Skąd ta pani ekologiczna pasja?
Po prostu tak zostałam wychowana. Od najmłodszych lat mama wpajała mi, że trzeba pomagać innym. Powtarzała: „Tyle jesteś wart, ile możesz dać z siebie drugiemu człowiekowi”. Ja rozszerzyłam tę maksymę o świat. Bo zbyt często zapominamy, że jesteśmy częścią ekosystemu i jeżeli nadal będziemy tak ekspansywnie i bezmyślnie eksploatować ziemię, to nasze wnuki mogą już nie cieszyć się jej pięknem.
W jaki sposób dba pani o środowisko naturalne?
Zaczęłam od segregowania śmieci, ale z czasem odkryłam więcej rzeczy, które mogę robić, by chronić środowisko. Liczy się nawet najmniejszy gest. Wystarczy wyłączyć urządzenie elektryczne, z którego nie korzystamy, zgasić światło, drukować dwustronnie dokumenty, wymienić żarówki na energooszczędne, zgnieść plastikową butelkę przed wyrzuceniem, żeby zajmowała mniej miejsca. Sama używam butelek aluminiowych, ponieważ są wielokrotnego użytku. Nie wyrzucam ciuchów, tylko je oddaję.
Podobno mama przed każdym pani powrotem do kraju usuwa z domu wszystkie nieekologiczne rzeczy, na przykład torebki foliowe.
W Polsce to prawdziwy problem, bo niemal wszystko jest w nie pakowane, a przecież jedna taka torba rozkłada się kilkaset lat! Przekonałam też mamę, żeby używała ekologicznych środków do sprzątania mieszkania, które są równie skuteczne jak te powszechnie dostępne, a nie zawierają szkodliwej chemii. Ale to ona nauczyła mnie szacunku do przyrody. Po niej też odziedziczyłam kombinatorstwo! (śmiech) Zawsze dbała, żebyśmy niewielkim kosztem mieli wszystkiego pod dostatkiem, więc poszłam w jej ślady i sama odnowiłam swoją łazienkę oraz stare meble, co można zobaczyć na moim profilu na Facebooku. Za to mama założyła w domu kolektory słoneczne i pompę cieplną. Myśli też o wiatraku, który będzie produkował prąd. Moja rodzina jest naprawdę „eko – spoko”!
Mama dała pani solidne podstawy.
A ja tę wiedzę rozwinęłam i dzielę się nią z najbliższymi. Staram się zwrócić ich uwagę na to, jak ważne są nasze codzienne wybory. Choćby czytanie etykiet na produktach czy wybieranie tych wyprodukowanych w firmach kierujących się zasadami „fair trade”, czyli traktującymi godnie swoich pracowników.
Dzięki fundacji EkoMiko edukuje pani nie tylko najbliższych.
Poprzez fundację i stronę www.ekomiko.pl chcę zarazić swoją pasją jak najwięcej osób. Pokazać, że dbanie o środowisko jest łatwe. Dlatego nie wysnuwam teorii naukowych, nie operuję cyframi, choć są zatrważające.
Uważam, że lepiej sadzić drzewa niż się do nich przykuwać, zwłaszcza że hektar lasu potrafi wchłonąć rocznie nawet 200 ton dwutlenku węgla. Chcę, by ludzie byli świadomi tego, co robią, myślą i kupują, bo zbyt często uważają, że na nic nie mają wpływu. A to nieprawda. Jeśli dziesięć osób przestanie pić wodę z plastikowych butelek, albo używać foliowych toreb, to ich producenci zaczną się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje.
Mieszka pani i pracuje w USA. Czy tam również działa fundacja?
Tak, tutaj mam dostęp do ludzi i organizacji, które pomagają mi rozszerzyć działalność. Na stronie fundacji prowadzę wideoblog, poprzez który opowiadam o swoim „zielonym” życiu w Hollywood oraz przedstawiam pozytywnych ekoszaleńców, jak np. aktora Adriana Gerniera znanego z filmu „Diabeł ubiera się u Prady” czy Alexandra Skarsgarda
z serialu „Czysta krew”. W Ameryce wiele znanych osób angażuje się w projekty ekologiczne. W Polsce też budzi się ta świadomość. Jeden z pierwszych wideoblogów poświęciłam namawianiu Dody do segregowania śmieci. Muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę, bo wywołał ogromną dyskusję, a o to właśnie mi chodziło.
