Niestety... wszędzie tak jest
minęło już dwa lata jak moja córka zaczęła narzekać jesienią na bóle brzucha.. poszłyśmy do pediatry, Pediatra leczyła ją ze 3 miesiące podając co raz to inne leki aż wreszcie poprosiłam o skierowanie do specjalisty bo bóle zaczęły się nasilać.. Zapewniła ze czeka ją Gastroskopia.. no trudno.. Z wielkim niesmakiem i łaską Pani doktor napisała nam to skierowanie. Pojechałyśmy szukać Gastrologa .. Okazało się ze ze trzeba czekać 2 miesiące, odczekaliśmy..Gastrolog stwierdził ze to nie są żołądkowe sprawy i jeszcze trzeba zrobić USG .. na co trzeba było czekać miesiąc.. Okazało się ze to kamienie na woreczku żółciowym, czekaliśmy dalej na kolejną wizytę u kolejnego specjalisty. A ataki się nasilały, wiedziałyśmy już dokładnie po czym i te potrawy i napoje zostały odstawione . Aż wreszcie przed samą Wielkanocą dostała takiego ataku ze już nie można było wytrzymać i na własną rękę odwieźliśmy na Izbę Przyjęć do szpitala i to wcale nie koniec bo szpital oddalony o 25 km od nas stwierdził ze dzieciom nie robi tych zabiegów i trzeba jechać w drugą stronę 75 km do kliniki... No i wreszcie finał.. po półrocznym łażeniu po lekarzach pozbyliśmy się woreczka żółciowego wraz z jego zawartością czyli 20 kamieni które Pan profesor zabrał do celów naukowych dla studentów.
Odpowiedz na/ edytuj Wypisuję się z takiej Polski....
Wypisuję się z takiej Polski....
Obserwuj wątekOdp: Wypisuję się z takiej Polski....
luna19
minęło już dwa lata jak moja córka zaczęła narzekać jesienią na bóle brzucha.. poszłyśmy do pediatry, Pediatra leczyła ją ze 3 miesiące podając co raz to inne leki aż wreszcie poprosiłam o skierowanie do specjalisty bo bóle zaczęły się nasilać.. Zapewniła ze czeka ją Gastroskopia.. no trudno.. Z wielkim niesmakiem i łaską Pani doktor napisała nam to skierowanie. Pojechałyśmy szukać Gastrologa .. Okazało się ze ze trzeba czekać 2 miesiące, odczekaliśmy..Gastrolog stwierdził ze to nie są żołądkowe sprawy i jeszcze trzeba zrobić USG .. na co trzeba było czekać miesiąc.. Okazało się ze to kamienie na woreczku żółciowym, czekaliśmy dalej na kolejną wizytę u kolejnego specjalisty. A ataki się nasilały, wiedziałyśmy już dokładnie po czym i te potrawy i napoje zostały odstawione . Aż wreszcie przed samą Wielkanocą dostała takiego ataku ze już nie można było wytrzymać i na własną rękę odwieźliśmy na Izbę Przyjęć do szpitala i to wcale nie koniec bo szpital oddalony o 25 km od nas stwierdził ze dzieciom nie robi tych zabiegów i trzeba jechać w drugą stronę 75 km do kliniki... No i wreszcie finał.. po półrocznym łażeniu po lekarzach pozbyliśmy się woreczka żółciowego wraz z jego zawartością czyli 20 kamieni które Pan profesor zabrał do celów naukowych dla studentów.