Masz rację, nie ma co uogólniać. Ale widzisz, przy kontrowersyjnych tematach już tak jest, że jak się wypowiesz to już cię sytuują na którymś z końców continuum... Owszem, zdarzają się jeszcze i ludzie porządni. Ale tych już ze świecą szukać. A jeśli chodzi o nadętych buców z miasta - też masz po części rację. Ci z kolei uwielbiają się wywyższać i obnosić, więc są sobie po części winni wakacyjnej (i nie tylko) drożyźnie. Najgorsi chyba są a la kosmopolici - co wylecą z rodzinnej prowincji do miasta, stają się Państwem Wielkomiastowym i ani im się śni przyznać się do prawdziwego pochodzenia. Takich typów spotkałam nie raz i nie dwa. Wyraźnie widać, że woda sodowa uderzyła im do głowy.
hehe, miałam kolegę "z Siedlec" co sobie na 5. roku studiów przypomniał, że z jego rodzinnej miejscowości do Siedlec to bez mała 20 km było co się okazało kiedy go odwiedzaliśmy. Mojej rodzinnej miejscowości prawie na co drugiej mapie nie ma, i to, że nie jestem z wielkiego miasta powoduje, że wyjeżdżając z warszawy naprawdę odpoczywam... jadę do DOMU, gdzie można leżeć w trawie, palić grilla w ogródka i słuchać, jak w stawie u sąsiada kumkają żaby
I czas zdecydowanie wolniej płynie.
Ale odbiegam od tematu. Co do drożyzny chciałam jeszcze dodać, że kiedyś widziałam nad jakimś zalewem w małym barze serwowali gotowaną kolbę kukurydzy - za 10 zł(!), przy czym śmierdziała stęchlizną...
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Masz rację, nie ma co uogólniać. Ale widzisz, przy kontrowersyjnych tematach już tak jest, że jak się wypowiesz to już cię sytuują na którymś z końców continuum... Owszem, zdarzają się jeszcze i ludzie porządni. Ale tych już ze świecą szukać. A jeśli chodzi o nadętych buców z miasta - też masz po części rację. Ci z kolei uwielbiają się wywyższać i obnosić, więc są sobie po części winni wakacyjnej (i nie tylko) drożyźnie. Najgorsi chyba są a la kosmopolici - co wylecą z rodzinnej prowincji do miasta, stają się Państwem Wielkomiastowym i ani im się śni przyznać się do prawdziwego pochodzenia. Takich typów spotkałam nie raz i nie dwa. Wyraźnie widać, że woda sodowa uderzyła im do głowy.
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
z drugiej strony nie ma co uogólniać, widzę też tutaj wśród co poniektórych delikatną rysę napaści i szydery z prowincji - teraz to i ja sam bym takich mieszczuchów zdrowo podoił z kasy hehe a szczerze mówiąc równie wiele bucówy napotkałem z rąk stołecznych krajanów, krew z krwi niby...
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Ech... cóż tu można powiedzieć. Ludzie z prowincji rzeczywiście czekają na ten letni okres, by zedrzeć z mieszczuchów ile się da. Nikomu jednak do głowy nie przychodzi, że w mieście też nic z nieba nie spada i ludzie by mieć, też muszą pracować. Co prawda nie przy rozrzucaniu obornika albo dojeniu kóz ale zawsze to jakaś praca. Tak się śmieją na prowincji z tych miastowych, a myślę że jakby takiego delikwenta posadzić na tydzień w biurze to by hemoroidów dostał z miejsca. Niestety panuje takie paskudne podejście, by zazdrościć pieniędzy a nie pracy. I co z tą przysłowiową wędką, skoro każdy rzuca się na rybę? I to nie tak tanią...i zazwyczaj wątpliwej świeżości. Gdzie ta ludzka przyzwoitość, kiedy sprzedaje się turystom żarcie gorsze niż dla psa? Ja np. w zeszłym roku witałam w Sopocie - cały jeden boży dzień. I los mnie podkusił, by stołować się w meksykańskiej restauracji. A ponieważ lokal wyglądał całkiem sympatycznie (czysto, przytulni i z klientami - to ważne, bo na wakacjach nad polskim morzem to jest główne kryterium przy wyborze jadłodajni; jak puchy tzn., że nie wchodzimy bo tam trują ), a obsługa pomykała w zabawnych ciuszkach. I okazało się, że zawiodła mnie intuicja Koleżance bowiem zaserwowali mega starego kurczaka (a raczej padline) w grubej panierce, by swąd nie przeszedł zbyt szybko. Na koniec podszedł koleś i bezczelnie zapytał, czy smakowało?! No więc skonstatowałam to propozycją, by sam spróbował, to się dowie...
