Marta Grzegorczyk to dziewczyna o złotym sercu. Nie dość, że bardzo dobrze gotuje, to ratuje zagubione koty, a wykonanymi przez siebie pluszakami obdarowuje noworodki, które urodziły się za wcześnie.
Marzy o tym, by pewnego dnia na sklepowych półkach ujrzeć książkę ze swoimi przepisami. Na prowadzonym przez nią blogu - Czerwona Porzeczka - znajdziecie wiele kulinarnych inspiracji. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca!
Jak długo prowadzisz bloga? Co sprawiło, że zdecydowałaś się go założyć?
Mój blog powstał jeszcze gdy byłam na studiach, dokładnie w październiku 2013 roku. Swoją przygodę z gotowaniem zaczęłam dzięki mojemu narzeczonemu, który świetnie gotuje i często zapraszał mnie na pyszne obiady, a ja w ramach rewanżu piekłam mu ciasto. Zaraził mnie chęcią eksperymentowania w kuchni. Zaczęłam próbować nowych rzeczy, przepisów (z różnym skutkiem). Najpierw prowadziłam zeszyt z przepisami, później stwierdziłam, że fajnie by było mieć taką elektroniczną książkę kucharską i tak powstała Czerwona Porzeczka.
Interesującą zakładką na Twoim blogu są Studenckie wtorki. Skąd taki pomysł? Jakie przepisy znajdziemy w tym miejscu?
Zakładka powstała ze względu na moich znajomych na studiach, którzy często prosili o pomysły na obiad. Studenckie Wtorki to cykl przepisów, które pokazują, że można przygotować bardzo fajne dania, w dobrej cenie. Jak wiadomo student musi liczyć się z budżetem, żeby wystarczyło jeszcze na wyjście na piwo pod koniec tygodnia.
Dlaczego nazwa Twojego bloga to Czerwona Porzeczka?
Nazwa bloga to akurat czysty przypadek, aczkolwiek bardzo lubię te owoce.
Wydałaś książkę „Czerwona Porzeczka”, w której znajdziemy Twoje przepisy? Jak do tego doszło? Co czułaś, gdy pierwszy raz miałaś ją w dłoniach?
Książka była wygraną w konkursie, niestety był to tylko jeden egzemplarz, ale cieszyłam się jak dziecko! To coś niesamowitego móc oglądać swoje zdjęcia, aranżacje i przepisy. Tak sobie myślę, że skoro taki jeden egzemplarz może wywołać tyle pozytywnych emocji to co dopiero wydanie takiej prawdziwej książki! Ach żeby tak móc zobaczyć swoją książkę na sklepowych półkach - marzenie!
Od kogo nauczyłaś się gotować?
Jestem samoukiem, od zawsze lubiłam piec ciasta i przygotowywać desery. Uwielbiam szczególnie takie wielowarstwowe ciasta, które dają efekt wow po przekrojeniu, a już po spróbowaniu to można się zakochać - w ciastku, nie we mnie.
Co do gotowania, tak jak wcześniej wspominałam zachęcił mnie do tego narzeczony, powoli, metodą prób i błędów zaczęłam gotować. Nie zawsze wychodziło tak jak chciałam, pamiętam pierwsze bułki, które były jak kamienie, albo sos pieczarkowy, który był gęsty niczym galareta…
Myślę, że jeśli chcecie nauczyć się gotować, trzeba ćwiczyć, próbować, dosmakowywać. Wiadomo, że każdy ma inny smak, jeden woli bardziej słone, drugi, żeby danie było na ostro - nie da się każdemu dogodzić. Przede wszystkim nie wolno się zniechęcać, ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Warto jednak na początku swojej drogi gotować mniejsze porcje - łatwiej zjeść, mniejszy żal wyrzucić jak coś nie wyjdzie.
Podziel się jedną z najcenniejszych rad, jaką dostałaś od swojego „kulinarnego mistrza”.
Chyba takiej nie dostałam. Pamiętam tylko, że mieliśmy taką umowę na początku mojego gotowania, że jak coś jest „oryginalne” to już drugi raz tego lepiej nie robić.
Co lubisz robić poza gotowaniem?
