Wanda Tembre, której przepisy możecie znaleźć na blogu o wdzięcznej nazwie Sweet Orange postanowiła zrobić wyjątek, i choć dotychczas nie brała udziału w tego typu akcjach - zgodziła się udzielić nam wywiadu.
O istnieniu Sweet Orange dowiedziałam się od koleżanki, która przesłała mi linka. Wystarczyło kilka minut i kilka zdjęć, abym bez cienia wątpliwości stwierdziła, że umiejętności Wandy można zamknąć w trzech literach: WOW! (również wykrzyknik nie znalazł się tu przypadkowo)
Tak naprawdę słowa są tu całkowicie zbędne - wejdźcie i sprawdźcie sami. Jestem przekonana, że Wasze odczucia będą podobne do moich. Niech atmosferę podgrzeje fakt, że Wanda... jest samoukiem. Przeczytajcie wywiad, zajrzyjcie na Sweet Orange i... rozkoszujcie się - naprawdę jest czym!
Wystarczy spędzić chwilę na Twoim blogu, by zrobił na Czytelniku wrażenie. Czy przepisy, którymi się dzielisz przeznaczone są wyłącznie dla „wprawionych” w słodkościach pasjonatów?
Dla pasjonatów słodkości – owszem, tak. Bardziej jednak chodzi tu o delektowanie się „ tworzeniem” i delektowanie się „ smakowaniem” , niż objadanie się słodkościami. Wyrafinowany smak i artystyczna dekoracja – to mój cel w tworzeniu deserów.
Wszystkie detale dopracowujesz w najdrobniejszym szczególe - np. zielone marcepanowe listki przy torcie makowym. Powiedz, czy jest to kwestia wprawy, czy od zawsze miałaś manualne zdolności?
Wprawa i ćwiczenia mają duże znaczenie, jeśli idą w parze ze zdolnościami. Maluję obrazy, moja mama nauczała malarstwa, a moja córka skończyła Akademię Sztuk Pięknych – uzdolnienia plastyczne mamy chyba w genach.
Długo zajmujesz się pieczeniem, przygotowywaniem deserów i słodkości? Czy Twoja praca zawodowa również łączy się w jakimś stopniu z Twoją pasją? I kiedy masz na to wszystko czas?
Pierwszy udekorowany tort zrobiłam jak byłam na urlopie macierzyńskim. Miałam wtedy dużo czasu na „ zabawy domowe”. Potem miałam okres intensywnej pracy, gdyż byłam redaktorem naczelnym czasopisma, a potem dyrektorem placówki oświatowej. Nie miałam czasu na nic, poza pracą zawodową. Od paru lat nie pracuję zawodowo i wróciłam do mojego hobby.
Jesteś samoukiem - czy ktoś pomagał Ci opanować tajniki wypiekania słodkości i przygotowywania deserów? Ktoś uczył Cię przygotowywania dekoracji, metod, np. jak przygotować różę, która później znajduje swoje miejsce na cieście?
Jestem samoukiem.
Nie trzeba spędzać wiele czasu na Twoim blogu, żeby zbierać przysłowiową szczękę z podłogi. Nawet przez chwilę pomyślałam sobie, czy po takiej ilości włożonej pracy w przygotowywanie tych wszystkich słodkości, nie szkoda… ich potem jeść? J Z pewnością znikają w mgnieniu oka!
Moje desery są zazwyczaj bardzo małe. Są to desery do degustacji, do delektowania się, do komentowania wyglądu.
W wiadomości, którą otrzymałam od Ciebie napisałaś, że dotychczas nie brałaś udziału w tego typu akcjach. Nie mogę nie zapytać: dlaczego? Przecież masz talent i naprawdę możesz być dumna ze swoich umiejętności! Nie chciałaś pokazać się szerszej publiczności?
Prowadzę blog więc nastawiona jestem na pokazywanie moich prac. Cieszę się, gdy mam odzew i desery podobają się innym osobom. Niechęć do akcji, teleturniejów, konkursów, itp. to raczej kwestia mojej osobowości.
Czy pomysły na te wszystkie wspaniałe słodkości powstają w Twojej głowie? Czy raczej inspirujesz się czymś co zobaczysz, na przykład w telewizji, w książce? Ciasteczka-szachownica, muffiny kaktusy - skąd tyle pomysłów?
Szukam inspiracji u wielkich mistrzów cukiernictwa, w ich programach kulinarnych, książkach, cukierniach itp. Reszta to moja wyobraźnia i fantazja artystyczna.
Gdyby ktoś po obejrzeniu Twojego bloga stwierdził: „chcę robić to, co ona!”, co byś poradziła - od czego zacząć, co warto mieć w zanadrzu (jakie akcesoria), z czym trzeba nabrać wprawy i nie zniechęcać się, jak nie będzie wychodziło za pierwszym razem?
