W cyklu Bloger Tygodnia doceniamy blogerów kulinarnych - mniej i bardziej znanych. Jeżeli chcielibyście znaleźć się w rubryce piszcie na redakcyjną skrzynkę - redakcja.ludzie.gotujmy.pl. Czekamy również na sugestie, kogo chcielibyście zobaczyć wśród Gwiazd w Kuchni.
Dzisiaj na nasze pytania odpowiada Natalia Ruszkowska-Tabor, autorka bloga Poezja Smaku, który możecie odwiedzić pod adresem www.poezja-smaku.pl.
Gotuję i bloguję bo...
dawanie jest przyjemniejsze niż branie. Lubię gotować dla bliskich. Jest to mój sposób na to, aby sprawić im małą radość. Gdy moje potrawy zaczęły tak smakować, że proszono mnie o przepisy - postanowiłam je upubliczniać na blogu. Pisanie stało się wciągające. Okazało się także, że choć blogowanie to zajęcie, które wymaga mnóstwa czasu i cierpliwości, to daje równie wielką satysfakcję. Za każdym razem się wzruszam, gdy dostaję e-maile od osób, które zrobiły samodzielnie pierwszy obiad dla rodziny lub upiekły z powodzeniem pierwsze ciasto w życiu, tylko dzięki temu, że trafiły na bloga.
Najbardziej niedoceniony kuchenny gadżet
Zaoszczędzam mnóstwo czasu dzięki stałemu używaniu malaksera. Zagniatam nim błyskawicznie ciasta na makaron, pierogi, pizzę czy kruche tarty. Jest niezastąpiony, gdy trzeba zetrzeć dużą ilość warzyw - starcie marchewek zajmuje znacznie mniej czasu niż ich obranie. Poza tym przygotowuję w malakserze koktajle, pesta czy pasty do pieczywa. Można obejść się bez niego, ale można też sobie ułatwić wiele codziennych czynności. Doceniam też zwykłą kuchenną obieraczkę. Bez niej, mimo lat doświadczeń w kuchni, dalej obieram ziemniaki wyjątkowo nieporadnie.
Skąd czerpiesz kulinarne pomysły?
Najpierw jest zawsze produkt. Idąc do sklepu czy na ryneczek oglądam dokładnie warzywa, ryby czy mięso. Szukam produktów sezonowych. Wybieram to, co akurat mi się podoba. Dopiero później zastawiam się co przyrządzę z tego, co znajduje się akurat w torbie z zakupami. Poza tym chętnie czytam blogi i książki kulinarne, które są niewyczerpaną skarbnicą pomysłów i inspiracji.
Określ w jednym zdaniu swój styl gotowania
Gdy gotuję, korzystam ze smaków kuchni całego świata, lubię łączyć nowe i stare. Jednego dnia na obiad jem chińską sałatkę, a następnego swojskie kopytka. Zamiast ze skwarkami - z pietruszkowym pesto.
Wymień swoje największe kulinarne sukcesy i porażki
Zdarzają się przyjemne sytuacje, takie jak wygrane w konkursach kulinarnych czy publikowanie przepisów w książkach i czasopismach. Jednak największym sukcesem jest dla mnie 10 milionów odsłon bloga w ciągu trzech lat istnienia. Tysiące osób gotowało razem ze mną i ciągle powracają po kolejne przepisy. To dlatego chcę dalej szukać, wymyślać, gotować, fotografować, obrabiać, pisać. A porażki? Oczywiście, że się zdarzają! Tylko ten się nie myli, kto nic nie robi. Czasem ciasto mi krzywo wyrośnie, czasem zapomnę czegoś posolić. Śmieję się z takich wpadek, mam do tego rezerwę. Kiedyś eksperymentowałam z ciastem - wyszedł kompletny zakalec. Byłam na siebie zła za zmarnowane składniki. Wtedy zapaliła się lampka - zrobię bajaderki z tego zakalca. I to były najlepsze bajaderki jakie jadłam.
Kulinarny idol
Babcia i mama świetnie gotowały - to one zaszczepiły we mnie miłość do kuchni. W spadku po babci dostałam zeszyt z przepisami. Bałam się jednak z niego korzystać - uważałam, że mam zbyt mało wiedzy i doświadczenia. Odwagi nabrałam oglądając i czytając Nigellę Lawson. Ona bawiła się jedzeniem, nie odmierzała dokładnie składników, szła na skróty, wszystko robiła z uśmiechem i wielką swobodą. Wszystko wydawało się proste i ja także postanowiłam spróbować gotować więcej i częściej. Potem złapałam przysłowiowego bakcyla.
