Magda to bardzo otwarta, rozgadana i sympatyczna osoba. Od 10 lat mieszka we Włoszech, gdzie spełnia się m.in w roli żony i mamy. Właściwie to właśnie 5-letniej Emmie zawdzięczamy fakt, że blog La grande e la piccola cuoca wogóle istnieje.
Zobaczcie, jak polska gościnność łączy się z pasją i włoskim zamiłowaniem do biesiadowania. Przekonajcie się, że czasem warto pozwolić na to, by nasza kuchnia wyglądała jak po przejściu trąby powietrznej. Zachęcam do przeczytania wywiadu!
Kiedy i w jakich okolicznościach odkryłaś swoją pasję do gotowania?
Pasję i miłość do gotowania wyniosłam z domu rodzinnego. Miałam olbrzymie szczęście wychowywać się w domu, w którym mama z babcią codziennie gotowały wyśmienite potrawy. Dania obiadowe mojej mamy, zwłaszcza pierogi, naleśniki, ciasta, ciasteczka czy babcine pasztety, pieczone mięsa, ciasto drożdżowe, nie mają sobie równych.
Ich potrawy były prawdziwe, ugotowane od początku do końca, bez żadnych ulepszaczy, sztucznych dodatków. Widok krzątającej się mamy w kuchni, smak i zapach domowych dań mojego dzieciństwa to podwalina mojej pasji do gotowania, która na dobre rozwinęła się po przyjeździe do Włoch.
Moją włoską nauczycielką gotowania była babcia mojego męża. Uwielbiałam oglądać jej poczynania w kuchni. Podziwiałam, z jaką pasją i miłością przygotowywała każde z dań, jak dbała o każdy szczegół, jak starannie dobierała składniki. Z jaką miłością ugniatała makaron, jak przygotowała sos pomidorowy i to wszystko bez przepisów, bez wagi, bez gadżetów, które obecnie używamy w kuchni.
Pomimo podeszłego wieku, nigdy nie szła na skróty. Wolała spędzić godzinę przygotowując sos ze świeżych pomidorów, niż otworzyć gotową puszkę z krojonymi pomidorami. Dla niej byłby to grzech. Była prawdziwą Włoszką, dla której rodzina i jedzenie to świętość. W jej podejściu do gotowania było coś magicznego i to coś już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Co Cię skłoniło do założenia bloga? Skąd taka nazwa?
Stworzenie bloga kulinarnego wymarzyłam sobie już dobrych kilka lat temu. Po przyjeździe do Włoch zaczęłam kupować masę książek kulinarnych, zbierałam przepisy i w pewnym momencie sama trochę się w tym wszystkim pogubiłam. Myślałam o blogu, jako o notesie kulinarnym, sposobie na uporządkowanie wszystkich moich pomysłów, notatek i przepisów. Pomysł ten zawsze odkładałam na później i tak mijały lata.
Po narodzinach córki, zauważyłam, że ta moja mała istotka woli patrzeć na mnie, gdy gotuję - a z czasem gotować ze mną - niż oglądać bajki czy bawić się swoimi zabawkami. Każdą wolną chwilę zaczęłyśmy spędzać w kuchni. Emma uczyła się nowych smaków, próbowała nowych potraw, wspólnie oglądałyśmy książki kucharskie a programy kulinarne w tv stały się dla niej ważniejsze niż Peppa Pig albo księżniczki Disneya.
Emma każdy dzień rozpoczynała od pytania: "Co dziś gotujemy?". Z czasem zaczęła nazywać siebie "piccola cuoca" w tłumaczeniu "mała kucharka" a mnie nazywała "grande cuoca" czyli "duża kucharka". Gdy tylko coś ugotowałyśmy, chciała zrobić zdjęcie, żeby mieć na pamiątkę. Z czasem pomyślałam, że fajnie byłoby stworzyć album naszego wspólnego gotowania, który byłby kontynuacją naszej wspólnej pasji do gotowania. I tak postanowiłam założyć bloga kulinarnego. Nazwę wymyśliła Emma, moja mała kuchareczka.
Z notki, którą zamieszczasz na blogu, jak i z nazwy bloga wynika, że Włochy to Twój drugi dom? Od jak dawna mieszkasz w Italii? Co sprawiło, że związałaś się z tym krajem?
