Bloger Tygodnia - Z kuchni do kuchni

Dzisiaj w cyklu Bloger Tygodnia gościmy Katarzynę Franiszyn-Luciano, autorkę bloga z Kuchni do kuchni. Jej potrawy oceniane są przez najsurowsze jury wszechczasów. Podczas gotowania często improwizuje. Przekonała się, że każdą trudną sytuację można przekuć w sukces. Kto ją inspiruje i jaki wpływ na jej życie miała podróż do Włoch? Przeczytajcie!

         
ocena: 5/5 głosów: 1
Bloger Tygodnia - Z kuchni do kuchni
fot. Katarzyna Franiszyn-Luciano
Kasia to bardzo silna osoba, pozytywnie nastawiona do ludzi i do życia. Z doświadczeń, które przed nią stanęły wycisnęła to co najlepsze. Jej historia potwierdza zasadę, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Dowiedzcie się, co spowodowało, że zakochała się w kuchni włoskiej, a jednocześnie pozostała wierna rodzimym smakom.

Blog Z kuchni do kuchni zachwyca różnorodnością, barwami i zapachami. To jedno z tych miejsc, obok którego trudno przejść obojętnie. Zapraszamy Was w fascynującą i pełną wrażeń polsko-włoską podróż.

ciasto borówkowe

Kasiu, zdradź nam kilka faktów o sobie. Co robisz poza prowadzeniem bloga? Dla kogo gotujesz?

Mam 38 lat, gotuję dla najbliższej rodziny, a ocenia mnie najsurowsze jury tych czasów, mianowicie Sara lat 8 i Maria Concetta lat 6. Dwie małe Włoszki wychowane na makaronie, parmezanie, rybach i mnóstwie zieleniny!

Ponadto gotuję również „dla kogo popadnie i dla tego kto się nawinie”. Poza tym jestem szalona, zwariowana i nie lubię jak ktoś do mnie mówi „proszę pani”- staram się jak najszybciej wyprowadzić rozmówcę z błędu. Nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktów, choć przyznam, że odkąd pamiętam zawsze miałam z tym trudności.

W szkole średniej - w klasie maturalnej - z braku samoakceptacji, zachorowałam na anoreksję i miałam wstręt, autentyczny wstręt do jedzenia! No i skończyłam w szpitalu. Pół roku przeleżałam,ale maturę zdałam.

To zaskakujące, jak niektóre wydarzenia z życia osobistego, niejednokrotnie trudne i sprzeczne stają się swoistym zapalnikiem i początkiem czegoś nowego. Gdybym nie wyjechała do Włoch, po prostu umarłabym z głodu, a bloga kulinarnego na pewno bym nie miała.

szybkie muffiny penne z octem balsamicznym

Co cię napędza w życiu? Kto Cię inspiruje?

To pozornie łatwe pytanie. Nie mam jednej konkretnej osoby, którą mogłabym wskazać. Jest ich kilka. Są to również osoby z włoskiej rodziny, które potrafią zrobić coś z niczego, w czasie dość krótkim i o każdej porze. Teściowa, która całe życie gotowała jak Sycylijka pomimo, że jest Rzymianką! Parę składników, uno due tre e buon appetito!

Inspirują mnie ludzie, którzy nie panikują w kuchni, ludzie którzy traktują kuchnię jak św. Hildegarda z Bingen - jej kuchnia przynosiła zdrowie i radość. Jesteśmy tym co jemy, stare porzekadło, jakże prawdziwe w dzisiejszych czasach. Pokaż mi swoja lodówkę, a powiem ci co cię boli. Bardzo lubię panią Magdę Gessler za ogrom dobrej energii i za to, że lubi to co robi. Przy tym wszystkim jest taka zjawiskowa, kolorowa i pozytywna.

Nazwa Twojego bloga to "Z kuchni do kuchni". Rozumiem, że chodzi o płynne przechodzenie z kuchni włoskiej do polskiej i odwrotnie, czy tak?

Tak, chodzę z kuchni do kuchni. Z kuchni babci, mamy, aż po kuchnię teściowej i sąsiadek włoskich. Nie trzymam się kurczowo jednego trendu, nie podążam za modą, idę za intuicją i gotuję to na co akurat mam ochotę. Dokładnie tak.

Gdy budzę się rano, czuję, że kręci mi się w głowie i jest mi zimno, to wiem, że najwyższy czas na koktajl z imbiru i buraka. Widzę, że dzieci mi za bardzo podskakują? Robię im ciasto z lawendą. Jak zaczynam tęsknić za słońcem i Sycylią, to momentalnie powstają włoskie smaki. Tułam się po kuchni, przebiegam z jednej do drugiej, ale moją wytyczną jest zazwyczaj samopoczucie i zachcianki.

kakaowe naleśniki

Jak zaczęła się Twoja przygoda z kuchnią włoską? Jak się ona rozwijała?

