Kobiety na całym świecie pragną pięknie wyglądać i robią wszystko, żeby podkreślić i uwydatnić to, czym je obdarzyła Matka Natura. Która z nas nie czuje się lepiej, pewniej, piękniej choćby z delikatną kreską na powiece, czy z policzkami muśniętymi różem?
Już w Starożytności kobiety znalazły sposób i środki, by naturalnie upiększać swoje lica. Chociaż w każdym kręgu kulturowym, w każdej epoce wyobrażenia o ideale piękna znacznie się różniły, to jedno je łączyło: preferowany typ urody umiejętnie podkreślano odpowiednim makijażem..
Jak, zatem, radziły sobie bez gotowych tuszy do rzęs, szminek, podkładów, róży do policzków? W dzisiejszych czasach wystarczy wejść do drogerii i kupić gotowy produkt ładnie zapakowany, który nie popsuje się nawet przez rok czasu. Mało tego, firmy specjalizujące się w produkcji kosmetyków do makijażu proponują w swojej ofercie tyle kolorów, odcieni, matowych bądź błyszczących, w płynie, w kremie itd. Starożytne kobiety nie miały takich „wygód”, nie mogły wybierać w bogatej palecie odcieni, a przygotowane kosmetyki nierzadko musiały zużyć w kilka dni, a jednak…pomimo tego, nie zniechęcały się. Wyobraźmy sobie teraz współczesną kobietę, która rozdrabnia w moździerzu składniki do czernidła, bądź pomadki do ust.
Przyjrzyjmy się zatem, jak z makijażem radziły sobie kobiety na przełomie wieków, począwszy od Starożytnego Egiptu…
Można z pewnością stwierdzić, że wzorem idealnego egipskiego makijażu i urody była Nefretete. Słynne popiersie żony Echnatona pozwala nam poznać cechy makijażu, jakie obowiązywały w ówczesnym czasie. Zwolenniczkom bladości na pewno by się spodobał. Kanony piękna przede wszystkim uznawały jak najjaśniejszy odcień skóry, unikano działania słońca, ponieważ opaleniznę uznawano za przejaw prostoty, dlatego kobiety pudrowały twarz jasną ochrą, a nawet rysowały na twarzy delikatne błękitne żyłki, aby tym jeszcze bardziej uwydatnić delikatność, wręcz „pergaminowość” skóry, policzki barwiły liśćmi henny. Jak egipskie kobiety podkreślały oczy? Obrysowywały je czarną lub zieloną kredką, aby kształtem przypominały migdał, a przy zewnętrznym kąciku oka rysowały przedłużoną linię aż do skroni, wypukłą część powieki malowały natomiast zieloną farbą z malachitu, czyli z zielonej rudy miedzi. Zielony kolor symbolizował płodność a czarne kreski wokół oczu miały chronić przed “złym okiem”. Brwi najczęściej goliły, a następnie nadawały im poprawny kształt i kolor węglem. Usta malowały na pomarańczowy lub jaskrawy czerwony kolor, zazwyczaj barwiły ochrą, a ich kontur dokładnie obrysowywały. Henna używana była do malowania paznokci zarówno rąk jak i stóp, barwiono je na czarno. Już wtedy kobiety bardzo „martwiły” się pojawiającymi się zmarszczkami, na które sporządzały specjalne kremy z wosku i oliwy, a sproszkowanym alabastrem ścierały martwy naskórek, by cerę uczynić gładszą (pierwotyp współczesnego peeligu).
Oczy zwierciadłem duszy…
Egipcjanie szczególną uwagę zwracali na makijaż oczu. Związane było to zarówno z obrzędami religijnymi, jak i… ze względów higienicznych. Aspekt religijny miał szczególny związek z oddawaniem czci najwyższemu z bóstw, mianowicie bogowi Słońca Re, którego symbolem było właśnie oko. Makijaż chronił oczy przed stanami zapalnymi wywoływanymi przez kurz, słońce i owady, które dawały się we znaki zwłaszcza podczas wylewów Nilu. Każda kobieta już od starożytnych czasów marzyła o „firankach z rzęs” wiec by uzyskać taki efekt przyciemniały je i usztywniały mieszaniną naturalnych substancji: sadzy, oliwy i białka.
