Martini Jamesa Bonda

No i się wydało! Malo, że Bond pil zajzajer z...chinina, to jeszcze kazał to wstrząsać!

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Martini Jamesa Bonda
Klasyczny przepis na martini Jamesa Bonda: 1 część wytrawnego Martini + 1,5 części ginu + 1,5 części wódki, trochę lodu, wszystko razem wstrząsnąć. Wrzucić do kieliszka oliwkę i napełnić przez sitko owa wstrząśnięta mikstura etc. okazuje się tylko mitem barmanów.

W istocie agent 007 nie pil koktajlu z wermutem - pil ze chrzczonym spirytusem francuskim winem, doprawianym dla goryczki chinina, zwanym w jego czasach Kina Lillet (obecnie, już z mniejsza dawka chininy, za to z wyższa cena, istnieje na rynku pod nazwa Lillet Blanc). Trunek sam w sobie bardzo mało wytworny, bliski gatunkowo 'Rosie Sołtysa' czy innym sławnym wśród rodzimych meneli napitkom (choć ci ostatni jakoś wola słodycz w gębie i nalewki na chininie raczej by nie przełknęli).

Na usprawiedliwienie Jamesa można tylko dodać, ze tego zajzajera nie konsumował na trzeźwo, a dopiero po uprzednim zaprawieniu się podwójna czy potrójna szkocka whisky. I to zazwyczaj pita po wyspiarsku, tj. w temperaturze pokojowej, żadna tam 'on the rock', czyli nawet bez samotnej kostki lodu. O Kina Lillet było wiadomo od dawna (patrz: dłuższy opis w "Casino Royale" Fleminga), ale właśnie pękła kolejna bomba: uczeni udowodnili - i opublikowali w 'New Scientists' - ze tego typu koktajl powinien być tylko i wyłącznie mieszany, i to do tego drewniana szpatułka. Wstrząsanie tej mieszaniny - z lodem czy nie, lub choćby mieszanie jej metalowa barmańska łyżka, powoduje szereg niekorzystnych reakcji chemicznych, które psuja smak trunku i podnoszą jego temperaturę.

Złośliwa 'Daily Mail' raptem wczoraj skomentowała uszczypliwie, ze Bond zrobiłby lepiej, mieszając swój trunek najzwyklejszym w świecie ołówkiem. Niemniej i tu Bond ma pewne usprawiedliwienie: technika sporządzania trunku zależny od rodzaju wódki - te kartoflane (a wiec jedyne dostępne na Wyspach w głodnych powojennych czasach Bonda-Fleminga) należy jednak wstrząsać, by oleiste fuzle z takiej nędznej wódki pozostały na ściankach shakera. Niemniej jeśli dysponujemy porządna wódka z pszenicy czy żyta, to Bondowskie martini z porządnym ginem i wermutem musimy jednak mieszać. I to koniecznie patykiem!