Mieszkam w północnych Włoszech - w Mediolanie - z mężem i moją prawie 5-letnią już córeczką Emmą. Do Włoch sprowadziła mnie tylko i wyłącznie miłość. Okazuje się, że czasami wakacyjna miłość jest w stanie przetrwać nawet takie odległości jak Polska-Włochy. Na dzień dzisiejszy naszym domem są Włochy, mimo że sercem nadal jestem w Polsce. Może któregoś dnia przeprowadzimy się do Polski. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie.
Czy faworyzujesz którąś z kuchni: polską lub włoską? Czy raczej traktujesz je na równi?
Od ponad 10 lat moim drugim domem są Włochy, mimo tego nigdy nie zapomniałam o polskiej kuchni. Na naszym polsko-włoskim stole obok talerza spaghetti z sosem pomidorowym, często pojawia się polski bigos, schabowy z ziemniakami czy pierogi. Nie wyobrażam sobie Wielkanocy bez polskiego żurku na zakwasie, sernika z białego twarogu, a Wigilii bez piernika, makowca czy czerwonego barszczu z uszkami.
Mam to szczęście, że moja włoska rodzina uwielbia polskie potrawy, mąż uwielbia pierogi, placki ziemniaczane a tort makowy mojej mamy wychwala pod niebiosa, teść ubóstwia sernik z polskiego przepisu a Emma przepada za bigosem. Staram się, aby Emma nie tylko mówiła po polsku, ale również znała smak typowych polskich potraw ale także smak dań mojego dzieciństwa.
Co Cię urzeka w kuchni włoskiej?
Włosi czynią z gotowania i jedzenia wielką sztukę, w której liczy się pasja, miłość i szacunek do pokarmu, ale także do ludzi, którzy go kosztują. Kuchnia włoska nieodłącznie kojarzy mi się z rodziną, wspólnym biesiadowaniem, magią kolorów, prostotą jej przygotowania, bogactwem składników, świeżością, radością, lekkością i przywiązaniem do tradycji. W niektórych włoskich domach kuchnia jest świętością, gdzie tradycyjne przepisy nie są modyfikowane od dziesiątków lat.
W kuchni włoskiej urzeka mnie również jej różnorodność. Każdy z regionów ma swoje kulinarne specjały i czasami nie trzeba wyjeżdżać w daleką podróż, żeby skosztować nowych przysmaków. To co łączy wszystkie regiony kuchni to sposób dobierania składników do potraw, które muszą być z danej okolicy, z danej pory roku, muszą być świeże i najwyższej jakości. Włosi wolą przygotować sos pomidorowy z 2-3 składników z najwyższej półki, niż ugotować sos z większej liczby produktów ale gorszej jakości. To jest chyba klucz do wszystkiego.
Twoja ulubiona włoska potrawa to... Dlaczego wybrałaś właśnie to danie?
Chyba nie będę oryginalna, jak powiem, że makaron. Uwielbiam makaron za jego niepowtarzalny smak, szybkość w przyrządzaniu i uniwersalność podania. Wystarczy tylko nasza wyobraźnia. Z makaronu możemy przygotować niezliczoną ilość najrozmaitszych dań, od klasycznego makaronu z sosem pomidorowym na szybki, prosty obiad po wyrafinowane zapiekanki, wykwintne lasagne lub cannelloni na eleganckie kolacje.
Twoja ulubiona polska potrawa to... Dlaczego?
Gdy myślę o polskiej kuchni, od razu mam ochotę na pierogi! Domowe pierogi, z polskim, białym twarogiem, ruskie okraszone skwarkami, z mięsem, kapustą lub grzybami a latem z jagodami lub wiśniami, na słodko lub na słono. Już gdy o nich piszę, słyszę burczenie w brzuchu. Mogę jeść je bez końca i nigdy mi się nie znudzą. Czasami przygotowuję je w domu, ale nawet z polskimi składnikami, nie smakują tak jak w Polsce.
Włosi słyną z bardzo dobrej kawy, a jej picie to swoisty rytuał. Jaką kawę lubisz najbardziej a może wręcz przeciwnie wolisz herbatę?
Włoski rytuał picia kawy dopadł i mnie. Uwielbiam ten poranny ruch w barze, gdy wszyscy z utęsknieniem czekają na swoje espresso i ten zapach, który wydobywa się na ulicę, zapraszając przechodniów na filiżankę kawy. Nie wyobrażam sobie poranka bez filiżanki espresso lub caffè latte, do śniadania w barze chętniej wybieram cappuccino.