Nigdy nie można się zniechęcać początkowymi nieudanymi próbami i to dotyczy wszystkich aspektów naszego życia. A wprawę, w tym co się robi, osiąga się z biegiem czasu i w trakcie pracy. Ja obrałam sobie drogę pod górkę. Po pierwsze naśladować przepisy mistrzów np. Pierre Herme, Christophe Michalak.
Są to przepisy raczej skomplikowane i wymagające mało spotykanych składników. Po drugie, jestem fanką nowego kierunku w cukiernictwie – decorating plates for desserts. Jeśli jest ktoś, kogo to interesuje, to byłoby miło … może założylibyśmy „klub”?
Twoje ulubione wytrawne danie? Czy przygotowując obiad, również jesteś perfekcjonistką i przywiązujesz wagę do detali?
Jestem smakoszem sushi. Obiadów nie przygotowuję. U mnie w domu rolę są podzielone, ja jestem tylko od robienia deserów i sałatek.
Smak, którego nigdy nie zapomnisz, to…?
Smak, którego nie zapomnę, to smak zupy z kaczej krwi, zwanej czerniną. Poczęstowano mnie nią, kiedyś na wsi, jak byłam mała. Chodź tak opiewana przez Adama Mickiewicza w „ Panu Tadeuszu”, była to dla mnie polewka o niezapomnianym, obrzydliwym, kwaśno-gorzkim smaku i konsystencji zwarzonego…. czegoś!
PRZEPIS NA PARIS - BREST
Wszystkie wyborne desery mają zazwyczaj skomplikowane przepisy. Ten deser jest jednym z moich ulubionych, przy czym przepis jest stosunkowo prosty:)
Ciasto z przepisu Pierre Herme z książki LAROUSSE DES DESSERTS. Wspaniały deser, ciastka najlepsze jakie jadłam:) Przepyszny krem i chrupiące ciasto stanowią całość o niebywałym smaku... kolejny raz przekonałam się o wielkości dzieł wybitnego mistrza cukiernictwa :)
Polecam i życzę smacznego :)
SKŁADNIKI:
na ciasto ptysiowe:
80ml wody
100ml mleka
4g soli
4g cukru
75g masła
100g mąki
3 jajka
na krem maślany:
250g miękkiego masła
50ml wody
140g cukru
2 jajka
2 żółtka
na krem patissiere:
1 i 1/2 strąka wanilii
30g mąki ziemniaczanej
80g cukru pudru
350ml mleka
4 żółtka
35g masła
dodatkowo:
90g masy pistacjowej
krokant z orzechów laskowych
cukier puder do posypania
SPOSÓB WYKONANIA:
1. Proponuję najpierw zrobić krem, można nawet dzień wcześniej. Robimy krem maślany. Ubijamy masło na puch. Do rondelka wsypujemy cukier i wlewamy wodę. Gotujemy syrop do temperatury 120 stopni. W międzyczasie ubijamy żółtka i jajka, aż będą jasne i puszyste. Wlewamy syrop cienką strużką, cały czas ubijamy. Ciągle ubijając dodajemy po kawałku masła. Masa jajeczna musi być w temperaturze pokojowej, w przeciwnym razie masło zamiast się ubić, rozpuści się.
2. Wykonujemy krem patissiere. Strąki wanilii kroimy wzdłuż na połówki, zeskrobujemy nasionka, wkładamy do rondelka, wlewamy mleko, zagotowujemy. Ubijamy żółtka z cukrem, dodajemy mąkę, zalewamy gorącym mlekiem, mieszamy. Masę mleczno-jajeczną jeszcze chwilę podgrzewamy, aż osiągnie pożądaną gęstość. Studzimy.
3. Krem maślany przekładamy do miski, ubijamy na puszystą masę. Ubijając, dodajemy krem patissiere i masę pistacjową. Wkładamy do lodówki.
4. Robimy ciasto. Gotujemy wodę z mlekiem, masłem, solą i cukrem. Po zagotowaniu wsypujemy mąkę. Na wolnym ogniu ucieramy ciasto drewnianą łyżką, aż ciasto będzie gładkie i szkliste. Zestawiamy z ognia, studzimy. Po tym czasie ucieramy dodając po jednym jajku, aż składniki połączą się. Masę wkładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Tworzymy dwa współśrodkowe okręgi, a trzeci wyciskamy na linii styku tych dwóch okręgów. Ciasto smarujemy rozbełtanym żółtkiem i posypujemy krokantem. Pieczemy około 40 minut w temperaturze 180 stopni.
