Kiedy miałam już w garści gotowy wywiad z Basią (prowadzącą na co dzień bloga lunchblog), zaczęłam zastanawiać się czy fakt, że mam przyjemność współpracować z nią na co dzień ułatwi mi napisanie wstępu do wywiadu?
Zdecydowanie! Musicie wiedzieć, że kiedy Basia zasiliła nasze szeregi śmialiśmy się - z racji jej zawodu - że skończą się słodkie piątki w redakcji. Szybko okazało się, jak bardzo się pomyliliśmy.
Choć pracujemy razem ponad miesiąc, nie mam wątpliwości co do tego, że Basia jest osobą, z którą można przysłowiowe konie kraść, a w człowieku widzi... przede wszystkim człowieka.
Mam nadzieję, że odniesiecie podobne wrażenie po przeczytaniu naszej rozmowy. Przekonacie się, że "dietetyk też człowiek", a także dowiecie się dlaczego już dziś nie mogę doczekać się listopada, kiedy przy smakowitym cieście, które przyniesie (mam nadzieję!) będziemy świętować jej urodziny. Zachęcam gorąco do przeczytania wywiadu!
Przyznaj się - czy sama stosowałaś kiedykolwiek jakieś diety?
Mam swoją własną, prywatną klasyfikację dietetyków. Dzielę ich na tych, którzy kiedykolwiek w swoim życiu mieli potrzebę zastosowania diety, niekoniecznie tej odchudzającej i tych, którzy diety znają tylko w teorii. Ci pierwsi są znacznie bliżej Pacjenta, bo wiedzą, że zmiana nawyków żywieniowych nie jest łatwa.
Byłam pulchnym dzieckiem i to wtedy zaczęłam interesować się żywieniem, tak już zostało. Do dziś utrzymanie optymalnej masy ciała wymaga ode mnie sporo wysiłku, tym bardziej, że na pewnym etapie swojego życia otarłam się także o drugi biegun – zaburzenia odżywania. Mam zatem świadomość jak człowiek funkcjonuje na obu krańcach i to daje mi perspektywę oraz znacznie większe zrozumienie dla Pacjenta.
Wiesz, niektórzy mówią, że to nieprofesjonalne…Zdarza mi się z emocji po spotkaniu z Pacjentem z dużymi problemami nie spać i wciąż myśleć „Jak pomóc?”. Sądzę, że to jest jednak po prostu ludzkie i zupełnie normalne. Gdy przestanę się przejmować uznam, że pora zmienić zawód.
Jak do Twojego codziennego życia - biorąc pod uwagę Twoje wykształcenie - ma się powiedzenie "szewc bez butów chodzi"? Czy sama starasz się przestrzegać zasad zdrowego odżywiania? Jak to wygląda u Ciebie na co dzień?
Nie jestem dietetykiem radykałem, który żyje na jarmużu i jagodach goji. Niemniej jednak nie wyobrażam sobie dnia bez regularnych posiłków. Zawsze jem 4-5 razy dziennie, inaczej żyć nie umiem! Dbam o urozmaicenie ale rzadko gotuję, brakuje mi na to czasu. Mam jednak na to rozwiązanie. Słoiki! Jak przystało na osobę, która sprowadziła się do Warszawy kocham słoiki!
Przygotowuję duży gar leczo, kaszotto, zupy a potem siup do słoika, pasteryzacja i zapas obiadów czeka grzecznie w lodówce. Mam też to szczęście, że gdy jestem mocno zabiegana dbają o mnie najbliższe osoby i jak ostatnio z zaskoczenia znajduję w lodówce słój pełen pysznej, wypełnionej warzywami szczawiowej! Mniam!
Na pewno jest takie danie, deser, produkt, które ciężko byłoby określić mianem "zdrowego" a mimo to masz do niego słabość. Co to takiego?
No jest... Nie będzie zaskoczeniem gdy powiem, że to danie z dzieciństwa. Mama zawsze robiła je dla mnie gdy wracałam z wycieczki szkolnej, obozu. To... makaron z białym serem i skwarkami - pyszny, ale jem raz od święta! Ach jest coś jeszcze, babcine ciasto sezonowe: zimny lodowiec z truskawkami z kremem na bazie masła, aj! Tak jak wspominałam nie jestem dietetykiem radykałem.