Kawa kawą, ale uwielbiam również herbatę, zwłaszcza popołudniu lub wieczorem. Przepadam za herbatą zieloną, białą, czarną lub herbatą aromatyzowaną np. jaśminem, płatkami kwiatów lub cynamonem.
Przyznajesz, że podczas gotowania prawie zawsze towarzyszy Ci córeczka. Wspólne gotowanie to świetna zabawa i sposób na budowanie bardzo dobrej relacji mama-córka. Prawda? Jakie korzyści przynosi Wam spędzanie czasu w ten sposób?
Masz rację, wspólne gotowanie to świetna zabawa. Emma zaczynała gotowanie od zabawy garnkami, mieszała kaszę, fasolę, bawiła się mąką a potem stopniowo nasza zabawa zamieniała się we wspólne gotowanie. Emma rosła, nabierała pewności siebie i wiary we własne możliwości. Jaka była z siebie dumna i zadowolona, gdy pierwszy raz pokroiła pomidora, udekorowała ciasteczka, przygotowała sos do salaty. Ten jej uśmiech na twarzy pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Warto gotować z dzieckiem, choćby dla tego cudnego uśmiechu, przepełnionego szczęściem i dumą. I nie ważne, że później nasza kuchnia wygląda jak po przejściu trąby powietrznej.
Liczy się tylko to, że wspólnie gotując, możemy zbudować fantastyczną relację rodzica z dzieckiem, która będzie procentować w przyszłości. Przy okazji wspólnego gotowania, mamy również wpływ na dietę naszego dziecka, możemy nauczyć je zasad prawidłowego, zdrowego odżywiania, rozwijając jego wyobraźnię oraz zachęcając do spróbowania nowych potraw.
We Włoszech mówi się "tutto deve essere fatto con amore", czyli "wszystko musi być zrobione z miłością" i z tą zasadą podchodźmy do wspólnego gotowania z dziećmi. Miłość na pierwszym miejscu.
Dużo czasu spędzasz w kuchni czy raczej lubisz gdy potrawa "robi się sama" i nie jest zbyt czasochłonna?
Właściwie to z kuchni mogłabym nie wychodzić, bo w niej jest serce naszego domu. Uwielbiamy spędzać czas w kuchni, jest w niej coś magicznego, co przyciąga wszystkich domowników, tych gotujących i tych niegotujących.
Gotuję bardzo dużo i nie ma dla mnie znaczenia, czy jest to potrawa mniej lub bardziej czasochłonna. Gdy tylko spodoba mi się jakiś przepis, gdy mam czas i ochotę, to mogę gotować nawet cały dzień. Zazwyczaj przed świętami zdarza mi się zarywać noce mieszając w garnkach a zmęczenie miesza się z radością, ale robię to, bo kocham.
Mimo tego są dni, kiedy nie mam ochoty na wymagające dania. Wtedy w pół godziny staram się przygotować obiad, zazwyczaj tzw. jednogarnkowy.
Jaka jest specyfika Twojej kuchni? Lubisz eksperymentować, chętnie wypróbowujesz innowatorskie przepisy czy raczej trzymasz się znanych i tradycyjnych receptur?
Uwielbiam eksperymenty w kuchni, zwłaszcza gdy jestem po zakupach na ryneczku i jeszcze przed oczami mam widok świeżych warzyw i ziół. Gdy nie wiem, co ugotować na obiad, otwieram lodówkę, zaglądam do spiżarki i kombinuję, co jak z czym połączyć. Takie potrawy sprawiają mi najwięcej radości i dumy, zwłaszcza gdy domownicy z uśmiechem zadowolenia opróżniają swoje talerze i proszą o dokładkę.
Przepisy z książek, gazet czy zasłyszane w tv zbieram i czasami z nich korzystam, ale rzadko kiedy odzwierciedlam je w 100 procentach. Zazwyczaj coś zamienię, coś dodam i tworzę nowe danie. Tylko na ważne okazje przygotowuję moje sprawdzone przepisy, których receptura jest niezmienna od wielu wielu lat. Np. na zbliżające się Boże Narodzenie, jak co roku przygotuję nasz ulubiony piernik, włoskie panettone, ciasteczka, pierożki, ryby. To jest taka moja tradycja.
