Tęczowa babka na zimno

W 1/2 szklanki wody rozpuszczamy 1,5 łyżki galaretki malinowej. 2 brzoskwinie kroimy w małą kostkę i układamy na dnie silikonowej foremki do babki. Zalewamy galaretką i odstawiamy do lodówki aż zastygnie. Zagotowujemy szklankę mleka, w pozostałym rozpuszczamy budyń. Dodajemy do gotującego się mleka. Studzimy, miksujemy z margaryną i cukrem pudrem. Masę nakładamy na malinową galaretkę. Wstawiamy do lodówki na 2 godziny. Zieloną galaretkę rozpuszczamy w szklance wrzącej wody. Połowę dodajemy do 2 serków homogenizowanych. Zabarwiamy na niebiesko odrobiną barwnika (można również od razu użyć niebieskiej galaretki, ale nie mogłam jej wczoraj dostać, więc wspomogłam się barwnikiem). Serową masę wlewamy na warstwę kremu budyniowego, wkładamy do lodówki do czasu aż zastygnie. Do pozostałej galaretki dolewamy jeszcze 1/4 szklanki wody i dokładnie mieszamy. Zalewamy zastygniętą niebieską warstwę i wkładamy do lodówki. 2-3 brzoskwinie z puszki kroimy w kostkę. Żółtą galaretkę rozprowadzamy w 1 i 1/4 szklanki wrzącej wody. Połowę płynu mieszamy z pozostałym serkiem homogenizowanym i pokrojonymi brzoskwiniami. Serową masę wlewamy na zieloną galaretkę i wkładamy do lodówki. Gdy zastygnie, wlewamy pozostałą żółtą galaretkę i kolejny raz wkładamy do lodówki- tym razem na całą noc. Babkę wyciągamy z lodówki i formę zanurzamy na około 10 sekund we wrzątku (jeśli forma ma bardzo cienkie ścianki, czas ten należy skrócić, aby się nam galaretki nie rozpuściły), odwracamy na talerz i czekamy aż sernik się nam wysunie z formy. Masa budyniowa bardzo fajnie przełamuje smak serków i galaretki, niestety trochę utrudnia wyciągnięcie deseru z formy...