Sposób przygotowania:
Domowy makaron peggi
Mąkę przesiewamy, dodajemy jaja z wodą i zagniatamy na dosyć twarde ciasto. Wodę dodajemy stopniowo, bo ją zawsze można jeszcze dodać, a jak ciasto zrobimy za rzadkie i dodawać będziemy mąkę to w efekcie mogą nam wyjść tony makaronu ;-) Po zagnieceniu ciasta zabawa się zaczyna na dobre! Dzielimy ciasto na 4-5 części, chwytamy za wałek i po kolei rozwałkowujemy. Placki powinny być jak najcieńsze. Jeśli ciasto się przerwie to nic nie szkodzi - i tak je drobno posiekamy ;-) Tak rozwałkowane placki pozostawiamy do wyschnięcia na minimum 40 minut. Optymalny czas to 1-1,5 godziny, ale w sumie zależy ok od wilgotności ciasta. Po tym czasie przenosimy kolejno placki na stolnicę i oprószając mąką układamy jeden na drugim. Mąki nie żałujemy, ale też nie przesadzamy z jej ilością :-) Tak przygotowane placki rozcinamy na paski o szerokości około 5cm. Jeśli lubicie makaron krótszy to tniemy na paski węższe, a jeżeli lubicie dłuższy to na szersze :-) Powstałe paski układamy jeden na drugim, aby w efekcie końcowym pozostały 2-3 paski. Teraz odcinamy pierwsze 10cm z długości takiego paska i układamy na górze, tak aby pierwsza partia makaronu dawała się ładnie odkroić. I oczywiście kroimy cały pasek na cienkie kluseczki - no chyba że lubicie grube ;-) Tak powstały makaron rozsypujemy luźno na stolnicy i ponownie pozostawiamy do suszenia na 30 minut. W tym czasie spokojnie zagotowujemy wodę, solimy ją i już możemy gotować nasze pyszne kluseczki. Oczywiście nie wrzucamy ich do garnka wszystkich na raz tylko gotujemy partiami :-) Czas gotowania to 2 minuty od wypłynięcia na wierzch. Makaron z garnka wyjmujemy za pomocą dużej chochli z dziurkami i od razu przelewamy zimną wodą. Można sobie naszykować drugie naczynie wypełnione zimną wodą i po prostu przekładać ugotowany makaron. Dopiero po tym zabiegu standardowo go cedzimy. Czynność tę wykonujemy aby kluseczki się nie posklejały ;-) Z podanych proporcji makaronu wychodzi naprawdę sporo. Zamiast cały gotować od razu możemy przedłużyć czas jego suszenia i na przykład po trzech godzinach zapakować go do lnianych lub papierowych woreczków. Będzie jak znalazł przy kolejnym niedzielnym rosole, a nie ukrywam że smakuje również w pomidorowej ;-)