Tak samo jak wielu innym czytelnikom, Szwecja nie kojarzyła się z niczym ekscytującym. Ot, po prostu jakiś zimny, dziwny kraj za morzem. W odróżnieniu od reszty, która jechała łowić ryby życia, dla mnie była to po prostu kolejna kulinarna wyprawa. Bo każdy swoje hobby ma…
Szwecja jak z bajek Astrid Lindgren
Kiedy wczesnym rankiem zjeżdżałam z pokładu promu, nie zdawałam sobie sprawy z tego, w jakim tajemniczym świecie przyjdzie mi teraz przebywać. Jako dziecko uwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn", nie spodziewałam się jednak, kiedykolwiek je zobaczyć. A jednak... Jednopasmowe drogi, ciągnące się w nieskończoność przez lasy usłane głazami, okalające niezliczoną ilość jezior, sporadycznie przecinane malutkimi miasteczkami.
Wszystkie domki w tym samym ceglanym kolorze, z białymi ramami okien. Czasami nawet sto kilometrów trasy bez stacji benzynowej, brak przydrożnych szpecących reklam. Październikowe słońce, przeświecające przez kolorowe liście przydrożnych lasów, szczelnie odgrodzonych od trasy. Szwedzi kochają swoje dzikie zwierzęta i jak zawsze pomyśleli o wszystkim. Tu po prostu jesteś częścią natury i oczywistym jest, że dbając o ekologię, dbasz o siebie.
Chcę tu wrócić
Dziś już wiem, że bardzo chciałabym tam wrócić. I nie tylko po to, żeby spróbować dżemu z maliny moroszki (która u nas jest pod ścisłą ochroną), posmakować kabanosów z renifera, nazbierać grzybów ile tylko zdołałabym unieść, ale też po to, żeby zobaczyć zorzę polarną i te olbrzymie łosie, wszechobecne na przydrożnych znakach drogowych.
Jako osoba, która naprawdę przykłada dużą wage do czystości i naturalnośći jedzenia kupowanego w sklepie, podążając do miejsca przeznaczenia, przyglądałam się z ciekawością przydrożnym polom uprawnym. Zaskoczyło mnie, jak bardzo jest ich niewiele. O ile w okolicach Ystad, na południu kraju, jest ich trochę (a ponad nimi las wiatraków), o tyle jadąc wyżej na północ, zdaje się jakbyś wjeżdżał w nieprzeniknione morze lasów, na które jakiś olbrzym rozsypał cały wór głazów. To chyba dlatego warzywa są tu tak mało popularne. Ziemia uprawna jest tu ponoć dość droga, a żeby do końca odkamienić pole, może minąć nawet sto lat, gdyż natrętne kamienie wychodzą z ziemi rok w rok. Aż smuci ten stan rzeczy, bo ten kraj aż kipi bujnością i soczystością zieleni. W kuchni szwedzkiej zatem, ulubionym warzywem jest ziemniak. Nie znaczy to oczywiście, że nie znajdziemy w lokalnych sklepach wszystkich możliwych warzyw i owoców z importu. Trzeba jednak przyznać, że są bardzo drogie.
Na sklepowych półkach znajdziecie
Gdy po długiej podróży, zatrzymaliśmy się w ostatnim miasteczku przed totalną głuszą, nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie moment zakupów w supermarkecie. Jest wszystko, czego można sobie zapragnąć, ale… w kwestii niektórych produktów, będziecie musieli snuć wiele domysłów. Któż bowiem z nas zna trudny język szwedzki? Dla takich jak ja- czytających etykiety- podróż po Szwecji będzie kulinarną wyprawą po nieznanym terenie. Napisów w języku angielskim nie ma. Dlatego mogłam mieć tylko nadzieję, że mleko i masło, które tak mi smakowały, swoją wyborność zawdzięczały naturalności, a nie dodatkowi ulepszaczy I konserwantów. Na półkach sklepowych znadziecie tu dużo żywności przetworzonej, w końcu to czwarty sektor produkcji w kraju. Nie wiem, czy te produkty są zdrowe i pozbawione chemii, ale na pewno są bardzo smaczne. Największy wybór past kawiorowych, rybnych i serowych jaki w życiu widziałam! Kanapkę możecie posmarować takim smakiem, jaki tylko możecie sobie wyobrazić.
Szwedzi bardzo lubią sery, a lady sklepowe z nabiałem ciągną się w nieskończoność. Na pewno znajdziecie coś dla siebie. Oczywiście- to nie są tanie rzeczy. Mięsa też nie zabraknie, najwięcej na półkach znajdziecie wieprzowiny. Za śmieszne pieniądze kupić tu można całą mrożoną szynkę konserwową, (otoczoną warstwą słonej galaretki), która po odmrożeniu jest całkiem smaczna i bardzo wydajna. Największe rozczarowanie (oprócz płacenia przy kasie) spotkało mnie przy półkach z rybami i krewetkami. Myślałam, że w kraju otoczonym słonymi wodami, i o tak mocno rybnej tradycji kulinarnej, będę się zajadać bezkarnie krewetkami, krabami i wszelakiej maści przetworami rybnymi. Nic z tego! Są horrendalnie drogie, najdroższe ze wszystkiego. Dlatego bardzo smaczne i niedrogie krewetki w skorupkach, kupcie sobie w Ikei w Polsce i zrealizujcie jeden z wielu szwedzkich przepisów na te żyjątka, a w Szwecji upolujcie to, co jest całkowicie naturalne i darmowe.