Namawia pani też do zakładania EkoGangów. Brzmi to groźnie...
A to ma być zabawa edukacyjna dla dzieciaków. Chciałabym, żeby je zakładały w swoich szkołach i domagały się, na przykład w urzędzie gminy, wprowadzenia koszy do segregacji odpadów. Albo ogłaszały i organizowały zbiórkę zużytego sprzętu elektrycznego, baterii czy makulatury.
W pani fundacji pracują osoby niepełnosprawne.
Zatrudniając ich, myślałam, że takie osoby szczególnie potrzebują wsparcia. Myliłam się, bo to oni pomagają mnie. Od nich nauczyłam się pokory. Są ambitni i sumienni. Prowadzą stronę fundacji, wyszukują i zamieszczają na niej nowinki, porady, odpowiadają na e-maile. I wciąż są ze mną w kontakcie.
Miała pani 15 lat, kiedy poleciała za ocean. Czego nauczyła panią tak wczesna rozłąka z rodziną?
Przede wszystkim mnie zahartowała. Miałam być baletnicą, ale kontuzja kręgosłupa rozwiała te marzenia. Kiedy otrzymałam propozycję zagrania w filmie, zrozumiałam, że aktorstwo może zastąpić mi taniec. Miałam w życiu lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie czekałam na cud, sama pukałam do wielu drzwi z nadzieją, że któreś się otworzą. Tak samo jest z fundacją, w której prowadzeniu pomaga mi mama i przyrodnia siostra Ania. Rodzina to podstawa, a ich miłość pozwala mi rozwijać swoje pasje.
Wywiad przeprowadziła Anna Grzelczak (Pani domu)
Po prostu tak zostałam wychowana. Od najmłodszych lat mama wpajała mi, że trzeba pomagać innym. Powtarzała: „Tyle jesteś wart, ile możesz dać z siebie drugiemu człowiekowi”. Ja rozszerzyłam tę maksymę o świat. Bo zbyt często zapominamy, że jesteśmy częścią ekosystemu i jeżeli nadal będziemy tak ekspansywnie i bezmyślnie eksploatować ziemię, to nasze wnuki mogą już nie cieszyć się jej pięknem.
W jaki sposób dba pani o środowisko naturalne?
Zaczęłam od segregowania śmieci, ale z czasem odkryłam więcej rzeczy, które mogę robić, by chronić środowisko. Liczy się nawet najmniejszy gest. Wystarczy wyłączyć urządzenie elektryczne, z którego nie korzystamy, zgasić światło, drukować dwustronnie dokumenty, wymienić żarówki na energooszczędne, zgnieść plastikową butelkę przed wyrzuceniem, żeby zajmowała mniej miejsca. Sama używam butelek aluminiowych, ponieważ są wielokrotnego użytku. Nie wyrzucam ciuchów, tylko je oddaję.
Podobno mama przed każdym pani powrotem do kraju usuwa z domu wszystkie nieekologiczne rzeczy, na przykład torebki foliowe.
W Polsce to prawdziwy problem, bo niemal wszystko jest w nie pakowane, a przecież jedna taka torba rozkłada się kilkaset lat! Przekonałam też mamę, żeby używała ekologicznych środków do sprzątania mieszkania, które są równie skuteczne jak te powszechnie dostępne, a nie zawierają szkodliwej chemii. Ale to ona nauczyła mnie szacunku do przyrody. Po niej też odziedziczyłam kombinatorstwo! (śmiech) Zawsze dbała, żebyśmy niewielkim kosztem mieli wszystkiego pod dostatkiem, więc poszłam w jej ślady i sama odnowiłam swoją łazienkę oraz stare meble, co można zobaczyć na moim profilu na Facebooku. Za to mama założyła w domu kolektory słoneczne i pompę cieplną. Myśli też o wiatraku, który będzie produkował prąd. Moja rodzina jest naprawdę „eko – spoko”!
