Każdy zna produkty naturalne, wykonywane według starej i sprawdzonej receptury ojców benedyktynów. Słoiczki przykryte materiałem i przewiązane sznureczkiem wyglądają jak przetwory z babcinej spiżarki i sugerują, że miody, dżemy i inne smakołyki to nie tylko zwykła chemia, a sama natura i w produktach nie ma śladu ingerencji maszyn – czy na pewno?
Benedyktyni próbują odpierać zarzuty tłumacząc, że żaden zakon nie jest w stanie wyprodukować czegokolwiek bez użycia technologii. Ponadto bronią się mówiąc, że nazwa „produkty benedyktyńskie” oznacza recepturę, a nie jak wszyscy myślą - sposób produkcji.
Benedyktyni od 6 lat prowadzą własną działalność pod nazwą „Benedicite”. W swoim zasobie mają ponad 500 tradycyjnych produktów. W całej Polce można naliczyć 40 sklepów, dodatkowo prowadzą sprzedaż internetową.
Czy można mówić o oszustwie, czy to tylko naciąganie prawdy? Gdyby nie kontrola inspektoratu konsumenci tkwili by w niewiedzy. Kontrolerzy uznali, że produkty benedyktynów mają mniej naturalności niż mnisi reklamują. Ponadto śledzie które rzekomo miały pochodzić z Polski, sprowadzano z obszarów północno-wschodniego Atlantyku.
Benedyktyny zapewniają, że mimo sposobu produkcji, przetwory są doskonałej jakości i czuwa nad tym specjalna komisja zakonna. Nie łatwo określić jaki wpływa na jakość produktów użycie linii technologicznej.
Warto także zastanowić się nad nazwą, czy istnieje taki twór jak produkt naturalny. Przeważnie używa się stwierdzenia produkt tradycyjny, wyprodukowany na tradycyjnej recepturze. Nie jest łatwo dostać miano produktu tradycyjnego, jednym z warunków jest istnienie na rynku przez 25 lat.
Gość
Historia z oszukiwaniem konsumentów co do rzekomo klasztornych receptur to wierzchołek góry lodowej. Dużo więcej zła niż konsumenci, doświadczyli w tej aferze właściciele małych polskich firm, i dla Benedyktynów poprowadzili owe sklepy z Produktami Benedyktyńskimi. Dziś większość z tych, którzy działają więcej niż pół roku. Oszczędności życia włożone w ten Biznes to 100-150 tys. złotych, dziś zostają na bruku z równie wielkimi długami! Do dnia dzisiejszego wyparowało blisko 40 sklepów. Część przejęli sami Benedyktyni w zamian za długi... i tak za kapitał i trud włożony w promocję pierwotnego właściciela (dziś bankruta), gospodarują sobie w przejętym sklepie z podwójną marżą ok. 60%. Da się żyć, prawda? Dużo szokujących informacji na ten temat na forum Franchising.pl w wątku "Produkty benedyktyńskie czy warto"