Czego nigdy nie weźmiesz do ust?
Gdy byłam młodsza lista ta byłaby bardzo długa! Odkąd regularnie gotuję mój smak się zmienia i zaczynam przekonywać się do produktów, na które kiedyś bym nawet nie spojrzała. Dobrze przyrządzone podroby, kasze, sery pleśniowe, owoce morza kiedyś były koszmarem, dziś - rarytasem. Nasze kubki smakowe dojrzewają do potraw, więc coś, czego nie lubimy, może nam smakować w przyszłości. W tej chwili zupełnie nie wyobrażam sobie jeść owadów - ale kto wie, co będzie za kilka lat?
Gdybym była potrawą byłabym…
Ciastem. Uwielbiam słodkości i nie wyobrażam sobie tygodnia bez domowego ciasta. Kojarzy mi się z atmosferą bezpieczeństwa, bliskości, rodzinności. Wiele osób pamięta z dzieciństwa zapach szarlotki czy murzynka. Mamy i babcie wypiekały je razem z dziećmi wspólnie spędzając czas. Szkoda, że coraz mniej dzieci ma takie wspomnienia - przy obecnym tempie życia łatwiej jest kupić placek w cukierni.
Co lubisz robić, jak już nie gotujesz?
Jestem gadżeciarą i interesuję się nowymi technologiami. Poza tym uwielbiam słuchać ostrej, rockowej muzyki oraz czytać książki. Lubię pić kawę z mlekiem, robić zdjęcia, chodzić na grzyby. Z przyjemnością odkrywam nowe smaki w regionalnych knajpkach. Mam też słabość do kupowania naczyń, które potem służą mi do fotografii kulinarnej. Potem nie mam gdzie ich chować.
Przepis: Ciasto ze szpinakiem
Pyszne ciasto w optymistycznym zielonym kolorze. Podane z figą, granatem oraz polewą z kremowego serka.
Składniki:
250 g świeżego szpinaku baby (nie mrożonego)
2/3 szklanki oleju rzepakowego
2 łyżki soku z cytryny
1 szklanka białego cukru
2 łyżki cukru z wanilią lub wanilinowego
3 ekologiczne jajka
2 szklanki mąki pszennej
2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
Polewa i dekoracja:
125 g serka kremowego Philadelphia w temp. pokojowej
3 łyżki masła w temp. pokojowej
2/3 szklanki cukru pudru
skórka otarta z 1/4 cytryny
pestki granata
świeża figa (opcjonalnie)
płatki migdałowe
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do 170°C z termoobiegiem lub 180°C bez. Szpinak przebieramy i blendujemy na gładką masę stopniowo dolewając olej i sok z cytryny. Blendujemy długo, aby uzyskać jak najgładsze puree. Jajka miksujemy z cukrem i cukrem waniliowym na pulchną masę. Dodajemy puree ze szpinaku i miksujemy do połączenia. Mąkę mieszamy z proszkiem oraz solą i stopniowo dodajemy do masy – cały czas miksując. Masę przelewamy do tortownicy lub naczynia żaroodpornego o średnicy 20-22 cm – wysmarowanego dowolnym tłuszczem i wysypanego mąką.
Ciasto szpinakowe pieczemy przez około 40-50 minut, a najlepiej aż wbity w środek patyczek będzie suchy (czas pieczenia w dużej mierze zależy od grubości ścianek foremki). Studzimy przez 5 minut w piekarniku i wyjmujemy. Gdy ciasto ostygnie odcinamy czubek, którego środek kruszymy na okruszki.
Serek ucieramy mikserem na gładko. Dodajemy po łyżce masła i ucieramy dalej. Dodajemy odrobinę skórki otartej z wyparzonej cytryny i stopniowo cukier. Miksujemy, aż do rozpuszczenia. Masę chłodzimy w lodówce, a następnie rozsmarowujemy na cieście. Posypujemy ciasto okruszkami z czubka. Dekorujemy pestkami granata, figami i płatkami migdałowymi. Chłodzimy całość w lodówce.
Polecamy: Szpinak w cieście drożdżowym >>>
weronikaS