O tak - po "spacerze" po Arkadii rzeczywiście mogą rozboleć nogi. Pamiętam jak przed miesiącem biegałam za sukienką na wesele (nie swoje) - zrobiłam chyba kilkadziesiąt kilometrów, a przynajmniej moje nogi miały takie wrażenie. Fakt faktem jestem może trochę wybredna, ale żeby odwiedzić wszystkie sklepy z sukienkami, a potem wracać po raz kolejny na to samo stoisko z drugiego konca CH... niezła męka. No ale w sumie jest to jakiś plus, bo sklepów naprawdę jest dużo.
Bliżej mi do Złotych Tarasów, a jednak rzadko tam bywam z uwagi na spory tłok, zwłaszcza ok. 17.00 - 19.00.
Gdybym miała powiedzieć którego centrum nie lubię, byłoby to Blue City, ciężko okreslić co za tym przemawia, może sama kolorystyka jakoś mnie nie zachęca do zakupów?
A ja lubię czerwoną, chociaż niektórzy twierdzą, że smakuje jak spleśniała ściółka. A to nieprawda Zieloną tez chętnie pijam. Oczywiście niesłodzoną, cukier zabija smak herbaty
O widzę, że coś przycichło. Znalazłam coś fajnego:
Jedna, samotna szara komórka zabłąkała się w mózgu mężczyzny. Idzie, idzie, wszędzie cicho, ciemno, pusto.
- Halo, halo! Jest tu kto? - woła. Cisza, poniosło się tylko echo.
- HALO! JEST TU KTO?! - woła głośniej.
Nagle z oddali słychać czyjeś kroki. Po chwili zjawia się druga szara komórka i pyta:
- Co ty tu biedna, sama robisz? Wszyscy bawimy się na dole!
Kiedy wiadomo, że mężczyzna powie zaraz coś interesującego?
- Kiedy zaczyna: "Moja żona mówi"...
Tit napisał(a): W moim przypadku to będzie 40 - 4:30, bo muszę do lasu jakoś dojechać i to mnie szczerze powiem zniechęca. jak byłam dzieckiem, to rodzice mnie ładowali do samochodu i dosypiałam, a teraz jak sama muszę prowadzić to potem grzybów nie widzę
mam sąsiada - starszy człowiek - który na grzyby zabiera lupę, więc może to jest dla Ciebie rozwiązanie
PS Tylko uważaj, bo ten Pan z daleka przypominał Paszczaka z Doliny Muminków... inni grzybiarze mogliby się wystraszyć
mirkakropka napisał(a): Witam
W mojej miejscowości od niedawna swoją działalność wznowiły starsze kobitki a młode się do nich przyłączył. Składka miesięczna jest w wysokości 2 zł. Byłyśmy biednymi kobitkami ale dzięki wsparciu Unijnemu mamy wyposażoną kuchnię (tzn. meble, sprzęt AGD i naczynia i sztućce). Od dwóch albo trzech lat zajmujemy się w naszej gminie zorganizowaniem Dnia Ziemniaka (naczynia wypożyczałyśmy z GOKu, a teraz już mamy swoje). W innych wioseczkach panie organizują Dni Ryby, Dni Pola.
Spotykamy się co miesiąc . W marcu dodatkowo organizujemy sobie Dzień Kobiet, a w grudniu dla całej wioski organizujemy wiejską wigilię.
Czyli Kaszuby i Lubelszczyzna finansowo wiele się nie różnią U mnie Panie kupowały sprzęt zdobywając środki z gminy, zawsze jakieś nagrody, albo wójt miał gest
Z największą chyba pompą organizowany jest Dzień Seniora - jako że na wsi jest sporo starszych osób i chętnie przychodzą, zwłaszcza, że czeka na nich też część artystyczna przygotowywana przez dzieciaki, babcie i dziadkowie dostają drobne upominki, są władze gminy, które również doceniają odpowiednio Seniorów.
A zespoły? Czy Panie również śpiewają pod swoimi nazwami? a Może grupy kabaretowe? Jak z tym u Was jest?
Na pewno wiele z Was mieszka na wsi, albo macie tam bliższych lub dalszych krewnych. Czy któraś z Was należy do Koła Gospodyń Wiejskich? Jak w Waszych regionach wyglądają takie organizacje, czym się zajmują (czy jest to wyłącznie pomoc w imprezach kulinarnych czy nie tylko)?
Oraz czy do takiej organizacji mogą przyłączyć się Panowie, których pasją jest gotowanie - czy furtka zamknięta, jak wskazuje nazwa GOSPODYŃ
To zależy od lasu - i jego dostępności. W moich stronach jest sporo zapalonych grzybiarzy, zwłaszcza tych, którzy maja naprawdę blisko. Mieszkam jakieś 300 m od lasu i moja mama jak chciała coś znaleźć, to budziła mnie przed 6.00 rano, tak, żeby było juz jasno, a sąsiedzi nie zdążyli wszystkiego splądrować - zwłaszcza po deszczu. U mnie to głównie opieńki w lasach
Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęca fajnie tak zacząć weekend skoro świt