Takie zbiorowe przyrządzanie posiłków to świetna sprawa, ja kiedyś pozwoliłam na moim stole porządzić troszkę rodzince. Moje dzieciaki oczywiście narobiły małej rewolucji, ale się najadły. To była uczta naleśnikowa. Chodziło o to aby każdy sam sobie skomponował nadzienia. Do dyspozycji mieliśmy twarożek, na słodko, albo słono, jak kto woli. Była sałatka po meksykańsku i sos, który powstał z poprzedniego obiadu, dżem i czekolada. Tak się wszyscy naprodukowali, że w sumie zjedli ok. 2 naleśniki na osobę. Gdybym sama przygotowała i podała im na talerzach poszłoby o wiele więcej, wiem to już z doświadczenia. Taka podzielność obiadowa jest dużo bardziej opłacalna.
Co do nalesnikow, to ja nigdy ich nie nadziewam. Wszystko stoi na stole i kazdy sobie nadziewa czym chce. "Rewolucji" nie ma. Normalka.
Odpowiedz na/ edytuj Jak to bylo z tym cudem podzielenia chleba i nakarmienia ludzi..?
Jak to bylo z tym cudem podzielenia chleba i nakarmienia ludzi..?
Obserwuj wątekOdp: Odp: Jak to bylo z tym cudem podzielenia chleba i nakarmienia ludzi..?
malgorzata
Co do nalesnikow, to ja nigdy ich nie nadziewam. Wszystko stoi na stole i kazdy sobie nadziewa czym chce. "Rewolucji" nie ma. Normalka.