Uwielbiam szydełkować, robię przede wszystkim pluszaki i dostarczam ośmiorniczki dla wcześniaków do Szpitala w Białej Podlaskiej. Lubię długie rowerowe wycieczki, książki i rękodzieło. Robię różne rzeczy, od czasu do czasu pokazuję je na facebookowym profilu - Czerwona Porzeczka Handmade. Ogólnie nie umiem siedzieć w miejscu.
Kim jest Stefcia? Czy zdarza jej się kosztować przygotowanych przez Ciebie smakołyków?
Stefcia to moja kotka, zwana też przekornie Stefanem. Znalazłam ją jakieś 3 miesiące temu w drodze do pracy. Nigdy nie widziałam tak paskudnego, chorego i wychudzonego zwierzątka, mimo to wydała mi się najpiękniejszym kotem na ziemi i zabrałam ją do domu. Trochę trwało zanim ją wyleczyliśmy i odkarmiliśmy. Teraz jest puszystym i szczęśliwym kotem, uwielbiającym przytulanie. Początkowo gotowałam jej ryż z kurczakiem i marchewką, ze względu na problemy z brzuszkiem, ale teraz woli bardziej surowe dania.
Skąd czerpiesz inspiracje do gotowania?
Przede wszystkim z Internetu, najczęściej coś spodoba mi się wizualnie, albo wpadnie mi w oko jakieś połączenie smaków i wiem, że muszę tego spróbować. Inaczej było z kuchnią wegetariańską i wegańską, której spróbowałam pierwszy raz na warsztatach kulinarnych. To było coś niesamowitego, jak otwarcie magicznych drzwi do zaczarowanego świata. Warsztaty pokazały mi tyle nowych smaków i możliwości w kuchni, od tego czasu zmieniła się moja dieta. Nie zrezygnowałam co prawda z mięsa, ale na pewno o wiele więcej dań wegetariańskich i wegańskich gości na moim stole. Dlatego polecam poszukiwanie nowości, możecie się mile zaskoczyć.
Czy według Ciebie każdy może dobrze gotować? Co jest najważniejsze, gdy zaczynamy przygodę z kulinariami?
Myślę, że każdy może gotować poprawnie, wystarczy trzymać się przepisu i na pewno uda się przygotować coś fajnego. Na początku drogi proponuję wybierać popularne strony z przepisami, czytać komentarze, czy komuś to danie wyszło, a może miał z tym jakiś problem. Pamiętajcie, że zawsze też można śmiało zapytać autora, jeśli jest jakiś problem - na pewno odpowie. Ja zawsze bardzo się cieszę jak widzę taki komentarz, bo widać, że komuś ten post się przydaje.
Niestety w Internecie można znaleźć wiele stron i przepisów, gdzie widać ewidentnie, że zdjęcie nie pasuje do opisu, że z takim połączeniem składników to się nie może udać, taka intuicja przychodzi z czasem, jak już się człowiek sparzy kilka razy, stąd proponuję korzystać z popularnych stron, gdzie widać, że autorom zależy na przepisach i smaku a nie na ilości odsłon. Na początek warto też wybierać mało skomplikowane przepisy, zaczynając od takich z górnej półki łatwiej się zniechęcić.
Popękane ciasteczka z gorzką czekoladą
Wybrałam ten przepis, ponieważ są to moje ulubione ciastka. Łatwe w przygotowaniu, szybkie i przede wszystkim pyszne! Uważajcie tylko, bo uzależniają. Z przepisu powstaje około 40 sztuk ciasteczek.
Składniki:
- 200g gorzkiej czekolady
- 100g masła
- 1/2 szklanki cukru
- pół łyżeczki proszku do pieczenia*
- 1 i 2/3 szklanki mąki
- 3 jajka rozmiar L
- szczypta soli
- cukier puder do obtoczenia
Sposób przygotowania:
Czekoladę rozpuszczamy w rondelku razem z masłem. Studzimy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę wraz ze szczyptą soli. Następnie dodajemy cukier i miksujemy, aż masa będzie ładnie błyszcząca. Dodajmy żółtka oraz wystudzoną czekoladę z masłem, miksujemy. Na koniec przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia. Masę mieszamy łyżką, aż będzie jednolita. Wstawiamy do lodówki na minimum 12 godzin.
Po tym czasie wyciągamy z lodówki i za pomocą łyżeczki porcjujemy ciasto, formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego, obtaczamy w cukrze pudrze i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Kuleczki układamy w odległości 2-3cm od siebie. Pieczemy w 160 stopniach 10-11 minut na termoobiegu. Bez termoobiegu około 2 minuty dłużej.