Bogactwa natury
Szwecja to istny raj dla wędkarzy. Jeśli Twoja pasja do wędkowania straciła na sile i zniechęciłeś się do łowienia w polskich przetrzebionych wodach to jest to dla Ciebie ratunkiem. Lokalne jeziora po prostu bulgoczą od ryb. Marzysz o złowieniu szczupaka olbrzyma, lub rekordowego sandacza czy okonia? Koniecznie jedź do Szwecji. Te ryby uważa się tu za szkodniki, które trzeba bezwzględnie tępić, gdyż jest ich tu zatrważająca ilość. Na ryby drapieżne nie obowiązują tu żadne limity wagowe (choć gwarantuję, że na pewno złowicie jakiegoś potwora), jedynie z pstrągami należy się obchodzić ostrożnie, gdyż Szwedzi bardzo je sobie cenią, a ich populacja jest znacznie mniejsza niż szczupaków czy sandaczy. Karta wędkarska jest naprawdę śmiesznie tania, a w zamian możecie łowić i zabrać tyle ryb ile tylko chcecie. Trzeba przyznać, że szwedzki szczupak obtoczony w mące i usmażony na maśle smakuje tak wybornie, że będziecie wspominać jego czysty, nie zakłócony mułem smak, jeszcze długo po powrocie do kraju.
A jeśli jesteście zapalonymi grzybiarzami, również będziecie zachwyceni. Nawet w październiku udało mi się znaleźć kilka sztuk rekordowo wielkich kurek, ale to tylko przedsmak obfitego grzybobrania. Mieszkańcy opowiadają, że tutejsze grzyby są wyjątkowo dorodne, a w lasach znajdziemy ich nieprzebraną ilość. Szczerze zachęcam do wypraw po lesie, gwarantuję, że nigdy nie zapomnicie tych zapierających dech w piesiach widoków. Wszechobecne tutaj skały pozostawione przez lądolód, nadają szwedzkim lasom nieziemski, mroczny klimat niczym z filmu Larsa Von Triera “Antychryst”. Gwarantuję, że nawet w słoneczny dzień, przejdzie Was dreszczyk emocji podczas wyprawy na grzyby.
Warto jechać do Szwecji. Naprawdę.
Szwecja jak z bajek Astrid Lindgren
Kiedy wczesnym rankiem zjeżdżałam z pokładu promu, nie zdawałam sobie sprawy z tego, w jakim tajemniczym świecie przyjdzie mi teraz przebywać. Jako dziecko uwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn", nie spodziewałam się jednak, kiedykolwiek je zobaczyć. A jednak... Jednopasmowe drogi, ciągnące się w nieskończoność przez lasy usłane głazami, okalające niezliczoną ilość jezior, sporadycznie przecinane malutkimi miasteczkami.
Wszystkie domki w tym samym ceglanym kolorze, z białymi ramami okien. Czasami nawet sto kilometrów trasy bez stacji benzynowej, brak przydrożnych szpecących reklam. Październikowe słońce, przeświecające przez kolorowe liście przydrożnych lasów, szczelnie odgrodzonych od trasy. Szwedzi kochają swoje dzikie zwierzęta i jak zawsze pomyśleli o wszystkim. Tu po prostu jesteś częścią natury i oczywistym jest, że dbając o ekologię, dbasz o siebie.
Chcę tu wrócić
Dziś już wiem, że bardzo chciałabym tam wrócić. I nie tylko po to, żeby spróbować dżemu z maliny moroszki (która u nas jest pod ścisłą ochroną), posmakować kabanosów z renifera, nazbierać grzybów ile tylko zdołałabym unieść, ale też po to, żeby zobaczyć zorzę polarną i te olbrzymie łosie, wszechobecne na przydrożnych znakach drogowych.
Jako osoba, która naprawdę przykłada dużą wage do czystości i naturalnośći jedzenia kupowanego w sklepie, podążając do miejsca przeznaczenia, przyglądałam się z ciekawością przydrożnym polom uprawnym. Zaskoczyło mnie, jak bardzo jest ich niewiele. O ile w okolicach Ystad, na południu kraju, jest ich trochę (a ponad nimi las wiatraków), o tyle jadąc wyżej na północ, zdaje się jakbyś wjeżdżał w nieprzeniknione morze lasów, na które jakiś olbrzym rozsypał cały wór głazów. To chyba dlatego warzywa są tu tak mało popularne. Ziemia uprawna jest tu ponoć dość droga, a żeby do końca odkamienić pole, może minąć nawet sto lat, gdyż natrętne kamienie wychodzą z ziemi rok w rok. Aż smuci ten stan rzeczy, bo ten kraj aż kipi bujnością i soczystością zieleni. W kuchni szwedzkiej zatem, ulubionym warzywem jest ziemniak. Nie znaczy to oczywiście, że nie znajdziemy w lokalnych sklepach wszystkich możliwych warzyw i owoców z importu. Trzeba jednak przyznać, że są bardzo drogie.
