W zasadzie rozpoczęłam przygodę z kuchnią całkiem niedawno, w wieku... dwudziestu paru lat, także, hm, dosyć późno. Wciąż się wszystkiego uczę, z fascynacją odkrywam najprostsze mechanizmy gotowania, pichcenia.

Zdjęcia moich wypieków można (czasem) również znaleźć na:
# Satakieli.wrzuta.pl
# Satakieli.fotolog.pl

Odp: Dzień Babci i Dziadka - a może restauracja?

misia5 napisał(a): Sathi napisał(a): Cóż ja dziadków już nie mam... Muszę znaleźć jednak chwilę i wpaść w odwiedziny na cmentarz.

Natomiast dziadków ma mój trzylatek... Hm, do plastycznych rzeczy coś cieżko go zagonić, namówić. Więc z laurką krucho. Jeśli cokolwiek kupić - to wiadomo, że to w sumie od nas rodziców też będzie. Piosenkę bym go nauczyła, bo kocha śpiewać, ale ostatnio ma manię, że eksperymentuje i wszystko wyśpiewuje po swojemu. I pewniakiem i tu by z premedytacją to i owo poprzekręcał. I teraz myślę co i jak tu zrobić...

Daj mu farby i kartki papieru Niech przy Tobie pomaluje swoje rączki farbami i odbije je na papierze Ty pod spodem napiszesz od kogo, dla kogo i z jakiej okazji Dziecko zobaczy, że można fajnie się pobrudzić i swoje arcydzieło komuś podarować
To pomysł niezły, ale już kiedyś wykorzystany...
Bal w przedszkolu fajna rzecz... mój na razie nie chodzi z powodów zdrowotnych. Ale tak czy siak jedni dziadkowie nie mogli by przyjść bo mieszkają za daleko...

Tak myślę, może uda mi się jednak go nagrać, aby coś dla nich zaśpiewał.

Odp: Odp: Dzień Babci i Dziadka - a może restauracja?

Cóż ja dziadków już nie mam... Muszę znaleźć jednak chwilę i wpaść w odwiedziny na cmentarz.

Natomiast dziadków ma mój trzylatek... Hm, do plastycznych rzeczy coś cieżko go zagonić, namówić. Więc z laurką krucho. Jeśli cokolwiek kupić - to wiadomo, że to w sumie od nas rodziców też będzie. Piosenkę bym go nauczyła, bo kocha śpiewać, ale ostatnio ma manię, że eksperymentuje i wszystko wyśpiewuje po swojemu. I pewniakiem i tu by z premedytacją to i owo poprzekręcał. I teraz myślę co i jak tu zrobić...

Odp: Szybkim krokiem z Nowym Rokiem:)

Witaj, witaj. Odrazu poczułam sympatię poprzez podobieństwo - również dopiero co stoję u progu wszelkiego pichcenia i gotowania. Ale damy radę!

Odp: Słodycze-co lubicie?

Czekolada.... Mmm... ale mleczna, ewentualnie z orzechami. No i z kremów - tylko i wyłącznie Nutella. Choć jest taka niemiecka czekolada kawowa w Lidlu której się nie oprę. No i czekolada w wersji pitnej - najlepiej gęęęstaa, ale, ale - nie budyniowa!

Z ciast, to serniki górą! Ach i torty też. No dobra, w sumie to żadnemu się mniej lub bardziej nie oprę. Ale rodzynki - blee - zazwyczaj omijam.

No i naturalne słodycze - tutaj królują maliny i poziomki. Ale to muszę jeszcze poczekać na sezon by mieć takie pyszne, rwane z ogródka...

Orzechy.... to też jako słodycz liczyć

I wszelkie obiady na słodko, których zwykle tylko i wyłącznie (niestety!) ja jestem wśród najbliższych fanką... A więc pierogi na słodko, knedle, naleśniki, ryż z jabłkami, na słodko makaron z białym serem, itd. ...

Odp: Odp: Co wiecie od waszych Babci?

Babciagramolka napisał(a): Nauczyłam się od Babci i Prababci :
--Że to życie uczy nas gotowania a najlepszym kucharzem jest głód .

--Że nie wolno pozwolić by sytuacja życiowa zmusiła nas do ,,odpuszczenia " sobie i zwalania na biedę złego odżywiania . To nie brak kasy decyduje o tym że źle jadamy a brak chęci i lenistwo.

