Wydaje mi się, że przy takim smażeniu patelnia (wok) musi być bardzo dobrze rozgrzana. Dzięki temu nie ma szans na zimne (nie mówiąc już o surowym) jedzenie. Tylko trzeba mieć wyczucie, bo taka patelnia potrafi się paskudnie mocno rozgrzać i jedna chwila nieuwagi i katastrofa gotowa ( "przetestowała" na sobie :/ )
Każdy z nas ma takie dania, które może jeść non stop i nigdy mu się nie znudzą. Bywają jednak też potrawy czy też poszczególne składniki, których za nic w świecie byśmy do ust nie wsadzili. Jak to jest u Was? Czego za nic byście nie spróbowali?
Prawdopodobnie tak jak pisała zielonka za dużo mięsa dałeś do otoczenia jajka. Spróbuj zmniejszyć jego ilość, a jajka usmaż w głębokim tłuszczu, chyba, że masz frytownicę, o której pisała zielonka. Zrób jedno "testowe" jajko i będziesz wiedział jak wygląda po usmażeniu. W razie potrzeby do następnych dasz mniej lub więcej mięsa.
Takie warzywa zużywam jak najszybciej. Kiedyś zapomniałam o kalarepie. Zakopana była pod owocami. Jak ją wyjęłam wyglądała groteskowo. Z pięknych kawałków zostało coś co ciężko było nazwać kalarepą ( gdyby nie naklejka opisująca co jest w środku, w życiu bym na to nie wpadła) Była mała i poskurczana. Wyglądała jakby z niej powietrze uszło.
W dzieciństwie robiliśmy palmy z mamą. Tata dostarczał wszelkiego rodzaju gałązki, a potem następowała praca twórcza. My na koniec przywiązywaliśmy wstążeczki. Ja kupuję palmy, które są w "surowym" stanie. Razem z dziewczynkami je dekorujemy.
U mnie największym wzięciem cieszą się krokiety z mięsem. Uwielbia je cała rodzina. Z kapustą i grzybami leśnymi zjada mąż, bo dzieciakom nie pozwalam jeść grzybów ( przyjdzie czas to dostaną). Znikają szybko więc i te są niczego sobie
Skąd ja to znam. U nas też ciągle coś. Ostatnio "przerzucili" się na teatr. Jeszcze dobrze jedno przedstawienie nie ucichło w zeszycie notatka o planowanym drugim. I tak w koło. Nie ma miesiąca, żeby dzieci nigdzie się nie wybierały, albo ktoś do nich nie przyjeżdżał. Są plusy i minusy takiego czegoś. Dzieci się rozwijają poznają świat i kulturę, ale koszty tego wszystkiego to jakaś masakra.
To chyba zmora każdej szkoły. Mam to samo. Szkoda tylko, że mimo próśb ze strony rodziców nic się nie zmienia. Zostaje tylko mieć nadzieję, że to co potrzebne będzie w domu albo w najbliższym jego otoczeniu. W pierwszej klasie potrzebowała córka włóczki. Gdyby nie sąsiadka to poszłaby bez nich i wróciła z czerwoną kropką w zeszycie za nieprzygotowanie do lekcji. Teraz czuję się jak chomik Zbieram wszystko co może się przydać do szkoły, bo to co normalnie lądowało w śmieciach akurat jutro może być skarbem potrzebnym do szkoły. Ostatnio potrzebowała wycinki z gazet z owocami i warzywami. Mieli robić plakat. Teraz już mam przygotowane takie wycinki, bo rok temu też to robili. Człowiek nie zna dnia ani godziny. Zawsze jakaś niespodzianka ze strony szkoły się pojawia.
A może za długo smażona była pierś z kaczki? Wystarczy ją przyrumienić od strony skóry, a potem przez chwilę smażyć z drugiej strony. Potem wstawić na kilka minut do piekarnika. Ja tak robiłam i pierś zawsze była soczysta. Z racji tego, że moja rodzina najbardziej lubi duszone kacze piersi teraz tak je przyrządzam. Zawsze wychodzą pyszne, miękkie i bardzo delikatne.