Sposób przygotowania:
Pszenny chleb mleczny na zakwasie
Długo zastanawiałam się czy wstawić ten przepis, ale uznałam, że warto, bo chleb jest naprawdę pyszny. Ja miałam z nim ten problem, że drożdże które dodałam okazały się mocno przeterminowane i nie zadziałały, i chleb zamiast podwójnego wyrastania przez 2-3 godziny, wyrastał przez całą noc. Ale jestem dumna z mojego młodego zakwasu, bo wspaniale sobie poradził.
Mąkę przesiałam do miski. Czynny zakwas (czyli taki o temperaturze pokojowej, nie mniej niż 3 godziny po dokarmieniu) wymieszałam w miseczce z ciepłym, ale nie gorącym mlekiem. W kubeczku roztarłam drożdże z ciepłą wodą, cukrem i dwoma łyżkami mąki odebranymi z miski. Do mąki dodałam sól, zakwas z mlekiem i wymieszane drożdże. Najpierw łyżką, a następnie dłonią zagniotłam ciasto. Pod koniec dodałam stopione masło i wyrabiałam, aż całe się wchłonęło, aż ciasto było gładkie, elastyczne i nie kleiło się do rąk i miski.
TERAZ POWINNO BYĆ TAK: ciasto w misce przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości, następnie lekko wyrobić, przełożyć do foremki, ponownie przykryć i odstawić do czasu, aż ciasto wypełni blaszkę.
A BYŁO TAK: miskę z ciastem przykryłam ściereczką, odstawiłam w ciepłe miejsce, a kiedy zajrzałam do niego po dwóch godzinach, było dokładnie tych samych rozmiarów. W akcie desperacji przełożyłam go do wysmarowanej masłem keksówki, przykryłam ściereczką, postawiłam przy grzejniku, zapowiedziałam, że jeśli nie wyrośnie, to wyląduje w koszu i poszłam spać.
Rano ciasto pięknie wypełniało foremkę, więc przy pomocy pędzelka posmarowałam jego powierzchnię jajkiem roztrzepanym ze śmietanką i posypałam ziarenkami. Wstawiłam do nagrzanego piekarnika. Przez pierwsze 8 minut piekłam w temperaturze 190 stopni z termo obiegiem. Następnie zmniejszyłam temperaturę do 165 stopni i piekłam jeszcze 20 minut. Przełożyłam na kratkę kuchenną do wystudzenia. Przepis znalazłam w necie.
Mąkę przesiałam do miski. Czynny zakwas (czyli taki o temperaturze pokojowej, nie mniej niż 3 godziny po dokarmieniu) wymieszałam w miseczce z ciepłym, ale nie gorącym mlekiem. W kubeczku roztarłam drożdże z ciepłą wodą, cukrem i dwoma łyżkami mąki odebranymi z miski. Do mąki dodałam sól, zakwas z mlekiem i wymieszane drożdże. Najpierw łyżką, a następnie dłonią zagniotłam ciasto. Pod koniec dodałam stopione masło i wyrabiałam, aż całe się wchłonęło, aż ciasto było gładkie, elastyczne i nie kleiło się do rąk i miski.
TERAZ POWINNO BYĆ TAK: ciasto w misce przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości, następnie lekko wyrobić, przełożyć do foremki, ponownie przykryć i odstawić do czasu, aż ciasto wypełni blaszkę.
A BYŁO TAK: miskę z ciastem przykryłam ściereczką, odstawiłam w ciepłe miejsce, a kiedy zajrzałam do niego po dwóch godzinach, było dokładnie tych samych rozmiarów. W akcie desperacji przełożyłam go do wysmarowanej masłem keksówki, przykryłam ściereczką, postawiłam przy grzejniku, zapowiedziałam, że jeśli nie wyrośnie, to wyląduje w koszu i poszłam spać.
Rano ciasto pięknie wypełniało foremkę, więc przy pomocy pędzelka posmarowałam jego powierzchnię jajkiem roztrzepanym ze śmietanką i posypałam ziarenkami. Wstawiłam do nagrzanego piekarnika. Przez pierwsze 8 minut piekłam w temperaturze 190 stopni z termo obiegiem. Następnie zmniejszyłam temperaturę do 165 stopni i piekłam jeszcze 20 minut. Przełożyłam na kratkę kuchenną do wystudzenia. Przepis znalazłam w necie.
MagdaMM
edytaha
Zgadza się, ostatnio eksperymentuję z zakwasem i piekę przeróżne chlebki, byłoby co jeść :)
kołczu
edytaha
Dziękuję za miłe słowa :)