--Że można zrobić przyjęcie podając zupę z pokrzyw , pierogi z kaszanką ,, ziemniakami , kaszami - paszteciki z soczewicą , sałaty z ziół łąkowych itp itd.

--Że nie wolno marnować żywności bo nigdy nie wiadomo czy kiedyś nie będziemy marzyć o kromce chleba ( mozna ją ususzyć i zrobić bułke tartą - można zrobić grzanki , można zrobić zapiekanki)

-- Że po prostu trzeba kochać gotowanie bo bez tego będzie to dla nas mordęga

-- Że kuchnia to pierwsze miejsce w którym możemy oszczędzić ( bez negatywnego wpływu na smak ) lepiej niż na lokacie

Zgadzam się, oj tak! Można wręcz powiedzieć, że wszystkie kolejne myślniki wywodzą się w zasadzie od tego pierwszego myślnika - tylko ktoś kto nie musiał oszczędzać czy dbać o zdrowie przez jedzenie może nie być tego wszystkiego świadomy...

Odp: Odp: Co wiecie od waszych Babci?

klaudia02111990 napisał(a): Współczuję z powodu śmierci Twojej Babci Mnie niestety mama nie za wiele nauczyla poniewaz praca byla dla niej wazniejsza. Ja staram się jak najwięcej czasu w kuchni spedzac z moim dzieckiem chociaz jest to chlopiec, ale chetnie mi pomaga Nie chce aby pozniej Mi zarzucał ze niczego Go nie nauczylam.
Ja mojego chłopca na ile mogę w jego wieku też zachęcam do kuchni. A przynajmniej nie odstraszam, nie odganiam. Hm, no tak, moja mama też po części ze względu na pracę nigdy nie miała tak czasu by ze mną usiąść po babsku w kuchni. Ale też chyba przekonanie, że dzieci tylko w kuchni przeszkadzają i szkodzą... Czasem może i tak - ale, ale - jak bez tego mają się czegokolwiek nauczyć? Prawda? Moja mama dziwi się jak pozwalam mojemu 3latkowi przytrzymywać mikser (choć już go podnosił włączony i rozchlapywał całą zawartość po kuchni ), jak wysypuję mąkę, coś zagniatam, a on na swój sposób ze mną, podaje mi różne rzeczy, pomaga odkładać, itd.

Odp: jakich zachowań nie tolerujecie przy stole???

astra napisał(a): basienka12 napisał(a): Jedzenia z otwartą buzią. I jedynej osoby która bardzo długo je ja zdąrze pozmywać a jeszcze siedzi i przerzówa w wolnym tępie [/quote]
aaaaaaa Koszmar z ulicy Wiązów to nic w porównaniu z tym co wyżej
[/quote]
Niektórzy nie lubią jak ktoś je za wolno... A ja nie lubię jak ktoś je za szybko - sama się nie spieszę, cieszę potrawą, atmosferą... a tutaj towarzysze stołu czekają zniecierpliwieni, ech. Pod presją jeść się odechciewa. I często jeszcze bym zjadła, ale zostawiam ledwo napoczęty posiłek.

Glumanda napisał(a): msewka napisał(a): pię gdy moja mama np. podczas świąt sprząta szybko ze stołu po śniadaniu wielkanocnym czy wigilii.Sam fakt spędzenia razem czasu jest najważniejszy ,atmosfera a dopiero później potrawy.A Ona niestety traktuje to jak jakiś maraton.Podaje raz po raz nowe potrawy i szybko z tatą pałaszują,sprząta ze stołu i siedzą i nic nie robią.A nie milej pobiesiadować przy stole dłużej,nie przejadać się tylko skosztować po troszku i porozmawiać? Ale już nie mam sił tego zmieniać,choć wielokrotnie próbowałam.Może Wy znacie jakiś sposób na opornych rodziców?
A moze Twoja Mama..jest spod znaku Barana jak moj máz bo te typy tak maja
Ha, ha, no to u mnie też tak jest z mamą. Dla mnie mogło by wszystko ciut dłużej postać, bez problemu. Ale z drugiej strony też nie lubię jak w niektórych domach po obiedzie wszystko leży prawie do wieczora... To już mnie irytuje, bo potem brak czystych talerzy, miejsca na stole, palnikach, etc.

Ogólnie to też nie toleruję tego wszystkiego co było już napisane...