Moja przygoda z kuchnią włoską zaczęła się dość nietypowo i niezbyt przyjemnie. Po uzyskaniu dyplomu naszła mnie chęć na wyjazd w celu „dorobienia sobie”. Miałam zaklepaną pracę we Włoszech - cieplutką posadę, przy starszej pani jako „dama da compagnia”. Wraz z koleżanką wsiadłam w autobus. Byłam stuprocentowo pewna, że jadę „do babci”. Po wyjściu z autobusu po północy, nikt mnie nie odebrał. Po koleżankę nad ranem przyjechał Włoch, który od razu zrozumiał co się stało i chętnie zaoferował mi pomoc.

Nie znałam wtedy ani jednego słowa po włosku. Raz kozie śmierć. Pomyślałam. I pojechaliśmy. Koleżanka do… babci, a ja? Do pizzerii i baru. Postawili mnie nazajutrz za barem. Nigdy tego nie zapomnę. Miałam tydzień na naukę włoskiego, opanowałam podstawy dość szybko. Musiałam błyskawicznie opanować serwowanie i przyrządzanie przystawek, robienie kawy (to nie było takie proste, moją pierwszą kawę pewien Włoch ostentacyjnie wylał do… doniczki z kaktusem).

Potem robiłam pizzę, pomagałam szefowej w przygotowywaniu domowego Limoncello (likier cytrynowy), zbierałam oliwki i migdały.

Następnie trafiałam do rodzin włoskich, gdzie przyglądałam się i robiłam „to co mi akurat kazali” w kuchni i przy garnkach i w ten sposób nauczyłam się kuchni poszczególnych regionów i mogę powiedzieć, że co dom włoski, to inna kuchnia i co dom to święte przekonanie, że tę potrawę tak należy robić i basta!

makaron dla dzieci zupa grzybowa inaczej

Co jest pociągającego w kuchni włoskiej?

Dosłownie wszystko! Począwszy od składników - co region to produkt, otoczony czcią prawie! Kiedy mieszkałam w regionie Piemont pod Turynem - który słynie ze święta czekolady i kawy - miałam okazję jeździć na sagry kasztana, dziczyzny, wina, serów, ziemniaka, miodu, nalewek itd! Kuchnia włoska z pozoru opierająca się na pizzy i makaronie to kuchnia zaczarowana jakością i podejściem do gotowania.

Niezwykłe jest to, że domownicy jedzą w wyznaczonej przez wewnętrzny rytm domu porach. Ordynator szpitala i znany włoski chirurg przybywał do domu o 11.45, by usiąść za stołem, który nakrywałam mu w salonie i równo o godzinie 12.00 spożywał kulę mozzarelli z chlebem, który wcześniej opiekałam mu w opiekaczu. Potem po 15.00 przyjeżdżał, by zabrać psy na spacer i zjadał również swój ukochany makaron z serem Pecorino Romano.

Miał ponad 80 lat, wyglądał na 60. Ciągle pracował, energii mu nie brakowało. Jadł naprawdę prosto i pił jeden typ wody mineralnej, która musiała być zawsze w domu. Wieczorem podjadał wafelki waniliowe i suche ciasteczka dla dzieci z Wit.D. Musiałam mu je kupować i uzupełniać zapasy w szafce na łakocie.

Włosi kochają jeść. Kochają się spotykać przy jedzeniu. Nie plotkują przy obiedzie i kolacji na temat innych. Śniadania spożywają zazwyczaj w barze o świcie. Im wcześniej… tym lepsze cornetti! Kuchnia włoska to kuchnia tradycyjna, ale okraszona (dzisiaj) improwizacją. Nie spotkałam się z czymś nie do zjedzenia. Nie bez powodu kuchnia śródziemnomorska została wpisana do Księgi skarbów UNESCO. To kuchnia, która leczy, jednoczy, rozwesela, pozbawia stresu!

bakłażany po sycylijsku

Jaka jest największa różnica między kuchnią polską a kuchnią włoską? Z drugiej strony czy są jakieś punkty styczne?

Moim osobistym zdaniem różnic jest wiele. Od czasu przygotowania danego dania, po choćby jakość produktów. W kuchni włoskiej zrobimy makaron z 3 składników, w polskiej będziemy to jakoś ubogacać, dlaczego? Bo pomidory są za kwaśne, bo bazylia nie ma aromatu, bo oliwa z oliwek jest dziwnego pochodzenia, w kuchni polskiej niejednokrotnie musimy podkręcać smak.