Odp: Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Może jak byśmy przestali kupować u zdzierców przebrzydłych to połapali by się łachudry w czym rzecz, że coś nie gra i zaprzestali procederu?
Nidgy tak sie nie stanie,bo zawsze ktos glodny sie znajdzie,a jak nie ma konkurencji to i z cenami robia sobie co chca.Pozostaje jedynie jakies odgorne wyrownanie cen i kary za przekroczenia ale to chyba tez jest niemozliwe.Bledne kolo.
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Ech, żeby zaprzestać u nich kupować tak, by to odczuli, trzeba by chyba zorganizować jakąś ogólnopolską akcję, np. pod tytułem: 'nie czyń okazji dla złodzieja', ale wtedy pewnie byłoby jeszcze drożej, bo drastycznie zmniejszyłaby się liczba klientów i tak dalej, błędne koło...
To przykra prawda, że za obiad na wakacjach, w jakiejś malutkiej miejscowości zabitej dechami, w której życie kręci się jedynie w sezonie, trzeba zapłacić tyle, ile w przyzwoitej, sympatycznej restauracji w Warszawie. Różnica jest taka, że w podrzędnym barze na wakacjach sami musimy się obsłużyć, siadamy przy plastikowych stolikach na chyboczących się plastikowych krzesłach, jemy na plastikowych talerzach plastikowymi sztućcami [sic!], a w restauracji w stolicy mamy przytulny klimat, obsługę, normalną zastawę i nawet, kurde, udekorowaną potrawę.
Wniosek? Jak chcemy jechać np. nad morze, zatrzymajmy się w jakimś większym mieście typu Gdańsk - zawsze wybór knajp jest większy i jest szansa znaleźć coś może i nie najtańszego, ale chociaż przyzwoitego, a nie polowe warunki za grube pieniądze...
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Popieram Tit, jestem studentką i jak dla każdego studenta cena również na wakacjach jest bardzo ważna. Wiadomo, każdy chce nie myśleć o wydatkach podczas wakacyjnego wyjazdu, ale tak naprawdę to jest niemożliwe. Zwłaszcza nad morzem, gdzieś od czerwca do września ceny są po prostu kosmiczne! Za zwykły obiad w jakimś nieciekawym barze lub knajpce trzeba zapłacić tyle samo, ile w miłej restauracyjce w stolicy. Oczywiście, rozumiem, że wszyscy właściciele knajpek czy kwater chcą jak najwięcej zarobić przez te 2 czy 3 miesiące, ale to jest według mnie złodziejstwo. Dlatego przed wyjazdem staram się zawsze zorganizować jakiś tani nocleg (np. w tym roku zatrzymuję się u znajomych w Gdyni, w tamtym roku byłam na polu namiotowym) i staram się zorientować, gdzie będzie można tanio i smacznie zjeść.
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Masz rację Tit, na turystyce można zarabiać, byle mądrze, inaczej ludzie nie będą chcieli wracać w te miejsca. Wyjeżdżając z jednej strony chcielibyśmy nie przejmować się wydatkami i móc pozwolić sobie na różne "atrakcje turystyczne", ale trudno nie liczyć się z wydatkami, kiedy za byle bzdurę każą tak dużo płacić.
Przypomniał mi się skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju WAKACJE (polecam obejrzeć) gdzie w rozmowie małżonków nad morzem pojawia się dialog:
- nie dziaduj, oni przez wakacje muszą zarobić na cały rok
- no tak, ale ja nie po to cały rok haruję, żeby wszystko przepierdzielić w wakacje!
