Czy powinniśmy się bać glutaminianu sodu?

  • 1

Wszystko co jest oznaczane złowrogą literką E na etykietach produktów spożywczych sieje zamęt i strach. Glutaminian sodu też jest tak opisywany. E621 to właśnie on. Ale czy naprawdę powinniśmy go unikać i nie spożywać? Dowiedzmy się najpierw czym jest i gdzie go możemy znaleźć.

         
ocena: 5/5 głosów: 4
Czy powinniśmy się bać glutaminianu sodu?
fot. Fotolia
Glutaminian sodu to powszechnie używany dodatek smakowy, który ma za zadanie poprawiać odczucia naszych kubków smakowych. Jego drugim zadaniem jest obniżanie zawartości sodu w produktach spożywczych. Jest jedną z najczęściej używanych substancji w chemii spożywczej i możemy go znaleźć praktycznie wszędzie. Jeżeli jesteście ciekawi gdzie dokładnie, czytajcie dalej.

Gdzie można znaleźć glutaminian sodu?

MSG czyli glutaminian sodu poprawia smak i zapach wielu produktów spożywczych, dlatego znajdziemy go w gotowych i przetworzonych produktach takich jak: zupki instant, sosy i inne produkty w proszku, przyprawy do zup (także gotowe kostki rosołowe), mrożonki, chipsy i inne artykuły typu fast food. Niestety sól sodową kwasu glutaminiowego można wykryć także w wędlinach, pasztetach i konserwach dostępnych na terenie całej UE. Wniosek jest zatem tylko jeden – jeżeli chcemy sobie ułatwić życie w kuchni to nie będziemy w stanie wyeliminować E621 z naszego życia. Oczywiście można się o to postarać i unikać przetworzonej żywności, samodzielnie przygotowywać mieszanki przypraw, budować smak sosów od podstaw. Jest to trudne i czasochłonne, ale tylko w ten sposób będziemy pewni, że skutecznie ograniczamy spożywanie tej substancji.

Czy glutaminian sodu szkodzi zdrowiu?

Kiedyś pozyskiwano go dzięki wodorostom, więc miał pochodzenie naturalne. Dziś stosuje się w tym celu procesy chemicznej fermentacji. Oficjalnie jest to substancja zalegalizowana w Unii Europejskiej i nie powinna ona szkodzić organizmowi ludzkiemu. Są jednak potwierdzone dowody na to, że jej spożycie w dużych ilościach może powodować zawroty głowy, nadmierną potliwość czy nawet palpitacje serca. To właśnie ta substancja jest posądzana za wywołanie syndromu chińskiej restauracji. Jedyne co możemy zrobić to postarać się o skuteczne ograniczanie jej przyswajania. Domowe gotowanie i korzystanie z naturalnych składników może tutaj pomóc.

A wy jakie macie podejście do tego typu ulepszaczy smakowych? Czytacie etykiety produktów?