Sposób przygotowania:
Schab na surowo
Mięso( kawałek schabu ok 1,2 kg) wymyć i poczekać aż obeschnie. Następnie schab natrzeć dokładnie cukrem i ułożyć w głębokiej misce. Przykryć miskę i odstawić do lodówki na 24 godziny. W między czasie wylewać "wodę" jaką puści mięso. W kolejnym dniu mięso dokładnie wypłukać z cukru i natrzeć solą. Odstawić do lodówki na kolejna dobę. Czosnek zmiażdżyć w prasce i wymieszać z ziołami i przyprawami. Następnie schab ponownie wymyć i tym razem natrzeć masą czosnkową. Włożyć do lodówki na kolejne 24 godziny. W kolejnym dniu mięso wyjąć powiązać sznurkiem, jak szynkę i powiesić w przewiewnym miejscu na 4 doby. Niektórzy korzystają z pończochy- ja jednak polecam sznurek spożywczy:) U mnie schab wisiał i suszył się w kuchni. Polecam bardzo dobra wędlina, coś w stylu "polędwicy łososiowej".
Polecamy: przepisy na schab >>>
kasienka1987
Henia
pacpaw
edytaha
Polpal
Zgadzam się z edytąha, surowa wieprzowina to bardzo nie, wołowina to całkiem co innego.
pacpaw
idąc tym tropem warto zastanowić się nad jedzeniem drobiu (nawet gotowanego czy smażonego), które przecież są mocno faszerowane chemią, piciem wina (ogromne ilości pestycydów), a jedząc wołowinę możesz nadziać się np. na koninę itd. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jeśli mamy mięso z naturalnie chowanych zwierząt to faktycznie pod względem zdrowotności drób bije na głowę taką wieprzowinę, ale biorąc pod uwagę obecny chów przemysłowy, pędzenie wszystkiego czym się tylko da to już drób taki lepszy nie jest. Możliwości pędzenia wieprzowiny są znacznie niższe od kurczaków. Dlatego między innymi wołowina kosztuje tyle bo jej "produkcję" najtrudniej jest sztucznie przyśpieszyć. IMHO ważne jest pochodzenie mięsa i ewentualnie ilości spożywanego produktu niż sam jego rodzaj czy sposób przygotowania. Ja śmiało zjem tatara z dzika, jeśli to będzie okaz ze wschodu Polski (dużo lasów, mało miast, a więc minimalna styczność ze szczurami),ale już dziczyzny, nawet pieczonej z np z okolic Szczecina bym nie tknął (dziki często są tam spotykane pod miastami, żerują na śmietnikach stąd wysokie ryzyko włośnicy).
Dodatkowo solona, marynowana wędlina nie jest tak naprawdę surowa. W strukturze mięsa pod wpływem soli, przypraw i czasu (krótko bo krótko ale zawsze) zachodzą już odpowiednie zmiany. Słynne szynki wieprzowe długodojrzewające również "siedzą" tylko w soli i nikomu nie szkodzą. Podobnie mięsa wędzone na zimno, które również nie mają styczności z podwyższoną temperaturą (tutaj swoje 3 grosze dorzucają substancje powstałe ze spalania, które konserwują).
edytaha
pacpaw
Też o tym myślałem :). Wiadomo, że każdy ma swoje smaki i gusta i z tym nie należy dyskutować. A jeśli chodzi o "robaczki" ja zaświadczam, że wśród moich znajomych/znajomych znajomych/rodziny nikt jeszcze się nie zaraził o solonej wieprzowiny.Ogólnie bardziej moje słowa odnosiły się do komentarza Polpal. Ryzyko owszem istnieje, ale jest bardzo niskie i o tym też należy wspomnieć. Ryzyko porównywalne ze zjedzeniem jajka z salmonelą, chemicznego kurczaka czy soli drogowej (a nawet mniejsze). Pierwsza lepsza osoba jak zobaczy ten przepis i komentarze, że nie należy jeść takiego mięsa może trochę mieć wypaczony pogląd na ten temat. To trochę tak jakby nie przechodzić przez ulicę bo może potrącić Cie samochód ;)
przejs
Wybacz Aniu, że ciągnę taki mało apetyczny temat, pod tak apetycznym przepisem, ale zainteresował mnie Twój przepis (chciałabym go zrobić) ale te pasożyty mnie zaniepokoiły, bo ja do tej pory myślałam, że kupując mięcho w sklepie narażam się na spożywanie chemii, barwników, hormonów itd, ale robaczki raczej są wyeliminowane...
