Jak wygram będzie super, jak nie, to przeżyję, bo skoro do tej pory sobie radziłam, to i dalej dam radę... ale...
W kuchni mogę wszystko...
Mogę gotować, piec, dogadzać mężowi i dzieciom...
Mogę wstać o wschodzi słońca, by czasu nie marnować za dnia i upichcić to, co mam zaplanowane...
Mogę zarywać noce ozdabiając torty, a rano zerwać się i lecieć do pracy, w której spędzam bite 8 godzin...
Mogę zagniatać ręcznie ciasto na chleb i drożdżówkę, aż pot po mnie spływa (kalorie przy okazji też, hurrra!) nie narzekając...
Mogę stać przy patelni godzinami mieszając danie, aby się nie przypaliłoi obserwując, jak rodzina spędza przyjemnie czas w ogrodzie...
Mogę siedzieć po turecku przed piekarnikiem i obserwować, czy ciasto wyrasta i czy aby nie należy już go wyjąc, a może jeszcze trochę poczekać... piekarnik nie ma timeru, a ja mam dziurawą pamięć...
Mogę odmówić sobie wyjścia na zakupy, bo akurat PILNUJĘ zupy, która radośnie pyrka w garnku...
Naprawdę dużo mogę, wierzcie mi...
Nie mogę jednego...
CZasami, bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że siła wyższa każe mi wyjść z domu i kiedy zostaje już tylko przypilnować czasu pieczenia/gotowania/duszenia i proszę męża:" Kochanie, wyłącz to za 10 minut", on zaaaaaaaapooooomina....
dziury w pamięci, jak w serze szwajcarskim...
No i NIE MOGĘ tego znieść, szlag mnie trafia jak wracam do domu i od progu czuję (nosem!), że zapomniał....
bi...bi...bi...bi....
Więc myślę na spokojnie, że łatwiej zaopatrzyć się w Multicookera, który nie zapomni, niż znaleźć nowego męża...
Odpowiedz na/ edytuj Konkurs - Multipomoc w Twojej kuchni
Konkurs - Multipomoc w Twojej kuchni
Obserwuj wątekOdp: Konkurs - Multipomoc w Twojej kuchni
aczp
W kuchni mogę wszystko...
Mogę gotować, piec, dogadzać mężowi i dzieciom...
Mogę wstać o wschodzi słońca, by czasu nie marnować za dnia i upichcić to, co mam zaplanowane...
Mogę zarywać noce ozdabiając torty, a rano zerwać się i lecieć do pracy, w której spędzam bite 8 godzin...
Mogę zagniatać ręcznie ciasto na chleb i drożdżówkę, aż pot po mnie spływa (kalorie przy okazji też, hurrra!) nie narzekając...
Mogę stać przy patelni godzinami mieszając danie, aby się nie przypaliłoi obserwując, jak rodzina spędza przyjemnie czas w ogrodzie...
Mogę siedzieć po turecku przed piekarnikiem i obserwować, czy ciasto wyrasta i czy aby nie należy już go wyjąc, a może jeszcze trochę poczekać... piekarnik nie ma timeru, a ja mam dziurawą pamięć...
Mogę odmówić sobie wyjścia na zakupy, bo akurat PILNUJĘ zupy, która radośnie pyrka w garnku...
Naprawdę dużo mogę, wierzcie mi...
Nie mogę jednego...
CZasami, bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że siła wyższa każe mi wyjść z domu i kiedy zostaje już tylko przypilnować czasu pieczenia/gotowania/duszenia i proszę męża:" Kochanie, wyłącz to za 10 minut", on zaaaaaaaapooooomina....
dziury w pamięci, jak w serze szwajcarskim...
No i NIE MOGĘ tego znieść, szlag mnie trafia jak wracam do domu i od progu czuję (nosem!), że zapomniał....
bi...bi...bi...bi....
Więc myślę na spokojnie, że łatwiej zaopatrzyć się w Multicookera, który nie zapomni, niż znaleźć nowego męża...