Jak można zauważyć kanony piękna tysiące lat temu nie różniły się bardzo od dzisiaj uznawanych. Kobiety i mężczyźni w starożytnym Egipcie, dużą wagę przywiązywali do wyglądu zewnętrznego. Już od od 4 tysiąclecia p.n.e. Egipcjanie produkowali oryginalne łupkowe palety do szminek. Wiemy o tym dzięki zachowanym do naszych czasów pamiątkom starożytnym. Egipcjanie chętnie sięgali, zatem, po hennę, którą barwili sobie brwi, rzęsy, farby do ust i oczu, pudry oraz wiele innych przydatnych przyborów.
Z czego dokładnie robiono specyfiki do upiększania? Dzięki analizie rentgenograficznej wiemy, że np. szminki zawierały m.in. szkodliwe związki ołowiu, a także, że aby otrzymać puder o większym połysku, Egipcjanie potrafili selekcjonować te spośród cząstek minerałów, które miały wielkość dokładnie 50 mikronów..!Niesamowita precyzja i to bez dzisiejszych ultraczułych wag! Największą jednakże sensacją okazał się skład czarnej szminki do oczu: czarnym barwnikiem okazał się galenit, czyli siarczek ołowiu - szara substancja o metalicznym połysku. Zależnie od stopnia rozdrobnienia cząsteczek proszku, nadawał kosmetykom gamę odcieni od głębokiej czerni przez różne natężenie szarości aż do metalicznej szarości! Galenit mieszano z różnymi jasnymi substancjami, m.in. z cerusytem, czyli węglanem ołowiu, minerałami bogatymi w chlor i ołów - laurionitem i fosgenitem. Ich obecność do dziś zaskakuje, gdyż rzadko występują w przyrodzie. Ponieważ Egipcjanie nie mogli znaleźć ich w dużych ilościach w naturze, wysoka zawartość tych związków odnajdywana w kosmetykach pozwala sądzić, że były wytwarzane syntetycznie!
Jak można zauważyć, egipskie kobiety korzystały przede wszystkim z naturalnych barwników występujących w naturze, łącząc je z olejami, woskami itp. Już od najdawniejszych czasów doceniano właściwości pielęgnacyjne i upiększające naturalnego makijażu. Jednakże nie wszystkie substancje miały korzystne działanie, niektóre z nich, jak np. związki ołowiu były szczególnie szkodliwe!
W Starożytnej Grecji i Rzymie, podobnie jak w Egipcie, kanonem kobiecego piękna była jasna, alabastrowa cera. Wyrazisty makijaż był przywilejem greckich kurtyzan, które twarz pokrywały grubą warstwą ołowianego bielidła, policzki „rumieniły” farbami roślinnymi, wargi malowały na jaskrawoczerwony kolor, a oczy mocno podkreślały czarnym węglowym ołówkiem.
Czego używano na Dalekim Wschodzie? Tutaj sprawa trochę się komplikuje, gdyż wiadomości z tej dziedziny są bardzo skąpe, często bowiem należały do wiedzy tajemnej, pilnie strzeżonej przez kapłanów. Sztuka makijażu bardzo dobrze znana była Gejszom: to one olśniewały bielą cery i wyrazistymi kolorami oczu i ust. Makijaż w ich wykonaniu miał cechy charakteryzatorskie. Japońskie kobiety nakładały na twarz grubą warstwę pudru zwanego „oshiroi”, który zrobiony był tylko z naturalnych składników: z mąki ryżowej oraz ekstraktu kwiatu krokosza barwierskiego. Usta i policzki barwiono na czerwono tylko naturalnymi barwnikami. Chińczycy, natomiast, wymyślili m.in. tusz do rzęs, bez którego trudno jest się obejść współczesnej „pudernicy”. Także z Chin pochodzi metoda makijażu, zwanego permamentnym (ta metoda liczy sobie aż ok. 2 tys. lat). Na czym polega? Na inplantacji w głąb naskórka (na głębokość ok. 0,8 - 1,6 mm) specjalnego barwnika pochodzenia roślinnego, za pomocą urządzeń ze specjalną końcówką zakończoną igłą. Brzmi strasznie, prawda? Już wtedy kobiety gotowe były wiele przecierpieć, by tylko pięknie wyglądać.