Studzimy i gotowe!
Marzy o tym, by pewnego dnia na sklepowych półkach ujrzeć książkę ze swoimi przepisami. Na prowadzonym przez nią blogu - Czerwona Porzeczka - znajdziecie wiele kulinarnych inspiracji. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca!
Jak długo prowadzisz bloga? Co sprawiło, że zdecydowałaś się go założyć?
Mój blog powstał jeszcze gdy byłam na studiach, dokładnie w październiku 2013 roku. Swoją przygodę z gotowaniem zaczęłam dzięki mojemu narzeczonemu, który świetnie gotuje i często zapraszał mnie na pyszne obiady, a ja w ramach rewanżu piekłam mu ciasto. Zaraził mnie chęcią eksperymentowania w kuchni. Zaczęłam próbować nowych rzeczy, przepisów (z różnym skutkiem). Najpierw prowadziłam zeszyt z przepisami, później stwierdziłam, że fajnie by było mieć taką elektroniczną książkę kucharską i tak powstała Czerwona Porzeczka.
Interesującą zakładką na Twoim blogu są Studenckie wtorki. Skąd taki pomysł? Jakie przepisy znajdziemy w tym miejscu?
Zakładka powstała ze względu na moich znajomych na studiach, którzy często prosili o pomysły na obiad. Studenckie Wtorki to cykl przepisów, które pokazują, że można przygotować bardzo fajne dania, w dobrej cenie. Jak wiadomo student musi liczyć się z budżetem, żeby wystarczyło jeszcze na wyjście na piwo pod koniec tygodnia.
Dlaczego nazwa Twojego bloga to Czerwona Porzeczka?
Nazwa bloga to akurat czysty przypadek, aczkolwiek bardzo lubię te owoce.
Wydałaś książkę „Czerwona Porzeczka”, w której znajdziemy Twoje przepisy? Jak do tego doszło? Co czułaś, gdy pierwszy raz miałaś ją w dłoniach?
Książka była wygraną w konkursie, niestety był to tylko jeden egzemplarz, ale cieszyłam się jak dziecko! To coś niesamowitego móc oglądać swoje zdjęcia, aranżacje i przepisy. Tak sobie myślę, że skoro taki jeden egzemplarz może wywołać tyle pozytywnych emocji to co dopiero wydanie takiej prawdziwej książki! Ach żeby tak móc zobaczyć swoją książkę na sklepowych półkach - marzenie!
Od kogo nauczyłaś się gotować?
Jestem samoukiem, od zawsze lubiłam piec ciasta i przygotowywać desery. Uwielbiam szczególnie takie wielowarstwowe ciasta, które dają efekt wow po przekrojeniu, a już po spróbowaniu to można się zakochać - w ciastku, nie we mnie.
Co do gotowania, tak jak wcześniej wspominałam zachęcił mnie do tego narzeczony, powoli, metodą prób i błędów zaczęłam gotować. Nie zawsze wychodziło tak jak chciałam, pamiętam pierwsze bułki, które były jak kamienie, albo sos pieczarkowy, który był gęsty niczym galareta…
Myślę, że jeśli chcecie nauczyć się gotować, trzeba ćwiczyć, próbować, dosmakowywać. Wiadomo, że każdy ma inny smak, jeden woli bardziej słone, drugi, żeby danie było na ostro - nie da się każdemu dogodzić. Przede wszystkim nie wolno się zniechęcać, ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Warto jednak na początku swojej drogi gotować mniejsze porcje - łatwiej zjeść, mniejszy żal wyrzucić jak coś nie wyjdzie.
Podziel się jedną z najcenniejszych rad, jaką dostałaś od swojego „kulinarnego mistrza”.
Chyba takiej nie dostałam. Pamiętam tylko, że mieliśmy taką umowę na początku mojego gotowania, że jak coś jest „oryginalne” to już drugi raz tego lepiej nie robić.
Co lubisz robić poza gotowaniem?
Uwielbiam szydełkować, robię przede wszystkim pluszaki i dostarczam ośmiorniczki dla wcześniaków do Szpitala w Białej Podlaskiej. Lubię długie rowerowe wycieczki, książki i rękodzieło. Robię różne rzeczy, od czasu do czasu pokazuję je na facebookowym profilu - Czerwona Porzeczka Handmade. Ogólnie nie umiem siedzieć w miejscu.