Co przyrządzasz w kryzysowych sytuacjach np. wówczas gdy niezapowiedziani goście już stoją za drzwiami?
W sytuacjach kryzysowych stawiam na dania z makaronem. W domu zawsze mam świeże zioła, rożne rodzaje makaronów, parmezan i mnóstwo warzyw z pomidorami na czele. Gdy mam 15 minut, przygotowuję szybkie pesto z dodatkiem ziół, np. bazylii, albo warzyw, np. z marchwi, buraka czy cukinii. Gdy mam do 30 minut, przygotowuję sosy z dodatkiem warzyw, mięsa lub ryb.
Bez jakiego gadżetu kulinarnego nie wyobrażasz sobie funkcjonowania w kuchni?
Będzie ich kilka, ponieważ jestem totalną kuchenną gadżeciarą. Chyba najważniejszym moim kompanem w kuchni jest blender, który nie ma ani jednego dnia wolnego. Wykorzystuję go w przygotowaniu wszelakich zup, kremów, sosów, pesto, past kanapkowych, musów, koktajli, podczas ubijania mleka, kruszenia lodu. Mogłabym jeszcze tak wymieniać i wymieniać.
Chciałabym podzielić się z Wami przepisem, który ma polskie korzenie, ale wielką popularność zyskał we Włoszech. BABA' W RUMIE (Babà al rhum) przepis łączący moje ukochane kuchnie: polską i włoską. Historia powstania tej polsko-włoskiej słodkości sięga XVIII wieku, czasów króla Stanisława Leszczyńskiego, wielbiciela polskiej babki z ciasta drożdżowego.
Któregoś dnia degustując ciasto, popijając rum, zaczął moczyć kawałki ciasta w alkoholu. Tak bardzo zasmakowało mu połączenie ciasta drożdżowego z rumem, że poprosił jednego z francuskich cukierników o stworzenie małych babeczek z dodatkiem jego ulubionego alkoholu. I tak powstała babeczka w formie grzybków nasączana syropem rumowym, aromatyzowana cytryną i pomarańczą. A nazwa babeczki pochodzi od Ali Baba, ulubionego bohatera książek króla Leszczyńskiego.
SKŁADNIKI na 10 sztuk:
Ciasto:
- 220 g mąki pszennej
- 25 g masła
- 3 jaja
- 7 g suszonych drożdży
- 1 łyżka cukru
- szczypta soli
- 50 g rodzynek
- 150 ml rumu
Syrop:
- 300 ml wody
- 200 g cukru
- 1 pomarańcza
- 1 cytryna
PRZYGOTOWANIE:
1. Rodzynki namaczamy w rumie przez ok. 30 minut.
2. Mąkę przesiewamy przez sitko, mieszamy z cukrem, szczyptą soli i suszonymi drożdżami. Dodajemy jajka i miękkie masło. Ciasto wyrabiamy, aż będzie gładkie i elastyczne. Do wyrabiania ciasta możemy użyć miksera.
3. Do wyrobionego ciasta dodajemy odsączone rodzynki z rumu (rum po rodzynkach odstawiamy na bok do przygotowania syropu). Ciasto dokładnie wyrabiamy z rodzynkami.
4. Przygotowujemy 10 foremek, które powinny być dość wąskie i wysokie. Foremki smarujemy masłem.
5. Ciasto przekładamy do foremek, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na przynajmniej 30 minut. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
6. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 180 stopni.
7. Babà pieczemy ok. 10-15 minut. Po upieczeniu babà powinno być złociste.
8. Babà odstawiamy do wystygnięcia a w międzyczasie przygotowujemy syrop. W garnuszku na małym ogniu zagotowujemy 300 ml wody, 200 g cukru, sok i skórkę z pomarańczy oraz cytryny. Syrop gotujemy ok. 3 minut, po czym dodajemy rum po namoczonych rodzynkach.
9. Babà wyjmujemy z foremek i namaczamy w przygotowanym syropie przez ok. 2 minuty, aż dokładnie nasiąknie. W chwili nasączania syrop nie powinien być zimny, powinien mieć temperature ok. 30-40 stopni.