Na sklepowych półkach znajdziecie
Gdy po długiej podróży, zatrzymaliśmy się w ostatnim miasteczku przed totalną głuszą, nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie moment zakupów w supermarkecie. Jest wszystko, czego można sobie zapragnąć, ale… w kwestii niektórych produktów, będziecie musieli snuć wiele domysłów. Któż bowiem z nas zna trudny język szwedzki? Dla takich jak ja- czytających etykiety- podróż po Szwecji będzie kulinarną wyprawą po nieznanym terenie. Napisów w języku angielskim nie ma. Dlatego mogłam mieć tylko nadzieję, że mleko i masło, które tak mi smakowały, swoją wyborność zawdzięczały naturalności, a nie dodatkowi ulepszaczy I konserwantów. Na półkach sklepowych znadziecie tu dużo żywności przetworzonej, w końcu to czwarty sektor produkcji w kraju. Nie wiem, czy te produkty są zdrowe i pozbawione chemii, ale na pewno są bardzo smaczne. Największy wybór past kawiorowych, rybnych i serowych jaki w życiu widziałam! Kanapkę możecie posmarować takim smakiem, jaki tylko możecie sobie wyobrazić.
Szwedzi bardzo lubią sery, a lady sklepowe z nabiałem ciągną się w nieskończoność. Na pewno znajdziecie coś dla siebie. Oczywiście- to nie są tanie rzeczy. Mięsa też nie zabraknie, najwięcej na półkach znajdziecie wieprzowiny. Za śmieszne pieniądze kupić tu można całą mrożoną szynkę konserwową, (otoczoną warstwą słonej galaretki), która po odmrożeniu jest całkiem smaczna i bardzo wydajna. Największe rozczarowanie (oprócz płacenia przy kasie) spotkało mnie przy półkach z rybami i krewetkami. Myślałam, że w kraju otoczonym słonymi wodami, i o tak mocno rybnej tradycji kulinarnej, będę się zajadać bezkarnie krewetkami, krabami i wszelakiej maści przetworami rybnymi. Nic z tego! Są horrendalnie drogie, najdroższe ze wszystkiego. Dlatego bardzo smaczne i niedrogie krewetki w skorupkach, kupcie sobie w Ikei w Polsce i zrealizujcie jeden z wielu szwedzkich przepisów na te żyjątka, a w Szwecji upolujcie to, co jest całkowicie naturalne i darmowe.
Bogactwa natury
Szwecja to istny raj dla wędkarzy. Jeśli Twoja pasja do wędkowania straciła na sile i zniechęciłeś się do łowienia w polskich przetrzebionych wodach to jest to dla Ciebie ratunkiem. Lokalne jeziora po prostu bulgoczą od ryb. Marzysz o złowieniu szczupaka olbrzyma, lub rekordowego sandacza czy okonia? Koniecznie jedź do Szwecji. Te ryby uważa się tu za szkodniki, które trzeba bezwzględnie tępić, gdyż jest ich tu zatrważająca ilość. Na ryby drapieżne nie obowiązują tu żadne limity wagowe (choć gwarantuję, że na pewno złowicie jakiegoś potwora), jedynie z pstrągami należy się obchodzić ostrożnie, gdyż Szwedzi bardzo je sobie cenią, a ich populacja jest znacznie mniejsza niż szczupaków czy sandaczy. Karta wędkarska jest naprawdę śmiesznie tania, a w zamian możecie łowić i zabrać tyle ryb ile tylko chcecie. Trzeba przyznać, że szwedzki szczupak obtoczony w mące i usmażony na maśle smakuje tak wybornie, że będziecie wspominać jego czysty, nie zakłócony mułem smak, jeszcze długo po powrocie do kraju.
A jeśli jesteście zapalonymi grzybiarzami, również będziecie zachwyceni. Nawet w październiku udało mi się znaleźć kilka sztuk rekordowo wielkich kurek, ale to tylko przedsmak obfitego grzybobrania. Mieszkańcy opowiadają, że tutejsze grzyby są wyjątkowo dorodne, a w lasach znajdziemy ich nieprzebraną ilość. Szczerze zachęcam do wypraw po lesie, gwarantuję, że nigdy nie zapomnicie tych zapierających dech w piesiach widoków. Wszechobecne tutaj skały pozostawione przez lądolód, nadają szwedzkim lasom nieziemski, mroczny klimat niczym z filmu Larsa Von Triera “Antychryst”. Gwarantuję, że nawet w słoneczny dzień, przejdzie Was dreszczyk emocji podczas wyprawy na grzyby.
Warto jechać do Szwecji. Naprawdę.