zmieniono 1 raz (ostatnio 28 cze 2011 12:18 przez cherry)
Wróciłam z czerwcowego długiego weekendu i mam mieszane uczucia. Co prawda Bieszczady to nie najdroższa okolica, ale niektóre pułapki na turystów wydają się krótkowzrocznym zdzierstwem, który zamiast doprowadzić do rozkwitu turystyki spowoduje ponowną ucieczkę turystów za granicę. Otóż podróż ciuchcią wąskotorową właściwie donikąd (bilet grupowy) kosztuje 20 złotych. Kolejka dowozi nas do ostatniej stacji, gdzie znajduje się staw z pstrągami. Można kupić pstrąga wędzonego za 15 złotych za sztukę i surowego, patroszonego za ... 30 złotych za kilogram. U innego hodowcy w tej okolicy znajomy kupił pstrągi wędzone za 19 złotych za sztukę. Zjadłam, ale stawał mi w gardle bez ości. Bez kosztów transportu i innych, jakim cudem? Nie dziwne, że amatorzy smacznej rybki podchodzą, gapią się i odchodzą z kwitkiem. 15 złotych to powinna być cena obiadu a nie jednej ryby. W maju w Dolinie Chochołowskiej za parking musiałam zapłacić 20 złotych. Inny przykład podała mi mama - na kwaterach w Kruszynianach. Pani kucharka zrobiła kiszkę ziemniaczaną. Porcja kiszki dla jej własnych gości 25 zł za niewielką porcję. Nic dziwnego, że z ojcem postanowili poszukać innego żarcia. Dwie godziny po zjedzeniu takiej kiszki - kiszki marsza grają. W końcu zdecydowali się stołować w pobliskim 4 gwiazdkowym hotelu, gdzie pełen obiad firmowy kosztował 30 złotych - z obsługą kelnerską. Nie wiem czy koszt przygotowania porcji kiszki przekroczył 3 złote. Nie wspomnę już o cenach "rybki" w nadmorskich smażalniach. Koszt pełnego obiadu w takiej smażalni (ryba smażona, frytki, surówka, coś do picia) często przekracza 50 złotych. Ja rozumiem, że sezon krótki, ale powiem tak, do tej ciuchci drugi raz nie wsiądę, do Chochołowskiej końmi mnie nie zaciągną przez najbliższe 20 lat, aż zapomnę ten tłok i hałas. A prywatne kwatery niestety będę wybierać bez wątpliwej jakości "domowej kuchni" w cenie przyprawiającej o mdłości.
Odpowiedz na/ edytuj Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Obserwuj wątekOdp: Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
cherry
hehe, miałam kolegę "z Siedlec" co sobie na 5. roku studiów przypomniał, że z jego rodzinnej miejscowości do Siedlec to bez mała 20 km było co się okazało kiedy go odwiedzaliśmy. Mojej rodzinnej miejscowości prawie na co drugiej mapie nie ma, i to, że nie jestem z wielkiego miasta powoduje, że wyjeżdżając z warszawy naprawdę odpoczywam... jadę do DOMU, gdzie można leżeć w trawie, palić grilla w ogródka i słuchać, jak w stawie u sąsiada kumkają żaby
I czas zdecydowanie wolniej płynie.
Ale odbiegam od tematu. Co do drożyzny chciałam jeszcze dodać, że kiedyś widziałam nad jakimś zalewem w małym barze serwowali gotowaną kolbę kukurydzy - za 10 zł(!), przy czym śmierdziała stęchlizną...
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
edem
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
kołczu
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
edem
Odp: Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Netka
Nidgy tak sie nie stanie,bo zawsze ktos glodny sie znajdzie,a jak nie ma konkurencji to i z cenami robia sobie co chca.Pozostaje jedynie jakies odgorne wyrownanie cen i kary za przekroczenia ale to chyba tez jest niemozliwe.Bledne kolo.
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
nutella
To przykra prawda, że za obiad na wakacjach, w jakiejś malutkiej miejscowości zabitej dechami, w której życie kręci się jedynie w sezonie, trzeba zapłacić tyle, ile w przyzwoitej, sympatycznej restauracji w Warszawie. Różnica jest taka, że w podrzędnym barze na wakacjach sami musimy się obsłużyć, siadamy przy plastikowych stolikach na chyboczących się plastikowych krzesłach, jemy na plastikowych talerzach plastikowymi sztućcami [sic!], a w restauracji w stolicy mamy przytulny klimat, obsługę, normalną zastawę i nawet, kurde, udekorowaną potrawę.
Wniosek? Jak chcemy jechać np. nad morze, zatrzymajmy się w jakimś większym mieście typu Gdańsk - zawsze wybór knajp jest większy i jest szansa znaleźć coś może i nie najtańszego, ale chociaż przyzwoitego, a nie polowe warunki za grube pieniądze...
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
kołczu
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
Dorota0309
Odp: Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!
cherry
Przypomniał mi się skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju WAKACJE (polecam obejrzeć) gdzie w rozmowie małżonków nad morzem pojawia się dialog:
- nie dziaduj, oni przez wakacje muszą zarobić na cały rok
- no tak, ale ja nie po to cały rok haruję, żeby wszystko przepierdzielić w wakacje!
Szczypta dziegciu czyli wakacyjna drożyzna!!!