10. Babà dekorujemy skórką z pomarańczy lub cytryny. Dla lepszego efektu wizualnego, wierzch babà możemy posmarować podgrzanym dżemem z pomarańczy. Smacznego!
Zobaczcie, jak polska gościnność łączy się z pasją i włoskim zamiłowaniem do biesiadowania. Przekonajcie się, że czasem warto pozwolić na to, by nasza kuchnia wyglądała jak po przejściu trąby powietrznej. Zachęcam do przeczytania wywiadu!
Kiedy i w jakich okolicznościach odkryłaś swoją pasję do gotowania?
Pasję i miłość do gotowania wyniosłam z domu rodzinnego. Miałam olbrzymie szczęście wychowywać się w domu, w którym mama z babcią codziennie gotowały wyśmienite potrawy. Dania obiadowe mojej mamy, zwłaszcza pierogi, naleśniki, ciasta, ciasteczka czy babcine pasztety, pieczone mięsa, ciasto drożdżowe, nie mają sobie równych.
Ich potrawy były prawdziwe, ugotowane od początku do końca, bez żadnych ulepszaczy, sztucznych dodatków. Widok krzątającej się mamy w kuchni, smak i zapach domowych dań mojego dzieciństwa to podwalina mojej pasji do gotowania, która na dobre rozwinęła się po przyjeździe do Włoch.
Moją włoską nauczycielką gotowania była babcia mojego męża. Uwielbiałam oglądać jej poczynania w kuchni. Podziwiałam, z jaką pasją i miłością przygotowywała każde z dań, jak dbała o każdy szczegół, jak starannie dobierała składniki. Z jaką miłością ugniatała makaron, jak przygotowała sos pomidorowy i to wszystko bez przepisów, bez wagi, bez gadżetów, które obecnie używamy w kuchni.
Pomimo podeszłego wieku, nigdy nie szła na skróty. Wolała spędzić godzinę przygotowując sos ze świeżych pomidorów, niż otworzyć gotową puszkę z krojonymi pomidorami. Dla niej byłby to grzech. Była prawdziwą Włoszką, dla której rodzina i jedzenie to świętość. W jej podejściu do gotowania było coś magicznego i to coś już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Co Cię skłoniło do założenia bloga? Skąd taka nazwa?
Stworzenie bloga kulinarnego wymarzyłam sobie już dobrych kilka lat temu. Po przyjeździe do Włoch zaczęłam kupować masę książek kulinarnych, zbierałam przepisy i w pewnym momencie sama trochę się w tym wszystkim pogubiłam. Myślałam o blogu, jako o notesie kulinarnym, sposobie na uporządkowanie wszystkich moich pomysłów, notatek i przepisów. Pomysł ten zawsze odkładałam na później i tak mijały lata.
Po narodzinach córki, zauważyłam, że ta moja mała istotka woli patrzeć na mnie, gdy gotuję - a z czasem gotować ze mną - niż oglądać bajki czy bawić się swoimi zabawkami. Każdą wolną chwilę zaczęłyśmy spędzać w kuchni. Emma uczyła się nowych smaków, próbowała nowych potraw, wspólnie oglądałyśmy książki kucharskie a programy kulinarne w tv stały się dla niej ważniejsze niż Peppa Pig albo księżniczki Disneya.
Emma każdy dzień rozpoczynała od pytania: "Co dziś gotujemy?". Z czasem zaczęła nazywać siebie "piccola cuoca" w tłumaczeniu "mała kucharka" a mnie nazywała "grande cuoca" czyli "duża kucharka". Gdy tylko coś ugotowałyśmy, chciała zrobić zdjęcie, żeby mieć na pamiątkę. Z czasem pomyślałam, że fajnie byłoby stworzyć album naszego wspólnego gotowania, który byłby kontynuacją naszej wspólnej pasji do gotowania. I tak postanowiłam założyć bloga kulinarnego. Nazwę wymyśliła Emma, moja mała kuchareczka.
Z notki, którą zamieszczasz na blogu, jak i z nazwy bloga wynika, że Włochy to Twój drugi dom? Od jak dawna mieszkasz w Italii? Co sprawiło, że związałaś się z tym krajem?