5. Ciasto kroimy wzdłuż na dwie połówki i napełniamy kremem przy pomocy worka cukierniczego ze żłobkowaną końcówką. Ciastka posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!
O istnieniu Sweet Orange dowiedziałam się od koleżanki, która przesłała mi linka. Wystarczyło kilka minut i kilka zdjęć, abym bez cienia wątpliwości stwierdziła, że umiejętności Wandy można zamknąć w trzech literach: WOW! (również wykrzyknik nie znalazł się tu przypadkowo)
Tak naprawdę słowa są tu całkowicie zbędne - wejdźcie i sprawdźcie sami. Jestem przekonana, że Wasze odczucia będą podobne do moich. Niech atmosferę podgrzeje fakt, że Wanda... jest samoukiem. Przeczytajcie wywiad, zajrzyjcie na Sweet Orange i... rozkoszujcie się - naprawdę jest czym!
Wystarczy spędzić chwilę na Twoim blogu, by zrobił na Czytelniku wrażenie. Czy przepisy, którymi się dzielisz przeznaczone są wyłącznie dla „wprawionych” w słodkościach pasjonatów?
Dla pasjonatów słodkości – owszem, tak. Bardziej jednak chodzi tu o delektowanie się „ tworzeniem” i delektowanie się „ smakowaniem” , niż objadanie się słodkościami. Wyrafinowany smak i artystyczna dekoracja – to mój cel w tworzeniu deserów.
Wszystkie detale dopracowujesz w najdrobniejszym szczególe - np. zielone marcepanowe listki przy torcie makowym. Powiedz, czy jest to kwestia wprawy, czy od zawsze miałaś manualne zdolności?
Wprawa i ćwiczenia mają duże znaczenie, jeśli idą w parze ze zdolnościami. Maluję obrazy, moja mama nauczała malarstwa, a moja córka skończyła Akademię Sztuk Pięknych – uzdolnienia plastyczne mamy chyba w genach.
Długo zajmujesz się pieczeniem, przygotowywaniem deserów i słodkości? Czy Twoja praca zawodowa również łączy się w jakimś stopniu z Twoją pasją? I kiedy masz na to wszystko czas?
Pierwszy udekorowany tort zrobiłam jak byłam na urlopie macierzyńskim. Miałam wtedy dużo czasu na „ zabawy domowe”. Potem miałam okres intensywnej pracy, gdyż byłam redaktorem naczelnym czasopisma, a potem dyrektorem placówki oświatowej. Nie miałam czasu na nic, poza pracą zawodową. Od paru lat nie pracuję zawodowo i wróciłam do mojego hobby.
Jesteś samoukiem - czy ktoś pomagał Ci opanować tajniki wypiekania słodkości i przygotowywania deserów? Ktoś uczył Cię przygotowywania dekoracji, metod, np. jak przygotować różę, która później znajduje swoje miejsce na cieście?
Jestem samoukiem.
Nie trzeba spędzać wiele czasu na Twoim blogu, żeby zbierać przysłowiową szczękę z podłogi. Nawet przez chwilę pomyślałam sobie, czy po takiej ilości włożonej pracy w przygotowywanie tych wszystkich słodkości, nie szkoda… ich potem jeść? J Z pewnością znikają w mgnieniu oka!
Moje desery są zazwyczaj bardzo małe. Są to desery do degustacji, do delektowania się, do komentowania wyglądu.
W wiadomości, którą otrzymałam od Ciebie napisałaś, że dotychczas nie brałaś udziału w tego typu akcjach. Nie mogę nie zapytać: dlaczego? Przecież masz talent i naprawdę możesz być dumna ze swoich umiejętności! Nie chciałaś pokazać się szerszej publiczności?
Prowadzę blog więc nastawiona jestem na pokazywanie moich prac. Cieszę się, gdy mam odzew i desery podobają się innym osobom. Niechęć do akcji, teleturniejów, konkursów, itp. to raczej kwestia mojej osobowości.
Czy pomysły na te wszystkie wspaniałe słodkości powstają w Twojej głowie? Czy raczej inspirujesz się czymś co zobaczysz, na przykład w telewizji, w książce? Ciasteczka-szachownica, muffiny kaktusy - skąd tyle pomysłów?
Szukam inspiracji u wielkich mistrzów cukiernictwa, w ich programach kulinarnych, książkach, cukierniach itp. Reszta to moja wyobraźnia i fantazja artystyczna.
Gdyby ktoś po obejrzeniu Twojego bloga stwierdził: „chcę robić to, co ona!”, co byś poradziła - od czego zacząć, co warto mieć w zanadrzu (jakie akcesoria), z czym trzeba nabrać wprawy i nie zniechęcać się, jak nie będzie wychodziło za pierwszym razem?