Czy jako dietetyk, układając jadłospis dla pacjenta zdarzyło Ci się pomyśleć: "hm, kiepsko, jak to dobrze, że ja nie muszę odżywiać się w ten sposób!"
Owszem zdarza mi się. Najczęściej wtedy, gdy ktoś nie lubi całej „litanii” produktów i przez to jadłospisy są ubogie smakowo, a ja muszę z tego wyczarować pełnowartościową dietę. To naprawdę niezła gimnastyka umysłowa. Zastanawiam się wtedy jak przemycić coś nowego i najczęściej się udaje.
Na blogu piszesz, że jest on niejako odpowiedzią na potrzebę, którą dostrzegłaś wykonując swoją pracę. Czy był jakiś bezpośredni impuls, który spowodował, że zaczęłaś na serio myśleć o tym, by podpowiadać ludziom, co smacznego, szybkiego (i zdrowego!) mogliby zabierać ze sobą do pracy?
Nie przypominam sobie by był to bezpośredni impuls, raczej seria impulsów od moich podopiecznych, seria narzekań. „Nie dam rady, nie mam czasu, a jak mam jeść, gdy pracuję 10 godzin...”. Blog miał pokazać, że się da!
Co poradziłabyś osobom, które nie przygotowały posiłku poprzedniego dnia, zaspały rano do pracy i muszą skorzystać z produktów dostępnych w sklepie? Co poleciłabyś na śniadanie i II śniadanie?
Ha! To będzie kontrowersyjna odpowiedź. Gdy zaspaliście najłatwiej będzie Wam zrobić... kanapkę! Polacy kochają kanapki, znając zasady „konstrukcji kanapki” możecie uczynić z niej szybki i wartościowy posiłek. Zacznijcie od dobrego pieczywa żytniego na naturalnym zakwasie, (które dostarczy błonnika i węglowodanów złożonych) lub bułki grahamki i posmarujcie cienko prawdziwym masłem. Dołóżcie do tego źródło białka: jajko na twardo, pieczoną pierś z kurczaka, wędzonego pstrąga, ser kozi i co najmniej 3 różne rodzaje warzyw, np. rukolę, plastry pomidora i kiełki lucerny.
II śniadanie to przekąska - wystarczy większy owoc, 2 garści orzechów, kilka suszonych owoców (niesiarkowanych i niedosładzanych). Dobrze zaopatrzona szuflada w pracy to podstawa II śniadań i podwieczorków.
Czy to co jemy ma wpływ na nasze samopoczucie? Konkretnie mam na myśli humor - czy istnieje taka grupa produktów, która poprawia samopoczucie - dosłownie? Po których stajemy się bardziej zadowoleni i weselsi? (oczywiście poza czekoladą, która jest antidotum na wszystkie smutki świata)
Nie ma takich produktów spożywczych, które na już, na teraz poprawiają humor; no może z wyjątkiem alkoholu, ale nie o to z pewnością pytałaś. Czekolada owszem i wszystko co słodkie, bo cukier pobudza w mózgu ten sam ośrodek, który odpowiedzialny jest za przyjemność odczuwaną po zażyciu kokainy. Są badania, które pokazują, że cukier uzależnia nawet bardziej. Czy wiesz, że myszy mające do wyboru roztwór z glukozą (cukier prosty) i roztwór z kokainą wybierają ten z cukrem? To przerażające!
Wracając jednak do zdrowego żywienia - dobry nastrój zapewni nam stabilne stężenie glukozy we krwi, a do tego potrzeba regularnych posiłków. Duże znaczenie mają także witaminy z grupy B, magnez oraz tryptofan (aminokwas). Jeśli chcecie uśmiechać się od rana jedzcie pełnoziarniste produkty zbożowe, orzechy, nasiona roślin strączkowych, banany i fermentowane produkty mleczne.
Powiedz, czy odżywiając się racjonalnie, zdrowo, starając się prowadzić zdrowy tryb życia można od czasu do czasu spożywać alkohol? Na który gatunek najlepiej się zdecydować? Lepiej wypić dwie lampki wina niż 2 piwa?