Kim jest Stefcia? Czy zdarza jej się kosztować przygotowanych przez Ciebie smakołyków?
Stefcia to moja kotka, zwana też przekornie Stefanem. Znalazłam ją jakieś 3 miesiące temu w drodze do pracy. Nigdy nie widziałam tak paskudnego, chorego i wychudzonego zwierzątka, mimo to wydała mi się najpiękniejszym kotem na ziemi i zabrałam ją do domu. Trochę trwało zanim ją wyleczyliśmy i odkarmiliśmy. Teraz jest puszystym i szczęśliwym kotem, uwielbiającym przytulanie. Początkowo gotowałam jej ryż z kurczakiem i marchewką, ze względu na problemy z brzuszkiem, ale teraz woli bardziej surowe dania.
Skąd czerpiesz inspiracje do gotowania?
Przede wszystkim z Internetu, najczęściej coś spodoba mi się wizualnie, albo wpadnie mi w oko jakieś połączenie smaków i wiem, że muszę tego spróbować. Inaczej było z kuchnią wegetariańską i wegańską, której spróbowałam pierwszy raz na warsztatach kulinarnych. To było coś niesamowitego, jak otwarcie magicznych drzwi do zaczarowanego świata. Warsztaty pokazały mi tyle nowych smaków i możliwości w kuchni, od tego czasu zmieniła się moja dieta. Nie zrezygnowałam co prawda z mięsa, ale na pewno o wiele więcej dań wegetariańskich i wegańskich gości na moim stole. Dlatego polecam poszukiwanie nowości, możecie się mile zaskoczyć.
Czy według Ciebie każdy może dobrze gotować? Co jest najważniejsze, gdy zaczynamy przygodę z kulinariami?
Myślę, że każdy może gotować poprawnie, wystarczy trzymać się przepisu i na pewno uda się przygotować coś fajnego. Na początku drogi proponuję wybierać popularne strony z przepisami, czytać komentarze, czy komuś to danie wyszło, a może miał z tym jakiś problem. Pamiętajcie, że zawsze też można śmiało zapytać autora, jeśli jest jakiś problem - na pewno odpowie. Ja zawsze bardzo się cieszę jak widzę taki komentarz, bo widać, że komuś ten post się przydaje.
Niestety w Internecie można znaleźć wiele stron i przepisów, gdzie widać ewidentnie, że zdjęcie nie pasuje do opisu, że z takim połączeniem składników to się nie może udać, taka intuicja przychodzi z czasem, jak już się człowiek sparzy kilka razy, stąd proponuję korzystać z popularnych stron, gdzie widać, że autorom zależy na przepisach i smaku a nie na ilości odsłon. Na początek warto też wybierać mało skomplikowane przepisy, zaczynając od takich z górnej półki łatwiej się zniechęcić.
Popękane ciasteczka z gorzką czekoladą
Wybrałam ten przepis, ponieważ są to moje ulubione ciastka. Łatwe w przygotowaniu, szybkie i przede wszystkim pyszne! Uważajcie tylko, bo uzależniają. Z przepisu powstaje około 40 sztuk ciasteczek.
Składniki:
- 200g gorzkiej czekolady
- 100g masła
- 1/2 szklanki cukru
- pół łyżeczki proszku do pieczenia*
- 1 i 2/3 szklanki mąki
- 3 jajka rozmiar L
- szczypta soli
- cukier puder do obtoczenia
Sposób przygotowania:
Czekoladę rozpuszczamy w rondelku razem z masłem. Studzimy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę wraz ze szczyptą soli. Następnie dodajemy cukier i miksujemy, aż masa będzie ładnie błyszcząca. Dodajmy żółtka oraz wystudzoną czekoladę z masłem, miksujemy. Na koniec przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia. Masę mieszamy łyżką, aż będzie jednolita. Wstawiamy do lodówki na minimum 12 godzin.
Po tym czasie wyciągamy z lodówki i za pomocą łyżeczki porcjujemy ciasto, formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego, obtaczamy w cukrze pudrze i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Kuleczki układamy w odległości 2-3cm od siebie. Pieczemy w 160 stopniach 10-11 minut na termoobiegu. Bez termoobiegu około 2 minuty dłużej.
Studzimy i gotowe!