Za czasów Średniowiecza natomiast, kult ciała stracił racje bytu, upadla higiena, lecz… nie przeszkodziło to europejskim damom poprawiać mankamenty urody w zaciszu swoich komnat. W ukryciu malowały usta i dziąsła korą z pnia lub korzenia orzechowca. Tak jak w Starożytności modne były blade lica, dlatego damy wybielały sobie cerę kleikiem z mąki owsianej i z węglanu ołowiu lub kadzidłem i mlekiem. Jako ciekawostkę podam, że w średniowiecznej Polsce popularną pomadką do ust była, uwaga!!.. krew węża, która nie tylko farbowała wargi, ale i pomagała w pozbyciu się nieprzyjemnego zapachu z ust.
Jak można zauważyć, kobiety już przed wiekami stosowały naturalne sposoby dla poprawy urody, sięgały po wszystko, czym można było wydobyć biel lica, czerwień warg, czerń brwi, róż policzków itd.
Najbardziej popularnym kosmetykiem był..PUDER i tak jest do dziś!
Starożytne kobiety chcąc przydać sobie nieco więcej urody używały do tego przedziwnych substancji: ołowiany pył, kredę, różne rodzaje mąki, puder ze zmiażdżonych pereł. Były to substancje naturalne, ale większość z nich była nietrwała a i często trująca, ponadto w upalne dni makijaż po prostu spływał z twarzy.
W roku 1750 we Francji powstała pierwsza manufaktura pudru - „Houbigant”. Ta sama wytwórnia, lecz pod inną nazwą, produkuje kosmetyki do dziś! To słynne Bourjois. Jaki skład miały pierwsze pudry? Niezbyt ciekawy, gdyż składały się z nieomal samego talku, a ten, jak wiemy, nie był i nie jest zbyt „zdrowy”. Moda wówczas dyktowała konieczność pokazywania niemal białej, porcelanowej cery. Pudru używali wszyscy! Kobiety i mężczyźni. Pudrowało się nie tylko twarz, ale również dekolt, ręce, nawet nogi i biust!!!.. Puder stał się nie tylko środkiem upiększającym. Miał też chronić przed bakteriami, które wówczas odkryto oraz tuszować… brud!… Francuzi epoki Wielkiej Rewolucji stronili od mycia…:-)
Pierwsze pudry w kremie pojawiły się w latach 90. Aplikacja była łatwiejsza i przyjemniejsza, a poza tym takowy puder posiadał spore właściwości matujące i kryjące. Ostatnim wynalazkiem był puder w kulkach. Współczesne kobiety mogą przebierać i wybierać wśród nieograniczonej liczby odcieni, właściwości, konsystencji itp.
Są, zatem: pudry w kamieniu, które nadają skórze równy koloryt, a także modelują owal twarzy, pudry sypkie, idealne do wykończenia makijażu, pudry rozświetlające, które przy jednoczesnym matowieniu rozświetlają skórę tysiącem mikroskopijnych drobinek, róże do policzków, których muśnięcie podkreśla kości policzkowe i dodaje młodzieńczego wyglądu, itd.
Niestety większość tych produktów ma niewiele wspólnego z naturalnymi recepturami, które zamiast upiększać i pielęgnować, szkodzą cerze. Sztuczne barwniki, wypełniacze, silikonowe bazy, talk, parafina, konserwanty, sztuczne substancje zapachowe, parabeny itd. Lista nieprzyjaznych dla skóry składników jest bardzo długa…Kobiety skarżą się na alergie, podrażnienia, trądzik, wypryski, rumień itd., nie kojarząc tych przykrych dolegliwości z nadużywaniem kosmetyków kolorowych, pełnych szkodliwych składników. Wystarczy wspomnieć choćby o „wszędobylskich” parabenach, które przedłużają trwałość naszych kosmetyków, w zamian powodując alergiczne stany zapalne skóry (wyprysk kontaktowy, egzemy typu pokrzywki, rumień), do tego wchłaniają się ze skóry do krwi i limfy! Sam talk, który występuje niemalże w każdym kosmetyku kolorowym posiada właściwości fizykochemiczne odpowiedzialne za powstawanie nowotworu! Mało tego, talk z łojem, potem i kosmetykami tworzy izolującą mazistą substancję zaburzającą oddychanie i czynności wydzielnicze skóry. A stąd już tylko krok do rozwoju stanów zapalnych! Tego typu przykłady można mnożyć w nieskończoność!