Nie lubię jak ktoś łazi lub stoi z talerzem i je tak, kiedy inni siedzą... Chyba, że się wyjątkowo gdzieś bardzo spieszy, a głodny... Ale nawet wtedy proszę by usiąść, bo mnie to drażni.

Czytanie mnie nie denerwuje przy stole, no chyba, że dotrzymujemy sobie towarzystwa, to wiadomo, ze względu na drugą osobę się nie ucieka w literki. Ale TV to dla mnie okropność! I jedzenie w bardzo głośnych, zatłoczonych miejscach - ja nie potrafię...

Alkohol mnie nie przeszkadza, nawet przy dzieciach - o ile to picie dla smaka, a nie na umór... Jedynie to przy dziecięcych imprezach, okazjach, jak urodzinki, komunia, wtedy wolałabym by tego nie było. Ale tak - nie oszukujmy dzieci, skoro nie jesteśmy permanentnymi abstynentami. Lepiej zresztą by uczyło się od rodziców, że można się napić kulturalnie, bez zalewania w trupa.

Aaa... A przy okazji: nie cierpię jak się czegoś odmawia a ktoś na chama, cały czas namawia. Ja rozumiem, grzecznościowo się proponuje, podsuwa. Ale czasem nie to naprawdę NIE. Tak i z jedzeniem, jak i z... alkoholem. Tu jak kobieta odmówi to jeszcze okej, rozumieją ją. Ale facetowi wielu innych facetów nie popuści - bo jak to, z nimi się nie napije?

Co jeszcze?...

Nakładania sobie za dużej ilości i... nie zjadania tego co się nałożyło. Nosz, a gdyby zostało na półmisku, to ktoś inny z chęcią może by zjadł. A tak trafia do kosza.

[quote nick=msewka]A co powiecie o zachowaniu dzieci (niekoniecznie swoich) przy stole i reakcjach ich własnych rodziców.Jaki przykład im dają i na co dają przyzwolenie,nie zwracając im uwagi.Wszak czym skorupka za młodu nasiąknie....Ciekawa jestem Waszych spostrzeżeń.
No wiecie tu zależy od wieku dziecka... Trudno np. od roczniaka wymagać by nie pluł, nie pierdział, etc.


Babciugramolko nie rozszarpię Cię, wybacz, bo zgadzam się z Tobą. Nie, dzieci na siłę karmić nie można, bo tak się też hoduje... wszystkożerne grubaski. Ale też posiłek to posiłek, je się wtedy a nie, kiedy się zachce dzieciaczkowi. I to my podsuwamy to co dobre, więc musimy też jakoś to dziecko zachęcić. Mi nie robi łaski, że coś zje - tu chodzi o zdrowie, urozmaiconą dietę, o energię. Łatwo byłoby zapychać co dzień słodkimi płatkami, dżemami, naleśnikami... Ale to nie odżywianie, a pozbywanie się problemu.



Odp: Odp: Noże w kuchni

No i znów wychodzi moje laictwo początkującego kucharza,,, A może poprostu do tej pory za dużo nad nożami nie myślałam.

Moja mama zaś ma tak, że ze wszystkich noży ma swój jeden, ukochany, którym robi dosłownie wszystko. Nawet nie odkłada go do reszty noży, leży odłożony na wierzchu i bardzo się matula gorączkuje kiedy stamtąd znika. I widzę, że do kuchennego szczęścia on jej naprawdę wystarczy.

Ja zaś mam pytanie do obeznanych z nożami - jaką firmę byście polecili, ale chodziłoby mi o to, aby ostrza nie tępiły się w zmywarce... Matula właśnie na to bardzo narzeka, że kilka myć w zmywarce i nożami można głaskać, a nie kroić. No chyba, że noży nie powinno się myć w zmywarce? (To proszę o uświadomienie. ) Niestety nie pamiętam teraz jakich to noży używa rodzicielka w kuchni, jakiej firmy.

Ja zaś używam też tego co jest, byleby ostre było. Jeszcze w czasach studenckich też była to spuściznowa zbieranina w miejscach najmu. Ale tam też spotykałam tak niepozorne, a dobre ostrza, że aż wstyd przyznać, że się chciało je wynieść ze sobą...

Odp: Konkurs - Ozdoby na Boże Narodzenie

W tym roku miałam piernikowy debiut, ale poszłam na całego - pierniczki na talerzyk, na choinkę, no i... piernikowy domek!