W zasadzie odpowiedź na to pytanie zawarta jest w jego treści. Kluczowe są słowa „od czasu do czasu” i nie ma tu znaczenia jaki gatunek alkoholu wybierzecie z jednym wyjątkiem. Bardzo proszę „nie ładujcie” w siebie dodatkowego cukru wraz z kolorowymi drinkami, no i stawiajcie na jakość: dobre piwo, dobre wino wytrawne/półwytrawne. Alkohol jest dość kaloryczny, gram czystego alkoholu to 7 kcal, tłuszczy 9 kcal, zaś białek i węglowodanów tylko 4 kcal, dlatego osoby odchudzające się powinny na niego szczególnie uważać.
Co znaczy od czasu do czasu? Lampka wina/małe piwo maks 2-3 razy w tygodniu. Coraz więcej badań wskazuje, że osoby pijące umiarkowane ilości alkoholu mają zdrowsze serca, przy czym prawdopodobnie jest to związane z oddziaływaniem samego etanolu, nie zaś jak kiedyś powszechnie mówiono substancji aktywnych z wina.
Muszę przyznać, że jestem wielbicielką dobrego piwa. Pyszna, aromatyczna, zimna IPA i długie rozmowy na balkonie - idealny przepis na piątkowy wieczór.
Co uważasz za swój największy dotychczasowy sukces zawodowy?
Za każdym razem szeroko się uśmiecham i głośno śmieję się w środku, w sercu, gdy moi Pacjenci mogą zmniejszyć dawki leków w wyniku stosowania diety zaleconej przeze mnie. Czuję wtedy, że mam realny wpływ na długość ich życia i uwierz - ta świadomość jest bardzo wzruszająca.
Jakie produkty najczęściej można znaleźć w Twojej lodówce? Gdybyśmy dzisiaj weszli do Ciebie do domu, na pewno znaleźlibyśmy tam...?
Pomidory, przecier pomidorowy, pesto czerwone - nie ma życia bez pomidorów! Dobry razowy chleb, hummus, przegląd wszelkich kasz, pełnoziarniste makarony, suszone śliwki kalifornijskie, różne gatunki orzechów. Są też banany, sezonowe owoce, kefir i moja ukochana rukola! Wyczaruję z tego zdrowe menu na cały dzień.
Najbardziej niezdrowa, kaloryczna potrawa lub deser, jakie miałaś okazję jeść to...?
Hmm impulsywnie nie przychodzi mi nic do głowy, poza tym do czego przyznałam się już wcześniej. Może to wynikać z tego, że nie rozpamiętuję i nie wyrzucam sobie kalorycznych szaleństw. Jestem kulinarną hedonistką, lubię cieszyć się smakiem potraw (miewam z tym problem, gdy się stresuję, wtedy trzeba mnie dokarmiać na siłę) i jeśli grzeszę to robię to świadomie, rzadko i w małych ilościach.
Czy jest taka potrawa, którą uwielbiasz jeść ale... nie umiesz jej przyrządzać (lub efekty Twojej kulinarnej pracy w tym przypadku są niezadowalające?)
Mam dwie lewe ręce do wszelkich wypieków słodkich i słonych. Kilka razy mi się nie udało, a teraz, gdy mam się do tego zabrać zła jestem od samego początku, a bez serca do pieczenia nie podchodź.
Czy Twoja wiedza przekłada się cały czas na codzienne życie? Na przykład, idąc do restauracji zamówisz tłuste żeberka, bo je uwielbiasz i masz na nie teraz ochotę czy jednak kierujesz się "zdrowym rozsądkiem"?
Ależ to właśnie wiedza pozwala mi zachować zdrowy rozsądek, jedno łączy się z drugim. Wiedza i zdrowy rozsądek sprawiają, że wiem, iż zjedzenie żeberek w wyjątkowej sytuacji mnie „nie zabije”, choć za żeberkami akurat nie przepadam.Bardzo ważne jest, by pamiętać, że znacznie ważniejsze od jednorazowych wybryków są stałe, codzienne i powtarzalne zdrowe nawyki żywieniowe, bo to one na nas oddziałują znacznie silniej!
