To bylo w zeszlym roku,we wrzesniu,na obiad mial wpasc do nas kolega,wiec postanowilam,ze ugotuje fasolke po bretonsku,za ktora moj maz przepada.
Jak wszczyscy wiecie,groch sie dlugo gotuje,woda w miedzy czasie wyparowywuje,wiec co jakis czas dolewam,a mam zwyczaj dolewania wody z czajnika ktora jest przegotowana.
No i tak samo zrobilam wtedy,woda wyparowala,a czajniku byla jakas litra wiec ja dolalam do zupy.Tylko,ze pozniej jak juz fasolka byla gotowa,a ja czekalam na meza i goscia to sobie przypomnialam,ze odkamienialam czajnik specjalnymi tabletkami i z rozmachu ta wlasnie wode z rozpuszczonymi tabletkami,z rozpuszczonym kamieniem wlalam do zupy.Z obiadu byly oczywiscie nici,a teraz jak odkamieniam czajnik to pilnuje i zaraz ta wode wylewam
Prawie to samo mi sie zdarzylo przed paru laty , odkalkowywalam czajnik i zapomnialam ta wode wylac itp. , syn przyjechal z przepustki , chcial kawe..
Mozecie sobie wyobrazic co wtedy bylomyslalam ze mu kiszki powykreca.
Za pare miesiecy powtorzylam to, ale z moim mezem, wstyd naprawde wstyd
To bylo w zeszlym roku,we wrzesniu,na obiad mial wpasc do nas kolega,wiec postanowilam,ze ugotuje fasolke po bretonsku,za ktora moj maz przepada.
Jak wszczyscy wiecie,groch sie dlugo gotuje,woda w miedzy czasie wyparowywuje,wiec co jakis czas dolewam,a mam zwyczaj dolewania wody z czajnika ktora jest przegotowana.
No i tak samo zrobilam wtedy,woda wyparowala,a czajniku byla jakas litra wiec ja dolalam do zupy.Tylko,ze pozniej jak juz fasolka byla gotowa,a ja czekalam na meza i goscia to sobie przypomnialam,ze odkamienialam czajnik specjalnymi tabletkami i z rozmachu ta wlasnie wode z rozpuszczonymi tabletkami,z rozpuszczonym kamieniem wlalam do zupy.Z obiadu byly oczywiscie nici,a teraz jak odkamieniam czajnik to pilnuje i zaraz ta wode wylewam
Kiedy pierwszy raz gotowalam barszcz czerwony zabielany smietana i maka.Przezornie dopytalam sie wczesniej mamy co i jak,i pewna siebie uzbrojona w poiadana wiedze na temat gotowania barszczu,wypuscilam sie na rynek po zakup burakow.Znalazlam stragan i zakupilam ...0/5 kg burakow,mialo to starczyc na obiad dla kiku osob.Barszcz po ugotowaniu i zabieleniu mial kolor... hmmm jakby pomaranczowy i bardziej przypominal pomidorowa.Ale wszyscy zjedli i chwalili hi hi
moje pierwsze placki ziemniaczane , w wieku chyba 7 lat , nie było rodziców , wcześniej przyglądalem się jak robi to mama , ale zamiast dodac mąki pszennej dałem ziemniaczanej i to dużo za dużo , byly jakieś inne całkiem inne ...ale uparłem się i zjadłem
Bez komentarza. Ja jako facet nie mam zbyt wiele wpadek na koncie, bo... zbyt wiele rzeczy w życiu nie ugotowałem
Ale mysle, ze paleta wpadek u czesto praktykujacych kucharzy może być baaaardzo ciekawa
taaaak to prawda.... czegoś nie posolą ...albo zapomną dodać podstawowego składnika ..... ja zaś miałem przygodę w domu("na szczęscie" finał był szczęśliwy)
otóż lata temu udało mi się kupić głowiznę i nóżki , pomyślałem o galarecie i ochoczo zabrałem się do pracy kiedy wszystko kulało w garnuszku ,przypomniałem sobie o spotkaniu u znajomych ulicę dalej... zmniejszyłem płomień do minimum i pognałem na małą godzinkę... w stanie wskazującym po dwuch wyrwałem się z rąk gospodarzy tłumacząc się gotującą galaretką ... puścili i obiecali że na drugi dzień wpadną z wódeczką ... po powrocie dolałem wody do ubytku smaku i z browarkiem usiadłem przed TV... niestety działo się coś z anteną i nie mogłem obejrzeć filmu na który czekałem toteż zły i " wyczerpany " walka z codziennościa położyłem się spać ... sen miałem okropny ...ktoś mnie dusił... obudziłem się i nic nie widziałem tyle było dymu ...śmierdzący dym spalenizna z kości pootwierałem okna i lecę do garnka a w nim już pojawiły się pierwsze promyki ognia... mimo odmalowania ,uprania zasłon itd smród utrzymywał się przez miesiąc...a znajomii ...cóż wypiliśmy bez zagrychy przy malowaniu ścian
Wstyd sie przyznac, ale kiedys zaprosilam rodzicow swojego chlopaka na "popisowe danie", to byla lazania.