Mieszkam w północnych Włoszech - w Mediolanie - z mężem i moją prawie 5-letnią już córeczką Emmą. Do Włoch sprowadziła mnie tylko i wyłącznie miłość. Okazuje się, że czasami wakacyjna miłość jest w stanie przetrwać nawet takie odległości jak Polska-Włochy. Na dzień dzisiejszy naszym domem są Włochy, mimo że sercem nadal jestem w Polsce. Może któregoś dnia przeprowadzimy się do Polski. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie.
Czy faworyzujesz którąś z kuchni: polską lub włoską? Czy raczej traktujesz je na równi?
Od ponad 10 lat moim drugim domem są Włochy, mimo tego nigdy nie zapomniałam o polskiej kuchni. Na naszym polsko-włoskim stole obok talerza spaghetti z sosem pomidorowym, często pojawia się polski bigos, schabowy z ziemniakami czy pierogi. Nie wyobrażam sobie Wielkanocy bez polskiego żurku na zakwasie, sernika z białego twarogu, a Wigilii bez piernika, makowca czy czerwonego barszczu z uszkami.
Mam to szczęście, że moja włoska rodzina uwielbia polskie potrawy, mąż uwielbia pierogi, placki ziemniaczane a tort makowy mojej mamy wychwala pod niebiosa, teść ubóstwia sernik z polskiego przepisu a Emma przepada za bigosem. Staram się, aby Emma nie tylko mówiła po polsku, ale również znała smak typowych polskich potraw ale także smak dań mojego dzieciństwa.
Co Cię urzeka w kuchni włoskiej?
Włosi czynią z gotowania i jedzenia wielką sztukę, w której liczy się pasja, miłość i szacunek do pokarmu, ale także do ludzi, którzy go kosztują. Kuchnia włoska nieodłącznie kojarzy mi się z rodziną, wspólnym biesiadowaniem, magią kolorów, prostotą jej przygotowania, bogactwem składników, świeżością, radością, lekkością i przywiązaniem do tradycji. W niektórych włoskich domach kuchnia jest świętością, gdzie tradycyjne przepisy nie są modyfikowane od dziesiątków lat.
W kuchni włoskiej urzeka mnie również jej różnorodność. Każdy z regionów ma swoje kulinarne specjały i czasami nie trzeba wyjeżdżać w daleką podróż, żeby skosztować nowych przysmaków. To co łączy wszystkie regiony kuchni to sposób dobierania składników do potraw, które muszą być z danej okolicy, z danej pory roku, muszą być świeże i najwyższej jakości. Włosi wolą przygotować sos pomidorowy z 2-3 składników z najwyższej półki, niż ugotować sos z większej liczby produktów ale gorszej jakości. To jest chyba klucz do wszystkiego.
Twoja ulubiona włoska potrawa to... Dlaczego wybrałaś właśnie to danie?
Chyba nie będę oryginalna, jak powiem, że makaron. Uwielbiam makaron za jego niepowtarzalny smak, szybkość w przyrządzaniu i uniwersalność podania. Wystarczy tylko nasza wyobraźnia. Z makaronu możemy przygotować niezliczoną ilość najrozmaitszych dań, od klasycznego makaronu z sosem pomidorowym na szybki, prosty obiad po wyrafinowane zapiekanki, wykwintne lasagne lub cannelloni na eleganckie kolacje.
Twoja ulubiona polska potrawa to... Dlaczego?
Gdy myślę o polskiej kuchni, od razu mam ochotę na pierogi! Domowe pierogi, z polskim, białym twarogiem, ruskie okraszone skwarkami, z mięsem, kapustą lub grzybami a latem z jagodami lub wiśniami, na słodko lub na słono. Już gdy o nich piszę, słyszę burczenie w brzuchu. Mogę jeść je bez końca i nigdy mi się nie znudzą. Czasami przygotowuję je w domu, ale nawet z polskimi składnikami, nie smakują tak jak w Polsce.
Włosi słyną z bardzo dobrej kawy, a jej picie to swoisty rytuał. Jaką kawę lubisz najbardziej a może wręcz przeciwnie wolisz herbatę?
Włoski rytuał picia kawy dopadł i mnie. Uwielbiam ten poranny ruch w barze, gdy wszyscy z utęsknieniem czekają na swoje espresso i ten zapach, który wydobywa się na ulicę, zapraszając przechodniów na filiżankę kawy. Nie wyobrażam sobie poranka bez filiżanki espresso lub caffè latte, do śniadania w barze chętniej wybieram cappuccino.