Jesteś współautorką książki "Dziennik diety. Szczuplej dzień po dniu". Jakie to uczucie zobaczyć swoje nazwisko na okładce książki, a książkę w księgarni? Zrobiło to na Tobie wrażenie?
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy miałam książkę w ręku spojrzałam na nią i nie towarzyszyły mi jakieś wielkie emocje. Radocha pojawiła się, gdy któregoś dnia zobaczyłam „Dziennik diety” na wystawie księgarni w centrum Warszawy, wtedy do mnie dotarło: „ Wow! Zrobiłaś to!”. Ręce mi się trzęsły!
SAŁATKA POMARAŃCZOWA Z KURCZAKIEM I GRANATEM
Zaskakujące połączenie smaku słodkiego z kwaśnym. Pyszne i bardzo sycące!
Składniki:
- solidna garść mieszanki sałat lub świeżego szpinaku (ja wolę wersję ze szpinakiem!)
- 100 g piersi z kurczaka (zazwyczaj 1/2 piersi)
- sok z cytryny
- 1 pomarańcza
- 2 łyżki orzeszków piniowych
- 15 g sera grana padano w płatach (1 łyżka startego)
- 2 łyżki ziarenek granatu
- sól
- pieprz
- 1 łyżeczka octu winnego
- 1 łyżka miodu płynnego
- 2 łyżki oliwy z oliwek
Przygotowanie:
Pierś z kurczaka natrzeć solą i pieprzem, skropić odrobiną soku z cytryny i oliwy z oliwek - ugrillować na lekko złoty kolor na grillu elektrycznym lub patelni grillowej. Pomarańcze wyfiletować - wiem, brzmi jak strasznie upierdliwe zajęcie.
Orzeszki piniowe podprażyć na suchej patelni. Kurczaka pokroić na paseczki. W lunchboxie wymieszać szpinak lub mieszankę sałat z pomarańczami, orzeszkami piniowymi i serem. Całość przyprawić ewentualnie solą i pieprzem.
W słoiczku przygotować dressing z octu, miodu i oliwy – słoiczek zakręcić i mocno wstrząsnąć. Sałatkę polać dressingiem, posypać ziarnami granatu. Voila!
Smacznego!
Zdecydowanie! Musicie wiedzieć, że kiedy Basia zasiliła nasze szeregi śmialiśmy się - z racji jej zawodu - że skończą się słodkie piątki w redakcji. Szybko okazało się, jak bardzo się pomyliliśmy.
Choć pracujemy razem ponad miesiąc, nie mam wątpliwości co do tego, że Basia jest osobą, z którą można przysłowiowe konie kraść, a w człowieku widzi... przede wszystkim człowieka.
Mam nadzieję, że odniesiecie podobne wrażenie po przeczytaniu naszej rozmowy. Przekonacie się, że "dietetyk też człowiek", a także dowiecie się dlaczego już dziś nie mogę doczekać się listopada, kiedy przy smakowitym cieście, które przyniesie (mam nadzieję!) będziemy świętować jej urodziny. Zachęcam gorąco do przeczytania wywiadu!
Przyznaj się - czy sama stosowałaś kiedykolwiek jakieś diety?
Mam swoją własną, prywatną klasyfikację dietetyków. Dzielę ich na tych, którzy kiedykolwiek w swoim życiu mieli potrzebę zastosowania diety, niekoniecznie tej odchudzającej i tych, którzy diety znają tylko w teorii. Ci pierwsi są znacznie bliżej Pacjenta, bo wiedzą, że zmiana nawyków żywieniowych nie jest łatwa.
Byłam pulchnym dzieckiem i to wtedy zaczęłam interesować się żywieniem, tak już zostało. Do dziś utrzymanie optymalnej masy ciała wymaga ode mnie sporo wysiłku, tym bardziej, że na pewnym etapie swojego życia otarłam się także o drugi biegun – zaburzenia odżywania. Mam zatem świadomość jak człowiek funkcjonuje na obu krańcach i to daje mi perspektywę oraz znacznie większe zrozumienie dla Pacjenta.
