Wylądowałam na wyspie.Jedyne,co ocalało z samolotu,to frytkownica Actifry,garnek Tefala.Rozpalę ognisko,tak jak uczyłam się w harcerstwie.Wyciągam gumę ze spodni i robię procę.Pociskiem będzie owoc liczi.Będę celowała w ptaki.Lata łobuzerki w dzieciństwie jednak nie poszły na marne.Czas na małe skrzydełka pieczone upieczone we frytkownicy i popity znalezioną łyżką rosół z garnka Tefala.Smacznie i zdrowo pojadłam.Robię sobie szałas z liści palmowych.Nie zdążyłam skończyć myśli gdy pojawił się pierwszy gość na kolacji, na której jak się okazało to ja miałam być głównym daniem.Lew pojawił się nagle.Zaczęłam biec w jego kierunku i krzyczeć po niemiecku. Lew uderzył w palmę spadły na niego kokosy, które załatwiły zapas jedzenia na kilka tygodni.Za jakieś 2dni przypłynął kuter rybacki. Wyskoczyło z niego 5 osób. Zabrali mnie ze sobą, już na kutrze zauważyłam napis na burcie "Somalijscy piraci rules".Wyskoczyłam.Wróciłam na moją wyspę.Obecnie prowadzę pensjonat "Pod zdechłym lwem"
Konkurs TEFAL - zapraszamy!
Obserwuj wątekWylądowałam na bezludnej wyspie.
Wiesława