Święto smaków Open Family Day

Relacja z festiwalu kulinarnego Open Family Day z Centrum Wina, który odbył się 26 września 2011 r. na warszawskim Torze Wyścigów Konnych

         
ocena: 5/5 głosów: 1
Święto smaków Open Family Day
Na Torze Wyścigów Konnych Służewiec, w okazałych rozmiarów namiocie miała miejsce największa impreza gastronomiczno-winiarska w Polsce. Dotarłam na nią późnym popołudniem.

Czym jest i czym nie jest Open Family Day

Zacznę od tego na co się nastawiłam – na jedzenie, tak samo pewnie jak wiele osób które kupiły bilety, a była to jednak propozycja na pewną - atrakcyjną formę spędzenia czasu z rodziną – przede wszystkim możliwość poszerzenia swoich horyzontów kulinarnych, zdobycia nowych umiejętności i doznanie feerii smaków.

Nie była to alternatywa dla wizyty w drogiej restauracji, ale coś zupełnie innego: pełne nowych doświadczeń spotkanie z wykwintną kuchnią, świetnym winem oraz albo przede wszystkim osobowościami kulinarnymi i winiarskimi. Rodzinny piknik z atrakcjami, dla tych co chcą znać się na jedzeniu i piciu, być na czasie i pragną kulinarnie edukować swoje dzieci. Tak się bowiem kształtuje elity.

Coś na ząb

Swoje dania brunchowe prezentowały najlepsze restauracje warszawy Flaming & Co., Izumi Sushi, La Iberica, Moonsfera, Tamka 43 oraz krakowska Restauracja w Willi Decjusza. Kuchnia na najwyższym poziomie, niebo dla podniebienia. Smakowało mi wszystko, najbardziej chyba sushi, tatar z łososia, mus z ryby, ryba z liściem nasturcji, fantastyczna kaczka oraz obłędna granita ze szczawiu podana z pieczonymi burakami i jeżynami. Niestety po południu przyszło bardzo wielu głodnych gości. Kucharze i kelnerzy dwoili się i troili, żeby jak najszybciej obsłużyć zmasowany atak gości.

Trudno mi było z nimi porozmawiać o serwowanych dania, czy choćby wydobyć ich pełne nazwy, nie udało mi się wszystkiego spróbować. W pewnym momencie skończyły się moje skromne możliwości. Jeśli ktoś chciałby w spokoju delektować się serwowanymi daniami, powinien wybrać się na pierwszą część Open Family Day i zostać tam przez cały dzień.

Akademie kulinarne i warsztaty

Dla mnie, która dotarłam na miejsce w porze bardzo późniego brunchu pocieszające było to, że organizatorzy zapewnili naprawdę interesującą ofertę warsztatów kulinarnych: akademie mistrzów kuchni prowadził Pascal Brodnicki – niezmordowanie grillował z gośćmi przez cały dzień, Karol Okrasa, Joseph Seeletso, Jarosław Uściński – wielkie brawa dla doskonałego kontaktu z uczestnikami, nie tylko uczył gotować: zupę kurkowo-rybną, konfiturę ze śliwek, domowe curry (bez użycia suchego proszku), roladki z kurczaka z fantastycznym nadzieniem, ale także czarował swoim urokiem osobistym i niewymuszonym dowcipem.

Równolegle, w festiwalowej kuchni odbywały się pokazy innych kucharzy, znanych z ekranu telewizora: Ani Starmach – czyniącej z dziećmi słodkie cudeńka oraz Tomka Woźniaka. Nie sposób być we wszystkich miejscach na raz. Ja obserwowałam ekwilibrystyczne wyczyny mistrza sushi Alona Thana, właściciela sieci japońskich restauracji Izumi oraz wysiłki jego kursantów, którzy z wypiekami na twarzy rolowali swoje pierwsze maki. Uczestniczyłam też w ciekawym wykładzie na temat sekretów powstawania czekolady z ziaren kakaowca i uczyłam się z jakim winem łączyć prawdziwą wytrawną czekoladę, aby jej smak był odpowiednio podkreślony i dosłodzony – jak złagodzić jej słoność lub ostrość.

Najmłodsi spróbowali swoich sił w dziecięcej szkole gotowania Little Chef, które obserwowałam kątem oka – dzieci gotowały z wielkim przejęciem. Zdążyłam tylko się przywitać przesympatycznym prowadzącym - Grzegorzem Łapanowskim.

Na scenie gości zabawiał Marcin Prokop i Dorota Wellman, z towarzyszeniem wielu autorytetów kulinarnych, organizując konkursy wiedzy kulinarnej dla dorosłych i ich pociech.

Degustacja win i spotkanie z winiarzami

Degustowaliśmy wina: polski riesling i chardonnay który z powodzeniem konkurował z niemieckimi czy francuskimi. Pod Wrocławiem winnicę Adoria założył osiedlony w Polsce Amerykanin Mike Whitney. Opowiadał mi jak zrealizował swoje wariackie marzenie zbudowania prawdziwej wytwórni win w Zachowicach i narzekał na trudy mierzenia się z polską biurokracją.

Niezwykle smakował mi Malbec z winnicy Trapiche z Argentyny. Z win włoskich godne najwyższych pochwał było wino San Giovanni Il Chiaretto Garda Classico D.O.C – różowe, laureat konkursu. Bardzo ciekawie prezentowała się paleta win gruzińskich z Tbilvino, z uwagi nie tylko na walory smakowe, ale także ze względu na przystępną cenę.

U la la

Impreza na Wyścigach była dla mnie szansą na doświadczenie win także z tej wyższej półki – jak choćby francuskiego Champagne Bollinger LA Grande Annee Brut 2001 AOC, czy perełki ze stajni Joseph Drouhin: Clos des Mouches 2008 AOC CLOS 1-ER CRU. Przyznam, że wino smakowało mi wyjątkowo, ale prawdziwego, starego szampana nie umiem jeszcze w pełni docenić.  Pocieszali mnie wytwórcy i sprzedawcy, że to przychodzi z doświadczeniem, którego my w Polsce wiele jeszcze nie mamy, więc nie ma się co wstydzić.

Podobnie, jak w przypadku dań – nie sposób było wszystkiego spróbować, mimo wylewania sporej części wina do kubełków. Największą chyba korzyść odniosłam z możliwości spotkania producentów wina, którzy są prawdziwymi ludźmi pasji. Okazja porozmawiania z nimi i zdobycia konkretnej wiedzy była prawdziwą przyjemnością.

Podsumowanie

Dla mnie było to fascynujące popołudnie i wieczór, choć żałuję, że nie przyszłam odpowiednio wcześnie, by na większym luzie docenić owoce kunsztu znakomitych kucharzy. Zachęcam do udziału w kolejnej edycji wszystkich tych, którzy koneserami jadła i wina są lub chcą być.