi udało się znaleźć tańszy, a zarazem skuteczny sposób barwienia jej.

Olej był jednym z pierwszych "materiałów" za pomocą którego chciałam zabarwić czekoladę. Nie udało się.

Pamiętaj też, że czekolada bez względu na zawartość kakao nie cierpi wody. Nawet jedna mała kropla wody, potrafi zniszczyć całą jej strukturę.

Od razu mówię nie jestem z wykształcenia cukiernikiem, nie pracowałam też w manufakturze, doszłam do tego sama. Nie chce się wymądrzać jeśli ktoś tak odbiera to co piszę. Chcę tylko podzielić się moimi spostrzeżeniami co do obróbki czekoladą.
Choć ja nie miałam problemów z czekoladkami to uważam Twoje wskazówki za bardzo cenne. I nie sądzę aby ktoś myślał, że się wymądrzasz. może dzięki twoim radom więcej osób powalczy z czekoladkami.


Zgadzam się w zupełności


Dziękuję Misiu za przydatne rady - nie uważam, że się wymądrzasz i bardzo dobrze, że dzielisz się swoją zdobytą na własnych doświadczeniach wiedzą - z całą pewnością to doceniam i cieszę się, że o tym napisałaś
Być może faktycznie te dwie czekoladki wyjęłam zbyt szybko hehe bo może "wyszła mi " w nich cieńsza warstwa czekolady niż w pozostałych - mam nauczkę
Natomiast o tym, że nie lubią wody też zdążyłam się już przekonać
Będę próbować dalej - nie poddam się na pewno
Dziękuję raz jeszcze
Zdolna ta Twoja córeczka hi hi - od małego uczy się od mamusi tego co najlepsze -kucharzenia

Netka, świetne nagrody hehe masz teraz materiały do kolejnych rewelacyjnych przepisów


Ona jeszcze się dobrze chodzić nie nauczyła, a z kuchni ciężko było ją przegonić. Zostało jej to do dziś Ma swoje własne sprzęty i działa Uwielbia piec ze mną ciasta i ciasteczka. Przy gotowaniu też pomaga. Jak miała trochę ponad roczek (15 miesięcy) w liście do Mikołaja poprosiła o mąkę, cukier, jajka i masło, bo chciała zrobić ciasteczka Oczywiście dostała to od Mikołaja Lalki i inne cuda się nie liczyły. Ona od razu zawlokła składniki do kuchni i czekała na mnie żebym jej pomogła przy robieniu ciasteczek


Hehehe ojj to musisz się strzec Misiu hehe bo jeszcze się okaże, że uczeń "przerośnie" mistrza! ;D


Jeśli będzie kochała robić to co robi to niech przerośnie

Najważniejsze, by spełniła swoje marzenia i została tym kim będzie chciała zostać. Jeśli jej pasją pozostanie gotowanie i pieczenie i będzie chciała to robić przez całe życie nie mam nic przeciwko. Jeśli tylko będzie szczęśliwa to będę ją wspierała z całych sił.

Wiem jak to jest jak podcina się komuś skrzydła i zabrania iść drogą, która jemu akurat najbardziej pasuje. Nie warto zmuszać dzieci, by szły drogą, która pasuje rodzicom. Takie coś obraca się później przeciwko rodzicom. A czasu cofnąć się nie da. Żal pozostaje.