Nigdy nie można się zniechęcać początkowymi nieudanymi próbami i to dotyczy wszystkich aspektów naszego życia. A wprawę, w tym co się robi, osiąga się z biegiem czasu i w trakcie pracy. Ja obrałam sobie drogę pod górkę. Po pierwsze naśladować przepisy mistrzów np. Pierre Herme, Christophe Michalak.
Są to przepisy raczej skomplikowane i wymagające mało spotykanych składników. Po drugie, jestem fanką nowego kierunku w cukiernictwie – decorating plates for desserts. Jeśli jest ktoś, kogo to interesuje, to byłoby miło … może założylibyśmy „klub”?
Twoje ulubione wytrawne danie? Czy przygotowując obiad, również jesteś perfekcjonistką i przywiązujesz wagę do detali?
Jestem smakoszem sushi. Obiadów nie przygotowuję. U mnie w domu rolę są podzielone, ja jestem tylko od robienia deserów i sałatek.
Smak, którego nigdy nie zapomnisz, to…?
Smak, którego nie zapomnę, to smak zupy z kaczej krwi, zwanej czerniną. Poczęstowano mnie nią, kiedyś na wsi, jak byłam mała. Chodź tak opiewana przez Adama Mickiewicza w „ Panu Tadeuszu”, była to dla mnie polewka o niezapomnianym, obrzydliwym, kwaśno-gorzkim smaku i konsystencji zwarzonego…. czegoś!
PRZEPIS NA PARIS - BREST
Wszystkie wyborne desery mają zazwyczaj skomplikowane przepisy. Ten deser jest jednym z moich ulubionych, przy czym przepis jest stosunkowo prosty:)
Ciasto z przepisu Pierre Herme z książki LAROUSSE DES DESSERTS. Wspaniały deser, ciastka najlepsze jakie jadłam:) Przepyszny krem i chrupiące ciasto stanowią całość o niebywałym smaku... kolejny raz przekonałam się o wielkości dzieł wybitnego mistrza cukiernictwa :)
Polecam i życzę smacznego :)
SKŁADNIKI:
na ciasto ptysiowe:
80ml wody
100ml mleka
4g soli
4g cukru
75g masła
100g mąki
3 jajka
na krem maślany:
250g miękkiego masła
50ml wody
140g cukru
2 jajka
2 żółtka
na krem patissiere:
1 i 1/2 strąka wanilii
30g mąki ziemniaczanej
80g cukru pudru
350ml mleka
4 żółtka
35g masła
dodatkowo:
90g masy pistacjowej
krokant z orzechów laskowych
cukier puder do posypania
SPOSÓB WYKONANIA:
1. Proponuję najpierw zrobić krem, można nawet dzień wcześniej. Robimy krem maślany. Ubijamy masło na puch. Do rondelka wsypujemy cukier i wlewamy wodę. Gotujemy syrop do temperatury 120 stopni. W międzyczasie ubijamy żółtka i jajka, aż będą jasne i puszyste. Wlewamy syrop cienką strużką, cały czas ubijamy. Ciągle ubijając dodajemy po kawałku masła. Masa jajeczna musi być w temperaturze pokojowej, w przeciwnym razie masło zamiast się ubić, rozpuści się.
2. Wykonujemy krem patissiere. Strąki wanilii kroimy wzdłuż na połówki, zeskrobujemy nasionka, wkładamy do rondelka, wlewamy mleko, zagotowujemy. Ubijamy żółtka z cukrem, dodajemy mąkę, zalewamy gorącym mlekiem, mieszamy. Masę mleczno-jajeczną jeszcze chwilę podgrzewamy, aż osiągnie pożądaną gęstość. Studzimy.
3. Krem maślany przekładamy do miski, ubijamy na puszystą masę. Ubijając, dodajemy krem patissiere i masę pistacjową. Wkładamy do lodówki.
4. Robimy ciasto. Gotujemy wodę z mlekiem, masłem, solą i cukrem. Po zagotowaniu wsypujemy mąkę. Na wolnym ogniu ucieramy ciasto drewnianą łyżką, aż ciasto będzie gładkie i szkliste. Zestawiamy z ognia, studzimy. Po tym czasie ucieramy dodając po jednym jajku, aż składniki połączą się. Masę wkładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Tworzymy dwa współśrodkowe okręgi, a trzeci wyciskamy na linii styku tych dwóch okręgów. Ciasto smarujemy rozbełtanym żółtkiem i posypujemy krokantem. Pieczemy około 40 minut w temperaturze 180 stopni.
5. Ciasto kroimy wzdłuż na dwie połówki i napełniamy kremem przy pomocy worka cukierniczego ze żłobkowaną końcówką. Ciastka posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!
SylaUla