Sposób przygotowania:
Konfitura z owoców jarzębiny
Jarzębinę obrałam z gałązek, dokładnie umyłam, osączyłam, wsypałam do torebki foliowej i włożyłam do zamrażalnika. Wprawdzie wystarczy przemrozić ją przez dwa dni, ale u mnie przeleżała w zamrażarce ponad dwa tygodnie, a i tak nie straciła całkowicie charakterystycznej goryczki.
Słoiczki umyłam, osuszyłam i wstawiłam do piekarnika na 15 minut (110 stopni termo obieg). Po tym czasie piekarnik wyłączyłam, ale słoiczki zostawiłam w środku.
Zamrożone owoce wsypałam do rondla o grubym dnie, wymieszałam z cukrem, podlałam wodą i na małym ogniu, na płytce ochronnej, powolutku gotowałam, często mieszając, aż cukier rozpuścił się, a owoce zmiękły. W międzyczasie przygotowałam sobie miskę z wodą zakwaszoną kwaskiem cytrynowym.
Gruszki i jabłka umyłam, obrałam, usunęłam gniazda nasienne, ćwiartki owoców włożyłam do zakwaszonej wody, żeby bez ciemnienia poczekały na swoją kolej. Kiedy wydawało mi się, że jarzębina zaczyna „dochodzić”, pokroiłam owoce w dość drobną kostkę, dołożyłam do rondla i smażyłam, nadal powolutku, aż wyraźnie zmiękły i zaczęły robić się szkliste. Dosypałam żelfix, dokładnie wymieszałam, ostrożnie, żeby się nie poparzyć, odłożyłam płytkę ochronną, rondel postawiłam bezpośrednio na palniku. Doprowadziłam masę do wrzenia, a następnie cały, czas mieszając, gotowałam jeszcze około 3-4 minut. Zdjęłam z palnika, wlałam rum i wymieszałam.
Gorącą konfiturę nałożyłam do jeszcze ciepłych słoików, wytarłam ich brzegi do sucha papierowym ręcznikiem (czasem upaprzą się przy nakładaniu konfitury) i natychmiast zakręciłam suchymi nakrętkami.
Na 10 minut postawiłam słoiczki do góry dnem, a potem odwróciłam je i pozwoliłam spokojnie wystygnąć. Z tej ilości składników wyszło mi 9 słoiczków „dżemowych” i pełna filiżanka do szybkiej degustacji. Przygotowując konfiturę inspirowałam się przepisem Pyzy.
Słoiczki umyłam, osuszyłam i wstawiłam do piekarnika na 15 minut (110 stopni termo obieg). Po tym czasie piekarnik wyłączyłam, ale słoiczki zostawiłam w środku.
Zamrożone owoce wsypałam do rondla o grubym dnie, wymieszałam z cukrem, podlałam wodą i na małym ogniu, na płytce ochronnej, powolutku gotowałam, często mieszając, aż cukier rozpuścił się, a owoce zmiękły. W międzyczasie przygotowałam sobie miskę z wodą zakwaszoną kwaskiem cytrynowym.
Gruszki i jabłka umyłam, obrałam, usunęłam gniazda nasienne, ćwiartki owoców włożyłam do zakwaszonej wody, żeby bez ciemnienia poczekały na swoją kolej. Kiedy wydawało mi się, że jarzębina zaczyna „dochodzić”, pokroiłam owoce w dość drobną kostkę, dołożyłam do rondla i smażyłam, nadal powolutku, aż wyraźnie zmiękły i zaczęły robić się szkliste. Dosypałam żelfix, dokładnie wymieszałam, ostrożnie, żeby się nie poparzyć, odłożyłam płytkę ochronną, rondel postawiłam bezpośrednio na palniku. Doprowadziłam masę do wrzenia, a następnie cały, czas mieszając, gotowałam jeszcze około 3-4 minut. Zdjęłam z palnika, wlałam rum i wymieszałam.
Gorącą konfiturę nałożyłam do jeszcze ciepłych słoików, wytarłam ich brzegi do sucha papierowym ręcznikiem (czasem upaprzą się przy nakładaniu konfitury) i natychmiast zakręciłam suchymi nakrętkami.
Na 10 minut postawiłam słoiczki do góry dnem, a potem odwróciłam je i pozwoliłam spokojnie wystygnąć. Z tej ilości składników wyszło mi 9 słoiczków „dżemowych” i pełna filiżanka do szybkiej degustacji. Przygotowując konfiturę inspirowałam się przepisem Pyzy.
reanja
edytaha
Hahaha, miałam na myśli jabłka i gruszki :) Jarzębinę oczywiście tylko obrałam z szypułek :)
mysza75
edytaha
Ależ proszę Madziu, słoiczki jeszcze nie wyniesione do piwnicy, można się poczęstować ;)
2milutka
misia5
edytaha
Jasne, jeszcze i dla mnie zostanie :)
edytaha
Uwielbiam żurawinę do mięs i serów, zawsze mam słoiczek w lodówce :)