Polak nie jest głupi, ocyganić się tak łatwo nie da. Jak cukiernik chce zarobić nieuczciwie na tradycji rogala i doda tańsze składniki - rogale z półek nie zejdą. Bo prawdziwego rogala wyczuć można ponoć na kilometr. A rogal pachnie, oj pachnie...
Biały mak, bakalie i 250 gramów słodkiej przyjemności
Rogal świętomarciński to wypiek niebylejaki. Od 2008 roku jego receptura jest ściśle określona - ma ważyć od 200 do 250 gramów, a nadziewany białym makiem i bakaliami. Bakaliami też niebylejakimi - bo jak mawiają w Poznaniu - choćbyś i całą wuchtę rogali z kiepskim nadzieniem upiekł, ta się nie sprzeda. I prawda, bo z pierwszym kęsem poznać można, czy oryginał to, czy podróbka.
Swoje święto rogale mają 11 listopada - w imieniny św. Marcina. To wtedy do Poznania zjeżdżają turyści i wykupują cały sklepowy asortyment. Za dobrego rogala zapłacą i 9 czy 10 złotych, grunt, by był oryginalny, świeżo pieczony. W tym roku kolejne 102 firmy uzyskały specjalny certyfikat, dzięki któremu tak mogą nazywać swoje wypieki. Miejmy nadzieję, że wszystkim im możemy zaufać i w rogalach znajdziemy prawdziwy biały mak, nie jakieś tam ziemniaki z kaszą manną...
Rekordowa sprzedaż
Przypada oczywiście 11 listopada, a właściwie przez cały miesiąc. W tym roku zdecydowano się na ciekawą kampanię promocyjną - w Warszawie i w Krakowie ustawiono pachnące rogalami plakaty, które miały kusić swoim oryginalnym zapachem. I kusiły - ludzie na przystankach autobusowych, gdzie zawieszono plakaty, podchodzili i wąchali, wąchali aż... cały zapach wywąchali. Dzisiaj na plakatach mozemy przeczytać, że "zapach został skradziony", a po oryginalny trzeba się wybrać do Poznania.
Lepszej akcji reklamowej nie można było sobie chyba wymarzyć. No może z wyjątkiem darmowych próbek pysznych rogali. Kto wie, może za rok...
Kasa, kasa, kasa...
Czy na świętomarcińskich rogalach można zarobić pierwszy milion (przy założeniu, że pierwszego miliona nie zamierzamy kraść)? Odpowiedź brzmi - jak najbardziej tak, ale najpierw niemało trzeba zainwestować. Biały mak kosztuje sporo, ok. 15 zł za kilogram. Bakalie z wyższej półki, dobre jakościowo. No i ciasta też niemało, bo minimum 200 g. Jak bedziesz próbować wciskać tańszy zamiennik, nie dość, że ludzie nie kupią, to i zyskasz sobie (nie)sławę. A żaden cukiernik nie chce, żeby kojarzono go z podróbkami, zwłaszcza, gdy psuje tradycję wypieku.
W tym roku dodatkowo uruchomiono internetową sprzedaż rogali. I to był chyba kolejny strzał w dziesiątkę, bo sprzedano już prawie tonę, wartą ponad 30 tysięcy złotych, a cukiernicy zapowiadają, że na 11 listopada przygotują... 600 ton! To do zobaczenia w Poznaniu!!
Biały mak, bakalie i 250 gramów słodkiej przyjemności
Rogal świętomarciński to wypiek niebylejaki. Od 2008 roku jego receptura jest ściśle określona - ma ważyć od 200 do 250 gramów, a nadziewany białym makiem i bakaliami. Bakaliami też niebylejakimi - bo jak mawiają w Poznaniu - choćbyś i całą wuchtę rogali z kiepskim nadzieniem upiekł, ta się nie sprzeda. I prawda, bo z pierwszym kęsem poznać można, czy oryginał to, czy podróbka.
Swoje święto rogale mają 11 listopada - w imieniny św. Marcina. To wtedy do Poznania zjeżdżają turyści i wykupują cały sklepowy asortyment. Za dobrego rogala zapłacą i 9 czy 10 złotych, grunt, by był oryginalny, świeżo pieczony. W tym roku kolejne 102 firmy uzyskały specjalny certyfikat, dzięki któremu tak mogą nazywać swoje wypieki. Miejmy nadzieję, że wszystkim im możemy zaufać i w rogalach znajdziemy prawdziwy biały mak, nie jakieś tam ziemniaki z kaszą manną...
Rekordowa sprzedaż
Przypada oczywiście 11 listopada, a właściwie przez cały miesiąc. W tym roku zdecydowano się na ciekawą kampanię promocyjną - w Warszawie i w Krakowie ustawiono pachnące rogalami plakaty, które miały kusić swoim oryginalnym zapachem. I kusiły - ludzie na przystankach autobusowych, gdzie zawieszono plakaty, podchodzili i wąchali, wąchali aż... cały zapach wywąchali. Dzisiaj na plakatach mozemy przeczytać, że "zapach został skradziony", a po oryginalny trzeba się wybrać do Poznania.
Lepszej akcji reklamowej nie można było sobie chyba wymarzyć. No może z wyjątkiem darmowych próbek pysznych rogali. Kto wie, może za rok...
Kasa, kasa, kasa...
Czy na świętomarcińskich rogalach można zarobić pierwszy milion (przy założeniu, że pierwszego miliona nie zamierzamy kraść)? Odpowiedź brzmi - jak najbardziej tak, ale najpierw niemało trzeba zainwestować. Biały mak kosztuje sporo, ok. 15 zł za kilogram. Bakalie z wyższej półki, dobre jakościowo. No i ciasta też niemało, bo minimum 200 g. Jak bedziesz próbować wciskać tańszy zamiennik, nie dość, że ludzie nie kupią, to i zyskasz sobie (nie)sławę. A żaden cukiernik nie chce, żeby kojarzono go z podróbkami, zwłaszcza, gdy psuje tradycję wypieku.
W tym roku dodatkowo uruchomiono internetową sprzedaż rogali. I to był chyba kolejny strzał w dziesiątkę, bo sprzedano już prawie tonę, wartą ponad 30 tysięcy złotych, a cukiernicy zapowiadają, że na 11 listopada przygotują... 600 ton! To do zobaczenia w Poznaniu!!
pszczolkaanulka
Bahus
Etna
Gość