W kwietniu były moje urodziny, ale jakby nikt tego nie zauważył. Miałem nadzieje, ze rano przy śniadaniu źona złoży mi życzenia, możne nawet będzie miała jakiś prezent... Nie powiedziała nawet "cześć kochanie", nie mówiąc już o życzeniach. Myślałem, ze chociaż dzieci będą pamiętały - ale zjadły śniadanie, nie odzywając się ani słowem.
Kiedy jechałem do pracy, czułem się samotny i niedowartościowany. Jak tylko wszedłem do biura, sekretarka złożyła mi życzenia urodzinowe i od razu poczułem się dużo lepiej - ktoś pamiętał.
Pracowałem do drugiej. Około drugiej sekretarka weszła i powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień, w dodatku sa pana urodziny, możne zjemy gdzieś razem obiad?
Zgodziłem się - to była najmilsza rzecz, jaka od rana usłyszałem.
Poszliśmy do cudownej restauracji, zjedliśmy
obiad w przyjemnej atmosferze i wypiliśmy po lampce wina. W drodze powrotnej do biura sekretarka powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień. Czy musimy wracac do biura?
- Właściwie to nie - stwierdziłem.
- No to chodźmy do mnie-zaproponowała.
U niej wypiliśmy jeszcze po lampce koniaku, porozmawialiśmy chwile, a ona zaproponowała:
-Czy nie masz nic przeciwko temu, jeśli pójdę do sypialni przebrać się w coś wygodniejszego?
- Jasne - zgodziłem się bez wahania.
Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła.....niosąc tort urodzinowy razem z moja zona, dziećmi i teściowa.Wszyscy śpiewali "Sto lat" ...
A ja, k****...! siedziałem na kanapie...w samych skarpetkach."
zmieniono 1 raz (ostatnio 19 sie 2010 09:26 przez Bahus)
Moje najpiękniejsze urodziny...
Obserwuj wątekOdp: Moje najpiękniejsze urodziny...
Bahus
Odp: Moje najpiękniejsze urodziny...
margolata
Odp: Odp: Moje najpiękniejsze urodziny...
luna19
hehehe no jasne .. znam ten kawal
ale pomarzyć sobie mozna hihihihi
Odp: Moje najpiękniejsze urodziny...
Bahus
Moje najpiękniejsze urodziny...
Bahus
W kwietniu były moje urodziny, ale jakby nikt tego nie zauważył. Miałem nadzieje, ze rano przy śniadaniu źona złoży mi życzenia, możne nawet będzie miała jakiś prezent... Nie powiedziała nawet "cześć kochanie", nie mówiąc już o życzeniach. Myślałem, ze chociaż dzieci będą pamiętały - ale zjadły śniadanie, nie odzywając się ani słowem.
Kiedy jechałem do pracy, czułem się samotny i niedowartościowany. Jak tylko wszedłem do biura, sekretarka złożyła mi życzenia urodzinowe i od razu poczułem się dużo lepiej - ktoś pamiętał.
Pracowałem do drugiej. Około drugiej sekretarka weszła i powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień, w dodatku sa pana urodziny, możne zjemy gdzieś razem obiad?
Zgodziłem się - to była najmilsza rzecz, jaka od rana usłyszałem.
Poszliśmy do cudownej restauracji, zjedliśmy
obiad w przyjemnej atmosferze i wypiliśmy po lampce wina. W drodze powrotnej do biura sekretarka powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień. Czy musimy wracac do biura?
- Właściwie to nie - stwierdziłem.
- No to chodźmy do mnie-zaproponowała.
U niej wypiliśmy jeszcze po lampce koniaku, porozmawialiśmy chwile, a ona zaproponowała:
-Czy nie masz nic przeciwko temu, jeśli pójdę do sypialni przebrać się w coś wygodniejszego?
- Jasne - zgodziłem się bez wahania.
Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła.....niosąc tort urodzinowy razem z moja zona, dziećmi i teściowa.Wszyscy śpiewali "Sto lat" ...
A ja, k****...! siedziałem na kanapie...w samych skarpetkach."