Kupiłam kilka dni temu w jednym z naszych osiedlowych sklepów tealighty. Kupuję zawsze w tym samym sklepie, ale tym razem coś jest nie tak z tymi świeczkami. Dobrze, że używam osłoniętego "świecznika" inaczej bym podpaliła mieszkanie. W połowie palenia zapaliła się cała zawartość świeczki. Palił się knot, wosk i opakowanie zrobiło się aż czarne. Następnego dnia odniosłam te świeczki do sklepu razem z czarnym spodeczkiem i pokazałam okopcony "świecznik". Sprzedawczyni była w szoku. Kasę oddała, ale co się strachu najadłam to moje. Następne nastrojowe świecenie w misce z wodą, żeby czasem czegoś nie "sfajczyć". Szkoda, że nie ma jak doczyścić mojego ulubionego świecznika. Już nie jest taki śnieżnobiały
Tealighty
Obserwuj wątekTealighty
lukrowanepierniczki