Wiesz, niektórzy mówią, że to nieprofesjonalne…Zdarza mi się z emocji po spotkaniu z Pacjentem z dużymi problemami nie spać i wciąż myśleć „Jak pomóc?”. Sądzę, że to jest jednak po prostu ludzkie i zupełnie normalne. Gdy przestanę się przejmować uznam, że pora zmienić zawód.
Jak do Twojego codziennego życia - biorąc pod uwagę Twoje wykształcenie - ma się powiedzenie "szewc bez butów chodzi"? Czy sama starasz się przestrzegać zasad zdrowego odżywiania? Jak to wygląda u Ciebie na co dzień?
Nie jestem dietetykiem radykałem, który żyje na jarmużu i jagodach goji. Niemniej jednak nie wyobrażam sobie dnia bez regularnych posiłków. Zawsze jem 4-5 razy dziennie, inaczej żyć nie umiem! Dbam o urozmaicenie ale rzadko gotuję, brakuje mi na to czasu. Mam jednak na to rozwiązanie. Słoiki! Jak przystało na osobę, która sprowadziła się do Warszawy kocham słoiki!
Przygotowuję duży gar leczo, kaszotto, zupy a potem siup do słoika, pasteryzacja i zapas obiadów czeka grzecznie w lodówce. Mam też to szczęście, że gdy jestem mocno zabiegana dbają o mnie najbliższe osoby i jak ostatnio z zaskoczenia znajduję w lodówce słój pełen pysznej, wypełnionej warzywami szczawiowej! Mniam!
Na pewno jest takie danie, deser, produkt, które ciężko byłoby określić mianem "zdrowego" a mimo to masz do niego słabość. Co to takiego?
No jest... Nie będzie zaskoczeniem gdy powiem, że to danie z dzieciństwa. Mama zawsze robiła je dla mnie gdy wracałam z wycieczki szkolnej, obozu. To... makaron z białym serem i skwarkami - pyszny, ale jem raz od święta! Ach jest coś jeszcze, babcine ciasto sezonowe: zimny lodowiec z truskawkami z kremem na bazie masła, aj! Tak jak wspominałam nie jestem dietetykiem radykałem.
Czy jako dietetyk, układając jadłospis dla pacjenta zdarzyło Ci się pomyśleć: "hm, kiepsko, jak to dobrze, że ja nie muszę odżywiać się w ten sposób!"
Owszem zdarza mi się. Najczęściej wtedy, gdy ktoś nie lubi całej „litanii” produktów i przez to jadłospisy są ubogie smakowo, a ja muszę z tego wyczarować pełnowartościową dietę. To naprawdę niezła gimnastyka umysłowa. Zastanawiam się wtedy jak przemycić coś nowego i najczęściej się udaje.
Na blogu piszesz, że jest on niejako odpowiedzią na potrzebę, którą dostrzegłaś wykonując swoją pracę. Czy był jakiś bezpośredni impuls, który spowodował, że zaczęłaś na serio myśleć o tym, by podpowiadać ludziom, co smacznego, szybkiego (i zdrowego!) mogliby zabierać ze sobą do pracy?
Nie przypominam sobie by był to bezpośredni impuls, raczej seria impulsów od moich podopiecznych, seria narzekań. „Nie dam rady, nie mam czasu, a jak mam jeść, gdy pracuję 10 godzin...”. Blog miał pokazać, że się da!
Co poradziłabyś osobom, które nie przygotowały posiłku poprzedniego dnia, zaspały rano do pracy i muszą skorzystać z produktów dostępnych w sklepie? Co poleciłabyś na śniadanie i II śniadanie?
Ha! To będzie kontrowersyjna odpowiedź. Gdy zaspaliście najłatwiej będzie Wam zrobić... kanapkę! Polacy kochają kanapki, znając zasady „konstrukcji kanapki” możecie uczynić z niej szybki i wartościowy posiłek. Zacznijcie od dobrego pieczywa żytniego na naturalnym zakwasie, (które dostarczy błonnika i węglowodanów złożonych) lub bułki grahamki i posmarujcie cienko prawdziwym masłem. Dołóżcie do tego źródło białka: jajko na twardo, pieczoną pierś z kurczaka, wędzonego pstrąga, ser kozi i co najmniej 3 różne rodzaje warzyw, np. rukolę, plastry pomidora i kiełki lucerny.