Czy to znaczy, że mamy się nie malować, rezygnować z pomadek, podkładów, tuszy do rzęs itp.? Na szczęście nie! Jaką mamy alternatywę? Naturalne kosmetyki do makijażu: 100% bezpieczne, przyjazne dla skóry, w wielu przypadkach nawet lecznicze, o ciekawej gamie kolorystycznej stworzonej przez samą Naturę. Natura jest nieskończonym źródłem inspiracji, a połączenie jej bogactw z współczesnymi technologiami pozwala na wyprodukowanie ekologicznych i biozgodnych kosmetyków do makijażu, bez straty na atrakcyjności.
Wyprodukowanie kosmetyków do makijażu Bio jest prawdziwym wyzwaniem, ale…jest to, jak widać w przypadku kilku naturalnych firm, możliwe! Nie musimy w końcu wybierać między zdrowiem, a przyjemnością, jaką daje nam makijaż.
Jakie składniki najczęściej spotkamy w naturalnych recepturach podkładów, szminek, czy tuszy do rzęs?
Przede wszystkim naturalne pigmenty pozyskiwane z roślin, skał, minerałów. Bardzo popularnym barwnikiem BIO pomadek jest np. czerwień makowa, czy ekstrakt z hibiskusa, które to poza walorami koloryzującymi posiadają właściwości pielęgnacyjne. Najcenniejsze oleje roślinne służą jako baza do podkładów i błyszczyków. Znajdziemy wiec: olej jojoba, słonecznikowy, wszelkiego rodzaju maceraty, olej z pestek moreli itp. W roli humektantu stosuje się naturalny kwas hialuronowy o niskiej masie cząsteczkowej. Nie znajdziemy wśród składników pochodnych silikonów, parafiny, wypełniaczy, utrwalaczy itp.
Używając naturalnych kosmetyków do makijażu nie narażamy się na alergie, stany zapalne, skóra oddycha i promienieje naturalnym blaskiem, a „zjadając”naturalną pomadkę do ust, nie musimy się zastanawiać ile szkodliwej chemii właśnie zjedliśmy.
Już w Starożytności kobiety znalazły sposób i środki, by naturalnie upiększać swoje lica. Chociaż w każdym kręgu kulturowym, w każdej epoce wyobrażenia o ideale piękna znacznie się różniły, to jedno je łączyło: preferowany typ urody umiejętnie podkreślano odpowiednim makijażem..
Jak, zatem, radziły sobie bez gotowych tuszy do rzęs, szminek, podkładów, róży do policzków? W dzisiejszych czasach wystarczy wejść do drogerii i kupić gotowy produkt ładnie zapakowany, który nie popsuje się nawet przez rok czasu. Mało tego, firmy specjalizujące się w produkcji kosmetyków do makijażu proponują w swojej ofercie tyle kolorów, odcieni, matowych bądź błyszczących, w płynie, w kremie itd. Starożytne kobiety nie miały takich „wygód”, nie mogły wybierać w bogatej palecie odcieni, a przygotowane kosmetyki nierzadko musiały zużyć w kilka dni, a jednak…pomimo tego, nie zniechęcały się. Wyobraźmy sobie teraz współczesną kobietę, która rozdrabnia w moździerzu składniki do czernidła, bądź pomadki do ust.
