Hm, nie tak wiele samego gotowania zawdzięczam tak jak wy...
Babcia (od strony taty) była ciepłą kobietą i świetną kucharką. Nawet moja mama od niej podpatrzyła trochę rzeczy. Zresztą nie tylko ona. Do dziś się wspomina, że dobre jedzenie robiła. No i także kuchnią dobrze gospodarowała - bo dzieciaczków było kilkoro, a nie zawsze wszystkiego, wiadomo.
No ale zmarła, gdy byłam malutka, więc nie zdążyłam nic z nią pogotować.
Druga zaś babcia (od strony mamy) jakoś nie kwapiła się do uczenia mnie gotowania. Była prostą kobietą, na głowie miała kilkoro dzieci + gospodarstwo i to wszystko sama do obrobienia... Nauczona była żyć ubogo więc się nad jedzeniem nie rozczulała, nie wymyślała, bo nie było i czasu i jak. Ale już prędzej od niej poznałam parę rzeczy. I w przeciwieństwie do mamy - nie wyganiała mnie z kuchni, gdy byłam dzieckiem. Później niestety babcia była zbyt już schorowana... a niecały rok temu zmarła.
Z gotowaniem najwięcej rad, czy pokazania paru prostych rzeczy do przyrządzenia to pokazała mi najpierw mama, teraz już mojego byłego, faceta. Później podpytywałam przyjaciółki, szukałam w internecie. Potem znów facet obecny mnie tego i owego nauczył. Aż na końcu jak zaczęłam się panoszyć w kuchni rodziców to i moja mama się przekonała... Teraz odnawia mi się kontakt z mamą - zwłaszcza kulinarny. I to w końcu mama dużo mi pokazuje, uczy. Zwłaszcza niby tych najprostszych, oczywistych rzeczy - które wcale dla laików nie muszą być oczywiste...
Co wiecie od waszych Babci?
Obserwuj wątekOdp: Odp: Odp: Co wiecie od waszych Babci?
Sathi
Babcia (od strony taty) była ciepłą kobietą i świetną kucharką. Nawet moja mama od niej podpatrzyła trochę rzeczy. Zresztą nie tylko ona. Do dziś się wspomina, że dobre jedzenie robiła. No i także kuchnią dobrze gospodarowała - bo dzieciaczków było kilkoro, a nie zawsze wszystkiego, wiadomo.
No ale zmarła, gdy byłam malutka, więc nie zdążyłam nic z nią pogotować.
Druga zaś babcia (od strony mamy) jakoś nie kwapiła się do uczenia mnie gotowania. Była prostą kobietą, na głowie miała kilkoro dzieci + gospodarstwo i to wszystko sama do obrobienia... Nauczona była żyć ubogo więc się nad jedzeniem nie rozczulała, nie wymyślała, bo nie było i czasu i jak. Ale już prędzej od niej poznałam parę rzeczy. I w przeciwieństwie do mamy - nie wyganiała mnie z kuchni, gdy byłam dzieckiem. Później niestety babcia była zbyt już schorowana... a niecały rok temu zmarła.
Z gotowaniem najwięcej rad, czy pokazania paru prostych rzeczy do przyrządzenia to pokazała mi najpierw mama, teraz już mojego byłego, faceta. Później podpytywałam przyjaciółki, szukałam w internecie. Potem znów facet obecny mnie tego i owego nauczył. Aż na końcu jak zaczęłam się panoszyć w kuchni rodziców to i moja mama się przekonała... Teraz odnawia mi się kontakt z mamą - zwłaszcza kulinarny. I to w końcu mama dużo mi pokazuje, uczy. Zwłaszcza niby tych najprostszych, oczywistych rzeczy - które wcale dla laików nie muszą być oczywiste...