Sposób przygotowania:
Chleb z kiszoną kapustą, na zakwasie
Kapustę odcisnęłam i bardzo drobno posiekałam. Do miski przesiałam mąkę, dodałam do niej drożdże, sól i cukier, wymieszałam. Dolałam czynny zakwas (wyjęłam go z lodówki 3-4 godziny wcześniej, żeby się „obudził”) i letnią wodę.
Całość wymieszałam najpierw drewnianą łyżką, a następnie wyrobiłam ręką i dodałam posiekaną kapustę. Dokładnie wymieszałam – w tym momencie ciasto nabrało śmiesznie kleistej konsystencji.
Keksówkę o wymiarach 9x27 cm wyłożyłam papierem do pieczenia, przełożyłam do niej ciasto, wyrównałam je i przykryłam ściereczką. Blaszkę postawiłam na 4 godziny przy ciepłym grzejniku, z dala od przeciągów. Po tym czasie ciasto było pięknie wyrośnięte, więc posypałam je kminkiem (nie wiem po co, bo mąż i tak pracowicie go później oskubał) i wstawiłam do nagrzanego piekarnika.
Piekłam 45 minut w temperaturze 180 stopni z termoobiegiem. Po wyjęciu z piekarnika przełożyłam na kratkę kuchenną do wystudzenia. Chleb wspaniale smakuje z żółtym serem i pomidorem, ale i z samym masłem też jest nie do pogardzenia.
**Przepis zaczerpnęłam ze strony smakowitychleb.pl
Całość wymieszałam najpierw drewnianą łyżką, a następnie wyrobiłam ręką i dodałam posiekaną kapustę. Dokładnie wymieszałam – w tym momencie ciasto nabrało śmiesznie kleistej konsystencji.
Keksówkę o wymiarach 9x27 cm wyłożyłam papierem do pieczenia, przełożyłam do niej ciasto, wyrównałam je i przykryłam ściereczką. Blaszkę postawiłam na 4 godziny przy ciepłym grzejniku, z dala od przeciągów. Po tym czasie ciasto było pięknie wyrośnięte, więc posypałam je kminkiem (nie wiem po co, bo mąż i tak pracowicie go później oskubał) i wstawiłam do nagrzanego piekarnika.
Piekłam 45 minut w temperaturze 180 stopni z termoobiegiem. Po wyjęciu z piekarnika przełożyłam na kratkę kuchenną do wystudzenia. Chleb wspaniale smakuje z żółtym serem i pomidorem, ale i z samym masłem też jest nie do pogardzenia.
**Przepis zaczerpnęłam ze strony smakowitychleb.pl
zewa
edytaha
Ewuniu, szczerze powiem, że nie wiem, bo piekłam go pierwszy raz. Ale gdybyś nastawiła zakwas już dzisiaj, to za 4 dni będzie wprawdzie młody, ale gotowy do działania. Wydaje mi się, że zakwas dodaje chlebkowi sprężystości i trwałości.
zewa
Edytko robiłam kilka podejść do zakwasu i zawsze mi się wydaje, że jest zepsuty i go wywalam.
iziona
Edytko robiłam kilka podejść do zakwasu i zawsze mi się wydaje, że jest zepsuty i go wywalam.[/quote]
Ewa ja mam tak samo, a pojęcie "dokarmić zakwas" to dla mnie czarna magia:), a chlebek cacy z ogromną ochotą zjadłabym kawałeczek.
edytaha
Ewciu, Iwonko, to szczera prawda - zakwas nie pachnie specjalnie atrakcyjnie. Mój jeszcze trzeciego dnia ani specjalnie nie wyglądał (taka zwykła breja), ani nie pachniał. Czuć go było przede wszystkim surową, wilgotną mąką żytnią, która sama w sobie ma zapach trudny do określenia. Dopiero czwartego dnia zaczął w miarę porządnie bąbelkować i pachnieć kwasem. Po tygodniu dopiero czuć było porządnie kwasem.
A "dokarmianie" zakwasu polega na dodaniu do niego kolejnej porcji mąki i wody. Trzeba wyjąć zakwas z lodówki na 3-4 godziny, dodać po pół szklanki mąki i wody, wymieszać i zostawić na kolejne 3-4 godziny w temperaturze pokojowej, a następnie schować ponownie do lodówki. Mnie ostatnio zostały dosłownie 3 łyżki zakwasu, więc trzy dni z rzędu dodawałam do niego mąkę i wodę (nie chowałam go do lodówki) i dzięki temu znów mam cały słoiczek. Niebawem dodam przepis na kolejny chlebek :)