Przyjrzyjmy się zatem, jak z makijażem radziły sobie kobiety na przełomie wieków, począwszy od Starożytnego Egiptu…
Można z pewnością stwierdzić, że wzorem idealnego egipskiego makijażu i urody była Nefretete. Słynne popiersie żony Echnatona pozwala nam poznać cechy makijażu, jakie obowiązywały w ówczesnym czasie. Zwolenniczkom bladości na pewno by się spodobał. Kanony piękna przede wszystkim uznawały jak najjaśniejszy odcień skóry, unikano działania słońca, ponieważ opaleniznę uznawano za przejaw prostoty, dlatego kobiety pudrowały twarz jasną ochrą, a nawet rysowały na twarzy delikatne błękitne żyłki, aby tym jeszcze bardziej uwydatnić delikatność, wręcz „pergaminowość” skóry, policzki barwiły liśćmi henny. Jak egipskie kobiety podkreślały oczy? Obrysowywały je czarną lub zieloną kredką, aby kształtem przypominały migdał, a przy zewnętrznym kąciku oka rysowały przedłużoną linię aż do skroni, wypukłą część powieki malowały natomiast zieloną farbą z malachitu, czyli z zielonej rudy miedzi. Zielony kolor symbolizował płodność a czarne kreski wokół oczu miały chronić przed “złym okiem”. Brwi najczęściej goliły, a następnie nadawały im poprawny kształt i kolor węglem. Usta malowały na pomarańczowy lub jaskrawy czerwony kolor, zazwyczaj barwiły ochrą, a ich kontur dokładnie obrysowywały. Henna używana była do malowania paznokci zarówno rąk jak i stóp, barwiono je na czarno. Już wtedy kobiety bardzo „martwiły” się pojawiającymi się zmarszczkami, na które sporządzały specjalne kremy z wosku i oliwy, a sproszkowanym alabastrem ścierały martwy naskórek, by cerę uczynić gładszą (pierwotyp współczesnego peeligu).
Oczy zwierciadłem duszy…
Egipcjanie szczególną uwagę zwracali na makijaż oczu. Związane było to zarówno z obrzędami religijnymi, jak i… ze względów higienicznych. Aspekt religijny miał szczególny związek z oddawaniem czci najwyższemu z bóstw, mianowicie bogowi Słońca Re, którego symbolem było właśnie oko. Makijaż chronił oczy przed stanami zapalnymi wywoływanymi przez kurz, słońce i owady, które dawały się we znaki zwłaszcza podczas wylewów Nilu. Każda kobieta już od starożytnych czasów marzyła o „firankach z rzęs” wiec by uzyskać taki efekt przyciemniały je i usztywniały mieszaniną naturalnych substancji: sadzy, oliwy i białka.
Jak można zauważyć kanony piękna tysiące lat temu nie różniły się bardzo od dzisiaj uznawanych. Kobiety i mężczyźni w starożytnym Egipcie, dużą wagę przywiązywali do wyglądu zewnętrznego. Już od od 4 tysiąclecia p.n.e. Egipcjanie produkowali oryginalne łupkowe palety do szminek. Wiemy o tym dzięki zachowanym do naszych czasów pamiątkom starożytnym. Egipcjanie chętnie sięgali, zatem, po hennę, którą barwili sobie brwi, rzęsy, farby do ust i oczu, pudry oraz wiele innych przydatnych przyborów.
Z czego dokładnie robiono specyfiki do upiększania? Dzięki analizie rentgenograficznej wiemy, że np. szminki zawierały m.in. szkodliwe związki ołowiu, a także, że aby otrzymać puder o większym połysku, Egipcjanie potrafili selekcjonować te spośród cząstek minerałów, które miały wielkość dokładnie 50 mikronów..!Niesamowita precyzja i to bez dzisiejszych ultraczułych wag! Największą jednakże sensacją okazał się skład czarnej szminki do oczu: czarnym barwnikiem okazał się galenit, czyli siarczek ołowiu - szara substancja o metalicznym połysku. Zależnie od stopnia rozdrobnienia cząsteczek proszku, nadawał kosmetykom gamę odcieni od głębokiej czerni przez różne natężenie szarości aż do metalicznej szarości! Galenit mieszano z różnymi jasnymi substancjami, m.in. z cerusytem, czyli węglanem ołowiu, minerałami bogatymi w chlor i ołów - laurionitem i fosgenitem. Ich obecność do dziś zaskakuje, gdyż rzadko występują w przyrodzie. Ponieważ Egipcjanie nie mogli znaleźć ich w dużych ilościach w naturze, wysoka zawartość tych związków odnajdywana w kosmetykach pozwala sądzić, że były wytwarzane syntetycznie!
Jak można zauważyć, egipskie kobiety korzystały przede wszystkim z naturalnych barwników występujących w naturze, łącząc je z olejami, woskami itp. Już od najdawniejszych czasów doceniano właściwości pielęgnacyjne i upiększające naturalnego makijażu. Jednakże nie wszystkie substancje miały korzystne działanie, niektóre z nich, jak np. związki ołowiu były szczególnie szkodliwe!