II śniadanie to przekąska - wystarczy większy owoc, 2 garści orzechów, kilka suszonych owoców (niesiarkowanych i niedosładzanych). Dobrze zaopatrzona szuflada w pracy to podstawa II śniadań i podwieczorków.
Czy to co jemy ma wpływ na nasze samopoczucie? Konkretnie mam na myśli humor - czy istnieje taka grupa produktów, która poprawia samopoczucie - dosłownie? Po których stajemy się bardziej zadowoleni i weselsi? (oczywiście poza czekoladą, która jest antidotum na wszystkie smutki świata)
Nie ma takich produktów spożywczych, które na już, na teraz poprawiają humor; no może z wyjątkiem alkoholu, ale nie o to z pewnością pytałaś. Czekolada owszem i wszystko co słodkie, bo cukier pobudza w mózgu ten sam ośrodek, który odpowiedzialny jest za przyjemność odczuwaną po zażyciu kokainy. Są badania, które pokazują, że cukier uzależnia nawet bardziej. Czy wiesz, że myszy mające do wyboru roztwór z glukozą (cukier prosty) i roztwór z kokainą wybierają ten z cukrem? To przerażające!
Wracając jednak do zdrowego żywienia - dobry nastrój zapewni nam stabilne stężenie glukozy we krwi, a do tego potrzeba regularnych posiłków. Duże znaczenie mają także witaminy z grupy B, magnez oraz tryptofan (aminokwas). Jeśli chcecie uśmiechać się od rana jedzcie pełnoziarniste produkty zbożowe, orzechy, nasiona roślin strączkowych, banany i fermentowane produkty mleczne.
Powiedz, czy odżywiając się racjonalnie, zdrowo, starając się prowadzić zdrowy tryb życia można od czasu do czasu spożywać alkohol? Na który gatunek najlepiej się zdecydować? Lepiej wypić dwie lampki wina niż 2 piwa?
W zasadzie odpowiedź na to pytanie zawarta jest w jego treści. Kluczowe są słowa „od czasu do czasu” i nie ma tu znaczenia jaki gatunek alkoholu wybierzecie z jednym wyjątkiem. Bardzo proszę „nie ładujcie” w siebie dodatkowego cukru wraz z kolorowymi drinkami, no i stawiajcie na jakość: dobre piwo, dobre wino wytrawne/półwytrawne. Alkohol jest dość kaloryczny, gram czystego alkoholu to 7 kcal, tłuszczy 9 kcal, zaś białek i węglowodanów tylko 4 kcal, dlatego osoby odchudzające się powinny na niego szczególnie uważać.
Co znaczy od czasu do czasu? Lampka wina/małe piwo maks 2-3 razy w tygodniu. Coraz więcej badań wskazuje, że osoby pijące umiarkowane ilości alkoholu mają zdrowsze serca, przy czym prawdopodobnie jest to związane z oddziaływaniem samego etanolu, nie zaś jak kiedyś powszechnie mówiono substancji aktywnych z wina.
Muszę przyznać, że jestem wielbicielką dobrego piwa. Pyszna, aromatyczna, zimna IPA i długie rozmowy na balkonie - idealny przepis na piątkowy wieczór.
Co uważasz za swój największy dotychczasowy sukces zawodowy?
Za każdym razem szeroko się uśmiecham i głośno śmieję się w środku, w sercu, gdy moi Pacjenci mogą zmniejszyć dawki leków w wyniku stosowania diety zaleconej przeze mnie. Czuję wtedy, że mam realny wpływ na długość ich życia i uwierz - ta świadomość jest bardzo wzruszająca.
Jakie produkty najczęściej można znaleźć w Twojej lodówce? Gdybyśmy dzisiaj weszli do Ciebie do domu, na pewno znaleźlibyśmy tam...?
Pomidory, przecier pomidorowy, pesto czerwone - nie ma życia bez pomidorów! Dobry razowy chleb, hummus, przegląd wszelkich kasz, pełnoziarniste makarony, suszone śliwki kalifornijskie, różne gatunki orzechów. Są też banany, sezonowe owoce, kefir i moja ukochana rukola! Wyczaruję z tego zdrowe menu na cały dzień.