Mama dała pani solidne podstawy.
A ja tę wiedzę rozwinęłam i dzielę się nią z najbliższymi. Staram się zwrócić ich uwagę na to, jak ważne są nasze codzienne wybory. Choćby czytanie etykiet na produktach czy wybieranie tych wyprodukowanych w firmach kierujących się zasadami „fair trade”, czyli traktującymi godnie swoich pracowników.
Dzięki fundacji EkoMiko edukuje pani nie tylko najbliższych.
Poprzez fundację i stronę www.ekomiko.pl chcę zarazić swoją pasją jak najwięcej osób. Pokazać, że dbanie o środowisko jest łatwe. Dlatego nie wysnuwam teorii naukowych, nie operuję cyframi, choć są zatrważające.
Uważam, że lepiej sadzić drzewa niż się do nich przykuwać, zwłaszcza że hektar lasu potrafi wchłonąć rocznie nawet 200 ton dwutlenku węgla. Chcę, by ludzie byli świadomi tego, co robią, myślą i kupują, bo zbyt często uważają, że na nic nie mają wpływu. A to nieprawda. Jeśli dziesięć osób przestanie pić wodę z plastikowych butelek, albo używać foliowych toreb, to ich producenci zaczną się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje.
Mieszka pani i pracuje w USA. Czy tam również działa fundacja?
Tak, tutaj mam dostęp do ludzi i organizacji, które pomagają mi rozszerzyć działalność. Na stronie fundacji prowadzę wideoblog, poprzez który opowiadam o swoim „zielonym” życiu w Hollywood oraz przedstawiam pozytywnych ekoszaleńców, jak np. aktora Adriana Gerniera znanego z filmu „Diabeł ubiera się u Prady” czy Alexandra Skarsgarda
z serialu „Czysta krew”. W Ameryce wiele znanych osób angażuje się w projekty ekologiczne. W Polsce też budzi się ta świadomość. Jeden z pierwszych wideoblogów poświęciłam namawianiu Dody do segregowania śmieci. Muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę, bo wywołał ogromną dyskusję, a o to właśnie mi chodziło.
Namawia pani też do zakładania EkoGangów. Brzmi to groźnie...
A to ma być zabawa edukacyjna dla dzieciaków. Chciałabym, żeby je zakładały w swoich szkołach i domagały się, na przykład w urzędzie gminy, wprowadzenia koszy do segregacji odpadów. Albo ogłaszały i organizowały zbiórkę zużytego sprzętu elektrycznego, baterii czy makulatury.
W pani fundacji pracują osoby niepełnosprawne.
Zatrudniając ich, myślałam, że takie osoby szczególnie potrzebują wsparcia. Myliłam się, bo to oni pomagają mnie. Od nich nauczyłam się pokory. Są ambitni i sumienni. Prowadzą stronę fundacji, wyszukują i zamieszczają na niej nowinki, porady, odpowiadają na e-maile. I wciąż są ze mną w kontakcie.
Miała pani 15 lat, kiedy poleciała za ocean. Czego nauczyła panią tak wczesna rozłąka z rodziną?
Przede wszystkim mnie zahartowała. Miałam być baletnicą, ale kontuzja kręgosłupa rozwiała te marzenia. Kiedy otrzymałam propozycję zagrania w filmie, zrozumiałam, że aktorstwo może zastąpić mi taniec. Miałam w życiu lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie czekałam na cud, sama pukałam do wielu drzwi z nadzieją, że któreś się otworzą. Tak samo jest z fundacją, w której prowadzeniu pomaga mi mama i przyrodnia siostra Ania. Rodzina to podstawa, a ich miłość pozwala mi rozwijać swoje pasje.
Wywiad przeprowadziła Anna Grzelczak (Pani domu)