Kawa kawą, ale uwielbiam również herbatę, zwłaszcza popołudniu lub wieczorem. Przepadam za herbatą zieloną, białą, czarną lub herbatą aromatyzowaną np. jaśminem, płatkami kwiatów lub cynamonem.
Przyznajesz, że podczas gotowania prawie zawsze towarzyszy Ci córeczka. Wspólne gotowanie to świetna zabawa i sposób na budowanie bardzo dobrej relacji mama-córka. Prawda? Jakie korzyści przynosi Wam spędzanie czasu w ten sposób?
Masz rację, wspólne gotowanie to świetna zabawa. Emma zaczynała gotowanie od zabawy garnkami, mieszała kaszę, fasolę, bawiła się mąką a potem stopniowo nasza zabawa zamieniała się we wspólne gotowanie. Emma rosła, nabierała pewności siebie i wiary we własne możliwości. Jaka była z siebie dumna i zadowolona, gdy pierwszy raz pokroiła pomidora, udekorowała ciasteczka, przygotowała sos do salaty. Ten jej uśmiech na twarzy pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Warto gotować z dzieckiem, choćby dla tego cudnego uśmiechu, przepełnionego szczęściem i dumą. I nie ważne, że później nasza kuchnia wygląda jak po przejściu trąby powietrznej.
Liczy się tylko to, że wspólnie gotując, możemy zbudować fantastyczną relację rodzica z dzieckiem, która będzie procentować w przyszłości. Przy okazji wspólnego gotowania, mamy również wpływ na dietę naszego dziecka, możemy nauczyć je zasad prawidłowego, zdrowego odżywiania, rozwijając jego wyobraźnię oraz zachęcając do spróbowania nowych potraw.
We Włoszech mówi się "tutto deve essere fatto con amore", czyli "wszystko musi być zrobione z miłością" i z tą zasadą podchodźmy do wspólnego gotowania z dziećmi. Miłość na pierwszym miejscu.
Dużo czasu spędzasz w kuchni czy raczej lubisz gdy potrawa "robi się sama" i nie jest zbyt czasochłonna?
Właściwie to z kuchni mogłabym nie wychodzić, bo w niej jest serce naszego domu. Uwielbiamy spędzać czas w kuchni, jest w niej coś magicznego, co przyciąga wszystkich domowników, tych gotujących i tych niegotujących.
Gotuję bardzo dużo i nie ma dla mnie znaczenia, czy jest to potrawa mniej lub bardziej czasochłonna. Gdy tylko spodoba mi się jakiś przepis, gdy mam czas i ochotę, to mogę gotować nawet cały dzień. Zazwyczaj przed świętami zdarza mi się zarywać noce mieszając w garnkach a zmęczenie miesza się z radością, ale robię to, bo kocham.
Mimo tego są dni, kiedy nie mam ochoty na wymagające dania. Wtedy w pół godziny staram się przygotować obiad, zazwyczaj tzw. jednogarnkowy.
Jaka jest specyfika Twojej kuchni? Lubisz eksperymentować, chętnie wypróbowujesz innowatorskie przepisy czy raczej trzymasz się znanych i tradycyjnych receptur?
Uwielbiam eksperymenty w kuchni, zwłaszcza gdy jestem po zakupach na ryneczku i jeszcze przed oczami mam widok świeżych warzyw i ziół. Gdy nie wiem, co ugotować na obiad, otwieram lodówkę, zaglądam do spiżarki i kombinuję, co jak z czym połączyć. Takie potrawy sprawiają mi najwięcej radości i dumy, zwłaszcza gdy domownicy z uśmiechem zadowolenia opróżniają swoje talerze i proszą o dokładkę.
Przepisy z książek, gazet czy zasłyszane w tv zbieram i czasami z nich korzystam, ale rzadko kiedy odzwierciedlam je w 100 procentach. Zazwyczaj coś zamienię, coś dodam i tworzę nowe danie. Tylko na ważne okazje przygotowuję moje sprawdzone przepisy, których receptura jest niezmienna od wielu wielu lat. Np. na zbliżające się Boże Narodzenie, jak co roku przygotuję nasz ulubiony piernik, włoskie panettone, ciasteczka, pierożki, ryby. To jest taka moja tradycja.