W Starożytnej Grecji i Rzymie, podobnie jak w Egipcie, kanonem kobiecego piękna była jasna, alabastrowa cera. Wyrazisty makijaż był przywilejem greckich kurtyzan, które twarz pokrywały grubą warstwą ołowianego bielidła, policzki „rumieniły” farbami roślinnymi, wargi malowały na jaskrawoczerwony kolor, a oczy mocno podkreślały czarnym węglowym ołówkiem.
Czego używano na Dalekim Wschodzie? Tutaj sprawa trochę się komplikuje, gdyż wiadomości z tej dziedziny są bardzo skąpe, często bowiem należały do wiedzy tajemnej, pilnie strzeżonej przez kapłanów. Sztuka makijażu bardzo dobrze znana była Gejszom: to one olśniewały bielą cery i wyrazistymi kolorami oczu i ust. Makijaż w ich wykonaniu miał cechy charakteryzatorskie. Japońskie kobiety nakładały na twarz grubą warstwę pudru zwanego „oshiroi”, który zrobiony był tylko z naturalnych składników: z mąki ryżowej oraz ekstraktu kwiatu krokosza barwierskiego. Usta i policzki barwiono na czerwono tylko naturalnymi barwnikami. Chińczycy, natomiast, wymyślili m.in. tusz do rzęs, bez którego trudno jest się obejść współczesnej „pudernicy”. Także z Chin pochodzi metoda makijażu, zwanego permamentnym (ta metoda liczy sobie aż ok. 2 tys. lat). Na czym polega? Na inplantacji w głąb naskórka (na głębokość ok. 0,8 - 1,6 mm) specjalnego barwnika pochodzenia roślinnego, za pomocą urządzeń ze specjalną końcówką zakończoną igłą. Brzmi strasznie, prawda? Już wtedy kobiety gotowe były wiele przecierpieć, by tylko pięknie wyglądać.
Za czasów Średniowiecza natomiast, kult ciała stracił racje bytu, upadla higiena, lecz… nie przeszkodziło to europejskim damom poprawiać mankamenty urody w zaciszu swoich komnat. W ukryciu malowały usta i dziąsła korą z pnia lub korzenia orzechowca. Tak jak w Starożytności modne były blade lica, dlatego damy wybielały sobie cerę kleikiem z mąki owsianej i z węglanu ołowiu lub kadzidłem i mlekiem. Jako ciekawostkę podam, że w średniowiecznej Polsce popularną pomadką do ust była, uwaga!!.. krew węża, która nie tylko farbowała wargi, ale i pomagała w pozbyciu się nieprzyjemnego zapachu z ust.
Jak można zauważyć, kobiety już przed wiekami stosowały naturalne sposoby dla poprawy urody, sięgały po wszystko, czym można było wydobyć biel lica, czerwień warg, czerń brwi, róż policzków itd.
Najbardziej popularnym kosmetykiem był..PUDER i tak jest do dziś!
Starożytne kobiety chcąc przydać sobie nieco więcej urody używały do tego przedziwnych substancji: ołowiany pył, kredę, różne rodzaje mąki, puder ze zmiażdżonych pereł. Były to substancje naturalne, ale większość z nich była nietrwała a i często trująca, ponadto w upalne dni makijaż po prostu spływał z twarzy.
W roku 1750 we Francji powstała pierwsza manufaktura pudru - „Houbigant”. Ta sama wytwórnia, lecz pod inną nazwą, produkuje kosmetyki do dziś! To słynne Bourjois. Jaki skład miały pierwsze pudry? Niezbyt ciekawy, gdyż składały się z nieomal samego talku, a ten, jak wiemy, nie był i nie jest zbyt „zdrowy”. Moda wówczas dyktowała konieczność pokazywania niemal białej, porcelanowej cery. Pudru używali wszyscy! Kobiety i mężczyźni. Pudrowało się nie tylko twarz, ale również dekolt, ręce, nawet nogi i biust!!!.. Puder stał się nie tylko środkiem upiększającym. Miał też chronić przed bakteriami, które wówczas odkryto oraz tuszować… brud!… Francuzi epoki Wielkiej Rewolucji stronili od mycia…:-)
Pierwsze pudry w kremie pojawiły się w latach 90. Aplikacja była łatwiejsza i przyjemniejsza, a poza tym takowy puder posiadał spore właściwości matujące i kryjące. Ostatnim wynalazkiem był puder w kulkach. Współczesne kobiety mogą przebierać i wybierać wśród nieograniczonej liczby odcieni, właściwości, konsystencji itp.
