Zdrowa głowa, czyli darowana godzina

Obudziłam się o 5.00. Nic w tym dziwnego, skoro niedawno była to 6.00. Teraz jest 7.00 i już jest jasno. Wszyscy śpią. Uwielbiam tę ciszę i cieszę się, że słońce (tak, jest, dzień dobry ;-) ) też już wstało.

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Zdrowa głowa, czyli darowana godzina
fot. 100deliciousdays.pl
Za to wczoraj o 17 było ciemno.

Tata miał bojowe zadanie wymiany zlewu, bo niepodobna, żeby gotująca rodzina z przeciekającym zlewem żyła choćby dobę… ;-), a my z Kajtkiem wylądowaliśmy o 19 w łóżku z 11 (słownie: jedenastoma) książeczkami. Przeczytaliśmy 7, sen przyszedł o 20.30. Matka jeszcze męczyła kryminał od 23.

A dziś darowana godzina wytryśnie obfitym śniadaniem.

Towarzystwo zwlecze się z łóżek wiedzione zapachem świeżej kawy i irytującym szczebiotem matki, która z niewiadomych przyczyn postanowiła wstawać „w środku nocy” ;-).

Przekupię ich wspomnieniem lata, czyli powidłami z wiśni z dziadkowego ogrodu, miodem od pszczół dziadka Olka i świeżą chałką, która co prawda nie była pieczona nocą z eko mąki, ale co tam, smakuje i tak.


Powidła śliwkowe  Krem cytrynowy
fot. 100deliciousdays.pl

No i masło! Masło musi być. My, gospochy spod znaku Julii Child, wiemy co mówimy ;-). Będzie jeszcze kakao na mleku migdałowym i reszta kremu cytrynowego, który został z weekendowej tarty.

Komuś przeszkadza ta zmiana czasu? Chodźmy spać z kurami i wstawajmy bladym świtem. Rodzina przynajmniej zje dobre śniadanie.

Na zdrowie!  :-)