Marta Chowaniec: Kuchnia to chyba ostatnie miejsce w domu, do którego rodzice zapraszają swoje małe dzieci. Boją się, że się poparzą, pobiją jajka albo coś przewrócą.
Katia Roman-Trzaska: Jest to stereotyp, który trudno mi zrozumieć. Kiedy tak się zachowujemy, to na własną prośbę pozbawiamy się czasu spędzanego z dzieckiem. Przecież o taką jego formę jest nam najłatwiej, bo i tak musimy przygotować śniadanie czy ugotować obiad. Jeśli nawet nie gotujemy z dzieckiem, to niech siedzi ono na blacie, albo na krześle blisko nas i rozmawiajmy. Kuchnia jest niezwykle towarzyskim miejscem, a jest wiele rzeczy, które dziecko może w kuchni wykonywać samodzielnie i bezpiecznie
Ale w swojej szkole daje pani już trzylatkom nóż do ręki.
Nożyk deserowy! Dostosowujemy poziom do ich wieku. Kroją bardzo miękkie potrawy, np. ugotowaną marchewkę. Trzylatki przychodzą do mojej szkoły gotowania, żeby poznać nowe smaki, powąchać tymianek czy majeranek. Wczoraj nasi mini kucharze przygotowali tartę na cieście migdałowym. Uczymy też bezpieczeństwa w kuchni. Ostre i gorące – to dwie rzeczy w kuchni, na które musimy bardzo uważać. Mogą otrzeć skórkę z cytryny, ale trzeba powiedzieć, że ucieramy ją bardzo ostrożnie, powoli i cierpliwie, inaczej można nieprzyjemnie się skaleczyć.
Skąd pomysł na szkołę gotowania dla małych dzieci?
Bo sam uwielbiam gotować. Zawsze w ten sposób spędzałam wolny czas. Byłam prawnikiem, gotowałam po pracy i w czasie weekendów. Moje dzieci wychowały się w kuchni. Najpierw leżały na leżaczkach, jak podrosły bawiły się garnkami.
A pani gdzie nauczyła się gotować?
Przez całe życie uczymy się gotować. U mnie w domu rodzinnym bardzo dużo się gotowało. Ostatnio nawet byłam na uniwersytecie w Stanach, (CIA - Culinary Institute of America) na którym od 7 rano do 22 uczy się gotować. Gotuje się i je, gotuje się i je – rewelacyjne studia.
Chyba nigdy nie była pani na diecie.
Nigdy.
To skąd taka dobra figura?
Geny (śmiech). Po drugie nie przepadam za słodyczami. Nie pocieszam się nimi. Uwielbiam zupy. Potrafię zjeść na śniadanie talerz żurku czy soczewicę. Mój mąż kiedy patrzy, co dziwnego jem na śniadanie, to chyba czasem wolałby wyjść do innej kuchni, gdyby była (śmiech). Uważam, że dobre śniadanie jest świetną podstawą. Kiedy zjem jakiś kawałek słodkiej bułki, to za 5 minut jestem głodna. Jeśli zjem krupnik, tak się nie dzieje.
Jaki rodzaj kuchni preferuje pani w swojej szkole gotowania?
Jest to kuchnia niezwykle sezonowa, czyli np. na jesieni króluje dynia i śliwka. Uczę dzieci, że trzeba pójść na targ, i zobaczyć, czego jest najwięcej i z tych składników przygotowywać potrawy. Wiem, że podpowiadają potem rodzicom, co mają gotować. Mówią: zróbmy to razem, albo to danie było świetne, jest łatwe do przygotowania. Czasem rodzice nigdy nie gotowali, a ośmieleni przez dzieci, wchodzą do kuchni.
Nie kusiło pani, żeby napisać książkę kucharską dla dzieci?
Oczywiście, chciałabym. Jeśli tylko znajdę na to czas.
Informacje: www.littlechef.pl
Katia Roman-Trzaska: Jest to stereotyp, który trudno mi zrozumieć. Kiedy tak się zachowujemy, to na własną prośbę pozbawiamy się czasu spędzanego z dzieckiem. Przecież o taką jego formę jest nam najłatwiej, bo i tak musimy przygotować śniadanie czy ugotować obiad. Jeśli nawet nie gotujemy z dzieckiem, to niech siedzi ono na blacie, albo na krześle blisko nas i rozmawiajmy. Kuchnia jest niezwykle towarzyskim miejscem, a jest wiele rzeczy, które dziecko może w kuchni wykonywać samodzielnie i bezpiecznie
Ale w swojej szkole daje pani już trzylatkom nóż do ręki.
Nożyk deserowy! Dostosowujemy poziom do ich wieku. Kroją bardzo miękkie potrawy, np. ugotowaną marchewkę. Trzylatki przychodzą do mojej szkoły gotowania, żeby poznać nowe smaki, powąchać tymianek czy majeranek. Wczoraj nasi mini kucharze przygotowali tartę na cieście migdałowym. Uczymy też bezpieczeństwa w kuchni. Ostre i gorące – to dwie rzeczy w kuchni, na które musimy bardzo uważać. Mogą otrzeć skórkę z cytryny, ale trzeba powiedzieć, że ucieramy ją bardzo ostrożnie, powoli i cierpliwie, inaczej można nieprzyjemnie się skaleczyć.
Skąd pomysł na szkołę gotowania dla małych dzieci?
Bo sam uwielbiam gotować. Zawsze w ten sposób spędzałam wolny czas. Byłam prawnikiem, gotowałam po pracy i w czasie weekendów. Moje dzieci wychowały się w kuchni. Najpierw leżały na leżaczkach, jak podrosły bawiły się garnkami.
A pani gdzie nauczyła się gotować?
Przez całe życie uczymy się gotować. U mnie w domu rodzinnym bardzo dużo się gotowało. Ostatnio nawet byłam na uniwersytecie w Stanach, (CIA - Culinary Institute of America) na którym od 7 rano do 22 uczy się gotować. Gotuje się i je, gotuje się i je – rewelacyjne studia.
Chyba nigdy nie była pani na diecie.
Nigdy.
To skąd taka dobra figura?
Geny (śmiech). Po drugie nie przepadam za słodyczami. Nie pocieszam się nimi. Uwielbiam zupy. Potrafię zjeść na śniadanie talerz żurku czy soczewicę. Mój mąż kiedy patrzy, co dziwnego jem na śniadanie, to chyba czasem wolałby wyjść do innej kuchni, gdyby była (śmiech). Uważam, że dobre śniadanie jest świetną podstawą. Kiedy zjem jakiś kawałek słodkiej bułki, to za 5 minut jestem głodna. Jeśli zjem krupnik, tak się nie dzieje.
Jaki rodzaj kuchni preferuje pani w swojej szkole gotowania?
Jest to kuchnia niezwykle sezonowa, czyli np. na jesieni króluje dynia i śliwka. Uczę dzieci, że trzeba pójść na targ, i zobaczyć, czego jest najwięcej i z tych składników przygotowywać potrawy. Wiem, że podpowiadają potem rodzicom, co mają gotować. Mówią: zróbmy to razem, albo to danie było świetne, jest łatwe do przygotowania. Czasem rodzice nigdy nie gotowali, a ośmieleni przez dzieci, wchodzą do kuchni.
Nie kusiło pani, żeby napisać książkę kucharską dla dzieci?
Oczywiście, chciałabym. Jeśli tylko znajdę na to czas.
Informacje: www.littlechef.pl
zbysiowa