Są, zatem: pudry w kamieniu, które nadają skórze równy koloryt, a także modelują owal twarzy, pudry sypkie, idealne do wykończenia makijażu, pudry rozświetlające, które przy jednoczesnym matowieniu rozświetlają skórę tysiącem mikroskopijnych drobinek, róże do policzków, których muśnięcie podkreśla kości policzkowe i dodaje młodzieńczego wyglądu, itd.
Niestety większość tych produktów ma niewiele wspólnego z naturalnymi recepturami, które zamiast upiększać i pielęgnować, szkodzą cerze. Sztuczne barwniki, wypełniacze, silikonowe bazy, talk, parafina, konserwanty, sztuczne substancje zapachowe, parabeny itd. Lista nieprzyjaznych dla skóry składników jest bardzo długa…Kobiety skarżą się na alergie, podrażnienia, trądzik, wypryski, rumień itd., nie kojarząc tych przykrych dolegliwości z nadużywaniem kosmetyków kolorowych, pełnych szkodliwych składników. Wystarczy wspomnieć choćby o „wszędobylskich” parabenach, które przedłużają trwałość naszych kosmetyków, w zamian powodując alergiczne stany zapalne skóry (wyprysk kontaktowy, egzemy typu pokrzywki, rumień), do tego wchłaniają się ze skóry do krwi i limfy! Sam talk, który występuje niemalże w każdym kosmetyku kolorowym posiada właściwości fizykochemiczne odpowiedzialne za powstawanie nowotworu! Mało tego, talk z łojem, potem i kosmetykami tworzy izolującą mazistą substancję zaburzającą oddychanie i czynności wydzielnicze skóry. A stąd już tylko krok do rozwoju stanów zapalnych! Tego typu przykłady można mnożyć w nieskończoność!
Czy to znaczy, że mamy się nie malować, rezygnować z pomadek, podkładów, tuszy do rzęs itp.? Na szczęście nie! Jaką mamy alternatywę? Naturalne kosmetyki do makijażu: 100% bezpieczne, przyjazne dla skóry, w wielu przypadkach nawet lecznicze, o ciekawej gamie kolorystycznej stworzonej przez samą Naturę. Natura jest nieskończonym źródłem inspiracji, a połączenie jej bogactw z współczesnymi technologiami pozwala na wyprodukowanie ekologicznych i biozgodnych kosmetyków do makijażu, bez straty na atrakcyjności.
Wyprodukowanie kosmetyków do makijażu Bio jest prawdziwym wyzwaniem, ale…jest to, jak widać w przypadku kilku naturalnych firm, możliwe! Nie musimy w końcu wybierać między zdrowiem, a przyjemnością, jaką daje nam makijaż.
Jakie składniki najczęściej spotkamy w naturalnych recepturach podkładów, szminek, czy tuszy do rzęs?
Przede wszystkim naturalne pigmenty pozyskiwane z roślin, skał, minerałów. Bardzo popularnym barwnikiem BIO pomadek jest np. czerwień makowa, czy ekstrakt z hibiskusa, które to poza walorami koloryzującymi posiadają właściwości pielęgnacyjne. Najcenniejsze oleje roślinne służą jako baza do podkładów i błyszczyków. Znajdziemy wiec: olej jojoba, słonecznikowy, wszelkiego rodzaju maceraty, olej z pestek moreli itp. W roli humektantu stosuje się naturalny kwas hialuronowy o niskiej masie cząsteczkowej. Nie znajdziemy wśród składników pochodnych silikonów, parafiny, wypełniaczy, utrwalaczy itp.
Używając naturalnych kosmetyków do makijażu nie narażamy się na alergie, stany zapalne, skóra oddycha i promienieje naturalnym blaskiem, a „zjadając”naturalną pomadkę do ust, nie musimy się zastanawiać ile szkodliwej chemii właśnie zjedliśmy.