pacpaw
jeśli każdy zrobił swoje i jak należy szanse, że kupisz zarażone mięso w sklepie albo nawet u rolnika są nikłe.jeśli chodzi o włosienie (bo chyba one są tutaj najgroźniejsze i najczęstsze) sprawa wygląda tak. Czy to świnia czy dzik zarazić się mogą tylko poprzez zjedzenie padniętego szczura - a więc jeśli świnki są chowane w odpowiednich, szczelnych, czystych chlewach problem nie istnieje. Dlatego mówi się, że najlepiej też jest jeść surowe mięso roślinożerców - wtedy na wstępie problem włośnicy jest wykluczony. Ale skoro mamy świnkę wracamy do niej. Po uboju jest ona badana. Są dwie metody na wykrycie włosieni. Jeśli mięso zaniesiemy do lokalnego weterynarza bada on najprostszą metodą, której szanse oceniane są na około 80% (bada pod mikroskopem wycinki mięsa. Może jednak tak się zdarzyć, że akurat wytniemy kawałki mięsa bez robaka, a robak będzie sobie szczęśliwy mieszkał w innej części mięsa). Dlatego wycina się głównie skrawki przepony, mięsa przyżebrowego itp. tam gdzie z reguły włosień się lokuje. Ale jak wspomniałem szanse są jednie około 80%. Druga metoda badania daje już ponad 96% skuteczności ale ze względu na koszty i złożoność jest ona raczej stosowana w ubojniach czy w zakładach przemysłowych przy większej liczbie badanych sztuk. Jak widzimy, żadne badanie nie daje 100% skuteczności. Dlatego w przypadku mięsa wieprzowego, jeśli chcemy mieć 100% sktuteczność musimy albo do mięso odpowiednio zamrozić (z tego co pamiętam chyba na kilka dni) albo poddać działaniu wysokiej temperatury przez dłuższy czas (i nie ma namyśli to szybkiego smażenia soczystych schabowych, bo to też za wiele nie pomaga). Wtedy włosienie też zabijemy. W przypadku dzika włosienie są bardziej odporne i tam opierać się możemy tylko na badaniach. Ale jak wspomniałem jeśli mamy dzika z terenów gdzie słabo zurbanizowanych (brak szczurów) szanse zarażenia też są nikłe. I co najważniejsze należy pamiętać, że 80% skuteczność wykrycia włosienia odnosi się do sztuk zarażonych (czyli na 10 świń chorych 8 odkryjemy, 2 przejdą), ale żeby znaleźć te 10 świń chorych też trzeba się mocno naszukać. Sądzę, że szanse są porównywalne do wygrania w totka :)
przejs
Ania Hosz
Co zaś do reszty wypowiedzi Pacpaw ma całkowita rację. Mięso nacierane sola i cukrem nie jest już takie "surowe". Szynki parmeńskie i inne długo dojrzewające też w tych kategoriach są surowe:)
Mięso kupuję u dużego rzeźnika albo w tzw.: " sklepie mięsnym", więc ufam, że jest przebadane.
Jeśli chodzi o smak i pytanie Heni- to po 4/5 dniach suszenia mięso jest lekko wilgotne i przypomina zarówno w smaku jak i w konsystencji typową polędwicę łososiową. Dłużej mięsa nie suszyłam, więc nie wiem jak smakowałoby po dłuższym suszeniu.
LIDZIA
Ania Hosz