Nigdy nie robiłam samodzielnie makaronu, można kupić różne rodzaje w sklepach więc lenistwo moje dosięgło zenitu. Ale i ja mam czasem luki w pamięci i przy robieniu zakupów na niedzielny obiad (w Trzech Króli) nie kupiłam wyżej wymienionego. No i w niedziele jak rosół już był w trakcie odkryłam że nie posiadam makaronu. Jaki to ma związek z babcią, zapytacie? Ano ma. Makaronu do rosołu nie ma, w święto sklepy sieciowe pozamykane, myślę sobie zrobię sama. Ponieważ często przesiadywałam w babcinej kuchni, zapamiętałam jak się robi makaron. I pierwszy (!) raz w życiu wykonałam takiż w domu. Tak jak robiła to moja kochana babunia. Wysypałam mąkę na stolnicę, zrobiłam kopczyk, dodałam jaja i odrobinkę soli, zamiesiłam ciasto. Ciasto podzieliłam na kilka części, które rozwałkowałam na cienkie placki. Placki porozkładałam po całym blacie na czystych lnianych ściereczkach, żeby przeschły, a potem tak jak moja babcia, każdy placek zwijałam w rulonik i kroiłam w cieniutkie "plastry", które rozsypywały się w piękny makaron. Jeszcze troszkę przesuszyłam makaronik i ugotowałam.
Kochani moi, makaron wyszedł, tu posłużę się ulubionym powiedzeniem pani Chylińskiej, zajebisty (przepraszam za słowo). Do tego rosół gotowany na kurze, no niebo w gębie.....
Tu do głosu wtrącił się mój małżonek, żebym więcej makaronu do rosołu już nie kupowała bo ten samodzielnie zrobiony jest najlepszy. I że tak powiem sama się wkopałam....
Co wiecie od waszych Babci?
Obserwuj wątekOdp: Co wiecie od waszych Babci?
Kochani moi, makaron wyszedł, tu posłużę się ulubionym powiedzeniem pani Chylińskiej, zajebisty (przepraszam za słowo). Do tego rosół gotowany na kurze, no niebo w gębie.....
Tu do głosu wtrącił się mój małżonek, żebym więcej makaronu do rosołu już nie kupowała bo ten samodzielnie zrobiony jest najlepszy. I że tak powiem sama się wkopałam....