Kuchnia włoska tego nie wymaga. Tam smak nakręca się sam. U nas jemy z doskoku. Czasem na stojąco. Niejednokrotnie boimy się rodzinnych spotkań przy wspólnym stole. We Włoszech nie ma mowy o jedzeniu w samotności. Wiele razy wpadałam do sąsiadów na Sycylii w porze obiadowej i w sekundzie miałam już moją porcję tego, co akurat jadali w tym momencie. Kawałek chleba, oliwki z warzywami lub sery i szynka, chleb albo np. makaron z tuńczykiem i parmezanem. Kluczową sprawą w kuchni włoskiej jest jakość produktu, bez względu na cenę. Włosi wolą nie zjeść niż zjeść coś niewiadomego pochodzenia czy zamiennik.

Jakie produkty zawsze znajdziemy w Twojej lodówce?

Wytrawne czerwone wino do gotowania potraw bądź białe. Pecorino Romano lub Parmezan, paprykę, pomidory, suszone śliwki, pomidory suszone w oleju, mango, imbir, granat, mleko kokosowe, sałatę lub szpinak, brokuły lub kalafiora naprzemiennie, marchewkę, mleko. Czasem można spotkać grappę z sokiem z jagód, robioną przez mamę przyjaciółki z Monfalcone.

krem z dyni koktajl odchudzający

Chyba jesteś osobą, która dba o szczegóły. Twoje przepisy są dopracowane w każdym calu. Skąd ta precyzja?

U mnie precyzja jest tylko w smaku, który musi się podobać tym, dla których gotuję. Nie jest to łatwe. Kiedy np. dzieci biorą antybiotyki ich smaki zmieniają się niesamowicie. To co smakowało im wczoraj, dziś jest nie do zjedzenia itd. Dbam o szczegóły, kiedy fotografuję lub podaję danie. Ciągle się uczę, ale nie obsesyjnie. Potykam się na każdym kroku, ale wstaję i idę dalej. To fajna przygoda. Przede wszystkim jemy oczami. Trawienie u mnie rozpoczyna się od narządu wzroku.

Z drugiej strony przyznajesz, że nie trzymasz się ściśle miar i wag oraz składników, które znajdujesz w przepisach. Lubisz improwizować w kuchni?

Dobre pytanie i mogę powiedzieć tak: ja w mojej kuchni tylko improwizuję. Bo często zdarza się sytuacja, że czegoś mi brakuje do danego przepisu. Nie wpadam w panikę. Po prostu improwizuję, bo z drugiej strony to jest bardzo sprytne. Działa intuicja. Są przepisy, których musimy się trzymać kurczowo. Bardzo tego nie lubię, bo jestem trochę niepokorna. Zawsze dodam swoje trzy grosze. Często zastępuję produkty w przepisie moimi własnymi, które akurat znajdę w lodówce.

Improwizuję zawsze na korzyść drugiej osoby. Bo ja widzę w niej człowieka, który ma niejednokrotnie różne dolegliwości, czasem poważne niedobory witaminowe. Improwizuję ze wszystkimi typami posiłków - od koktajlu po przekąskę. Staram się podawać je w taki sposób, aby z pozoru niejadalne danie, stało się ucztą dla zmysłów. 300 g cukru? Nie, 250 g i to brązowego. 6 jabłek? Nie, 10! 150 g margaryny? Niekoniecznie, może dodam olej kokosowy?

chłodnik ze świeżego ogórka

Jakie jest Twoje największe marzenie związane z kulinariami?

Nietypowe! Chciałabym w jednym palcu mieć wiedzę kucharzy wybitnie gotujących dla ludzi z różnymi dolegliwościami. Ktoś np. mówi mi, że dolega mu to i to, a ja jestem w stanie doradzić mu, które produkty powinien jeść, a z których mógłby zrezygnować. Chciałabym też tworzyć kombinacje jadalne z rzeczy, które na przykład wzbudzają wstręt u dzieci. Moje kolejne marzenie? Warsztaty kulinarne z Markiem Zarembą, autorem bloga Gotuj zdrowo i wyjazd na turnus, który prowadzi.

Chciałabym się podzielić przepisem na ciasto lawendowe św. Hildegardy z Bingen

Ciasto lawendowe św.Hildegardy z Bingen

ciasto lawendowe


Składniki:
- 200 g masła
- 200 g nierafinowanego cukru trzcinowego
- 4 jajka
- 200 g białej mąki orkiszowej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- opakowanie cukru wanilinowego
 
Sposób przygotowania:
Masło miksować z cukrem i stopniowo dodawać jajka. Następnie mąkę orkiszową, miksować do połączenia składników. Dodać proszek do pieczenia, cukier wanilinowy i kwiaty lawendy. Połączyć razem na gładką masę.

Ciasto przełożyć do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i piec 50 minut w piekarniku z termoobiegiem rozgrzanym do 160 C. Wyjąć ciasto z piekarnika, odstawić na 5 minut, po czym przełożyć z foremki na kratkę z piekarnika. Na zdrowie!

Przed podaniem posypać ciasto cukrem pudrem jeśli chcecie lub zrobić lukier.