Nie wiem jak u Was, ale u mnie powoli zaczyna się sezon pachnący goździkami, piernikami, pomarańczami i… kiszoną kapustą.
Lubię na surowo (dwie rzeczy zjadam wchodząc do domu, na stojąco, zanim zdejmę buty: chleb z metką – to skrajny przejaw mojego złego nastroju, amatorsko zdiagnozowany jako kompulsywne zajadanie (na szczęście dopada mnie niezwykle rzadko) oraz „aromatyczną” kapustę kiszoną, „duszącą” żeberka z dużą ilością jałowca, czosnku i majeranku, w bigosie bogato upstrzonym schabem, boczkiem wędzonym, wołowiną, wieprzową karkówką i kiełbasą, w surówce do ryby z czosnkiem, tartą marchewką i olejem słonecznikowym.
Wczoraj wylądowałam z siatami w domu i z marszu skroiłam 1 cebulę, 2 boczniaki, podsmażyłam na oliwie, dodałam przesiekaną kiszoną kapustę, zalałam wodą, dodałam ziele angielskie, liść laurowy i duuuużo kminku.
Dusiłam przez godzinę. Na koniec trochę posoliłam, dodałam łyżkę koncentratu pomidorowego, trochę gęsiego smalcu i … już nie ma.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…. ;-).
Lubię na surowo (dwie rzeczy zjadam wchodząc do domu, na stojąco, zanim zdejmę buty: chleb z metką – to skrajny przejaw mojego złego nastroju, amatorsko zdiagnozowany jako kompulsywne zajadanie (na szczęście dopada mnie niezwykle rzadko) oraz „aromatyczną” kapustę kiszoną, „duszącą” żeberka z dużą ilością jałowca, czosnku i majeranku, w bigosie bogato upstrzonym schabem, boczkiem wędzonym, wołowiną, wieprzową karkówką i kiełbasą, w surówce do ryby z czosnkiem, tartą marchewką i olejem słonecznikowym.
Wczoraj wylądowałam z siatami w domu i z marszu skroiłam 1 cebulę, 2 boczniaki, podsmażyłam na oliwie, dodałam przesiekaną kiszoną kapustę, zalałam wodą, dodałam ziele angielskie, liść laurowy i duuuużo kminku.
Dusiłam przez godzinę. Na koniec trochę posoliłam, dodałam łyżkę koncentratu pomidorowego, trochę gęsiego smalcu i … już nie ma.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…. ;-).