Co przyrządzasz w kryzysowych sytuacjach np. wówczas gdy niezapowiedziani goście już stoją za drzwiami?
W sytuacjach kryzysowych stawiam na dania z makaronem. W domu zawsze mam świeże zioła, rożne rodzaje makaronów, parmezan i mnóstwo warzyw z pomidorami na czele. Gdy mam 15 minut, przygotowuję szybkie pesto z dodatkiem ziół, np. bazylii, albo warzyw, np. z marchwi, buraka czy cukinii. Gdy mam do 30 minut, przygotowuję sosy z dodatkiem warzyw, mięsa lub ryb.
Bez jakiego gadżetu kulinarnego nie wyobrażasz sobie funkcjonowania w kuchni?
Będzie ich kilka, ponieważ jestem totalną kuchenną gadżeciarą. Chyba najważniejszym moim kompanem w kuchni jest blender, który nie ma ani jednego dnia wolnego. Wykorzystuję go w przygotowaniu wszelakich zup, kremów, sosów, pesto, past kanapkowych, musów, koktajli, podczas ubijania mleka, kruszenia lodu. Mogłabym jeszcze tak wymieniać i wymieniać.
Chciałabym podzielić się z Wami przepisem, który ma polskie korzenie, ale wielką popularność zyskał we Włoszech. BABA' W RUMIE (Babà al rhum) przepis łączący moje ukochane kuchnie: polską i włoską. Historia powstania tej polsko-włoskiej słodkości sięga XVIII wieku, czasów króla Stanisława Leszczyńskiego, wielbiciela polskiej babki z ciasta drożdżowego.
Któregoś dnia degustując ciasto, popijając rum, zaczął moczyć kawałki ciasta w alkoholu. Tak bardzo zasmakowało mu połączenie ciasta drożdżowego z rumem, że poprosił jednego z francuskich cukierników o stworzenie małych babeczek z dodatkiem jego ulubionego alkoholu. I tak powstała babeczka w formie grzybków nasączana syropem rumowym, aromatyzowana cytryną i pomarańczą. A nazwa babeczki pochodzi od Ali Baba, ulubionego bohatera książek króla Leszczyńskiego.
SKŁADNIKI na 10 sztuk:
Ciasto:
- 220 g mąki pszennej
- 25 g masła
- 3 jaja
- 7 g suszonych drożdży
- 1 łyżka cukru
- szczypta soli
- 50 g rodzynek
- 150 ml rumu
Syrop:
- 300 ml wody
- 200 g cukru
- 1 pomarańcza
- 1 cytryna
PRZYGOTOWANIE:
1. Rodzynki namaczamy w rumie przez ok. 30 minut.
2. Mąkę przesiewamy przez sitko, mieszamy z cukrem, szczyptą soli i suszonymi drożdżami. Dodajemy jajka i miękkie masło. Ciasto wyrabiamy, aż będzie gładkie i elastyczne. Do wyrabiania ciasta możemy użyć miksera.
3. Do wyrobionego ciasta dodajemy odsączone rodzynki z rumu (rum po rodzynkach odstawiamy na bok do przygotowania syropu). Ciasto dokładnie wyrabiamy z rodzynkami.
4. Przygotowujemy 10 foremek, które powinny być dość wąskie i wysokie. Foremki smarujemy masłem.
5. Ciasto przekładamy do foremek, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na przynajmniej 30 minut. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
6. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 180 stopni.
7. Babà pieczemy ok. 10-15 minut. Po upieczeniu babà powinno być złociste.
8. Babà odstawiamy do wystygnięcia a w międzyczasie przygotowujemy syrop. W garnuszku na małym ogniu zagotowujemy 300 ml wody, 200 g cukru, sok i skórkę z pomarańczy oraz cytryny. Syrop gotujemy ok. 3 minut, po czym dodajemy rum po namoczonych rodzynkach.
9. Babà wyjmujemy z foremek i namaczamy w przygotowanym syropie przez ok. 2 minuty, aż dokładnie nasiąknie. W chwili nasączania syrop nie powinien być zimny, powinien mieć temperature ok. 30-40 stopni.
10. Babà dekorujemy skórką z pomarańczy lub cytryny. Dla lepszego efektu wizualnego, wierzch babà możemy posmarować podgrzanym dżemem z pomarańczy. Smacznego!
aaaishaaa