Najbardziej niezdrowa, kaloryczna potrawa lub deser, jakie miałaś okazję jeść to...?
Hmm impulsywnie nie przychodzi mi nic do głowy, poza tym do czego przyznałam się już wcześniej. Może to wynikać z tego, że nie rozpamiętuję i nie wyrzucam sobie kalorycznych szaleństw. Jestem kulinarną hedonistką, lubię cieszyć się smakiem potraw (miewam z tym problem, gdy się stresuję, wtedy trzeba mnie dokarmiać na siłę) i jeśli grzeszę to robię to świadomie, rzadko i w małych ilościach.
Czy jest taka potrawa, którą uwielbiasz jeść ale... nie umiesz jej przyrządzać (lub efekty Twojej kulinarnej pracy w tym przypadku są niezadowalające?)
Mam dwie lewe ręce do wszelkich wypieków słodkich i słonych. Kilka razy mi się nie udało, a teraz, gdy mam się do tego zabrać zła jestem od samego początku, a bez serca do pieczenia nie podchodź.
Czy Twoja wiedza przekłada się cały czas na codzienne życie? Na przykład, idąc do restauracji zamówisz tłuste żeberka, bo je uwielbiasz i masz na nie teraz ochotę czy jednak kierujesz się "zdrowym rozsądkiem"?
Ależ to właśnie wiedza pozwala mi zachować zdrowy rozsądek, jedno łączy się z drugim. Wiedza i zdrowy rozsądek sprawiają, że wiem, iż zjedzenie żeberek w wyjątkowej sytuacji mnie „nie zabije”, choć za żeberkami akurat nie przepadam.Bardzo ważne jest, by pamiętać, że znacznie ważniejsze od jednorazowych wybryków są stałe, codzienne i powtarzalne zdrowe nawyki żywieniowe, bo to one na nas oddziałują znacznie silniej!
Jesteś współautorką książki "Dziennik diety. Szczuplej dzień po dniu". Jakie to uczucie zobaczyć swoje nazwisko na okładce książki, a książkę w księgarni? Zrobiło to na Tobie wrażenie?
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy miałam książkę w ręku spojrzałam na nią i nie towarzyszyły mi jakieś wielkie emocje. Radocha pojawiła się, gdy któregoś dnia zobaczyłam „Dziennik diety” na wystawie księgarni w centrum Warszawy, wtedy do mnie dotarło: „ Wow! Zrobiłaś to!”. Ręce mi się trzęsły!
SAŁATKA POMARAŃCZOWA Z KURCZAKIEM I GRANATEM
Zaskakujące połączenie smaku słodkiego z kwaśnym. Pyszne i bardzo sycące!
Składniki:
- solidna garść mieszanki sałat lub świeżego szpinaku (ja wolę wersję ze szpinakiem!)
- 100 g piersi z kurczaka (zazwyczaj 1/2 piersi)
- sok z cytryny
- 1 pomarańcza
- 2 łyżki orzeszków piniowych
- 15 g sera grana padano w płatach (1 łyżka startego)
- 2 łyżki ziarenek granatu
- sól
- pieprz
- 1 łyżeczka octu winnego
- 1 łyżka miodu płynnego
- 2 łyżki oliwy z oliwek
Przygotowanie:
Pierś z kurczaka natrzeć solą i pieprzem, skropić odrobiną soku z cytryny i oliwy z oliwek - ugrillować na lekko złoty kolor na grillu elektrycznym lub patelni grillowej. Pomarańcze wyfiletować - wiem, brzmi jak strasznie upierdliwe zajęcie.
Orzeszki piniowe podprażyć na suchej patelni. Kurczaka pokroić na paseczki. W lunchboxie wymieszać szpinak lub mieszankę sałat z pomarańczami, orzeszkami piniowymi i serem. Całość przyprawić ewentualnie solą i pieprzem.
W słoiczku przygotować dressing z octu, miodu i oliwy – słoiczek zakręcić i mocno wstrząsnąć. Sałatkę polać dressingiem, posypać ziarnami granatu. Voila!
Smacznego!