Wszystko szlo dobrze dopoki naczynie zaroodporne nie wypadlo mi z rak na plytki w kuchni... Lazani oczywiscie nie podalam, na szczescie moj chlopak uratowal sytuacje i zabral nas do restauracji Do gotowania moze szczescia nie mam, ale do chlopaka na pewno!
Odpowiedz na/ edytuj Moja największa kuchenna wpadka :)
Moja największa kuchenna wpadka :)
Obserwuj wątekOdp: Odp: Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
Doro
Prawie to samo mi sie zdarzylo przed paru laty , odkalkowywalam czajnik i zapomnialam ta wode wylac itp. , syn przyjechal z przepustki , chcial kawe..
Mozecie sobie wyobrazic co wtedy bylomyslalam ze mu kiszki powykreca.
Za pare miesiecy powtorzylam to, ale z moim mezem, wstyd naprawde wstyd
Odp: Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
kinga
To prawda Anula bo nie wiadomo czym ten obiad by sie dla nas skonczyl
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
Anula
Odp: Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
kinga
Jak wszczyscy wiecie,groch sie dlugo gotuje,woda w miedzy czasie wyparowywuje,wiec co jakis czas dolewam,a mam zwyczaj dolewania wody z czajnika ktora jest przegotowana.
No i tak samo zrobilam wtedy,woda wyparowala,a czajniku byla jakas litra wiec ja dolalam do zupy.Tylko,ze pozniej jak juz fasolka byla gotowa,a ja czekalam na meza i goscia to sobie przypomnialam,ze odkamienialam czajnik specjalnymi tabletkami i z rozmachu ta wlasnie wode z rozpuszczonymi tabletkami,z rozpuszczonym kamieniem wlalam do zupy.Z obiadu byly oczywiscie nici,a teraz jak odkamieniam czajnik to pilnuje i zaraz ta wode wylewam
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
Anula
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
jarek-energy
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
cremebrule
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
chef
taaaak to prawda.... czegoś nie posolą ...albo zapomną dodać podstawowego składnika ..... ja zaś miałem przygodę w domu("na szczęscie" finał był szczęśliwy)
otóż lata temu udało mi się kupić głowiznę i nóżki , pomyślałem o galarecie i ochoczo zabrałem się do pracy kiedy wszystko kulało w garnuszku ,przypomniałem sobie o spotkaniu u znajomych ulicę dalej... zmniejszyłem płomień do minimum i pognałem na małą godzinkę... w stanie wskazującym po dwuch wyrwałem się z rąk gospodarzy tłumacząc się gotującą galaretką ... puścili i obiecali że na drugi dzień wpadną z wódeczką ... po powrocie dolałem wody do ubytku smaku i z browarkiem usiadłem przed TV... niestety działo się coś z anteną i nie mogłem obejrzeć filmu na który czekałem toteż zły i " wyczerpany " walka z codziennościa położyłem się spać ... sen miałem okropny ...ktoś mnie dusił... obudziłem się i nic nie widziałem tyle było dymu ...śmierdzący dym spalenizna z kości pootwierałem okna i lecę do garnka a w nim już pojawiły się pierwsze promyki ognia... mimo odmalowania ,uprania zasłon itd smród utrzymywał się przez miesiąc...a znajomii ...cóż wypiliśmy bez zagrychy przy malowaniu ścian
Odp: Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
mediana
Odp: Moja największa kuchenna wpadka :)
Lucy
Wszystko szlo dobrze dopoki naczynie zaroodporne nie wypadlo mi z rak na plytki w kuchni... Lazani oczywiscie nie podalam, na szczescie moj chlopak uratowal sytuacje i zabral nas do restauracji Do gotowania moze szczescia nie mam, ale do chlopaka na pewno!