Poznawanie przez doznanie

Zjedliście coś kiedyś podarowanego przez kogoś kogo nie znacie? I smakowało? I wtedy poczuliście, że chcielibyście go poznać, bo być może jak macie wspólne upodobania jedzeniowa, to inne też by się znalazły?

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Poznawanie przez doznanie
fot. 100deliciousdays.pl
W sobotę piekłam tartę. Jak mnie cos weźmie i sprawi przyjemność, to trochę później trzyma.
To tak jak z piosenkami, które lubię, bo wcześniej słyszałam.

Od jakiegoś czasu lubię tartę żurawinową z orzechami.
Eksperymentuję z nią trochę, a to dodam inną mąkę, np. z kasztanowca, a to zamiast orzechów włoskich dodam migdały, a wierzch udekoruję (bądź nie) np. orzechami pekan.
 
No więc zrobiłam tę tartę i już na etapie przygotowywania wiedziałam, że muszę pół komuś podarować, bo w przeciwnym razie zjemy ją całą i poczucie winy położy się gęstym cieniem na naszej przyjemności. Wiedziałam też komu, więc intencje i dedykacje towarzyszyły całemu procesowi.

Miała ją dostać Kasia i jej urocza rodzina. Wiedziałam, że w dzieciach trudno szukać amatorów takich smaków: kwaśna żurawina, niedosłownie określona słodycz ze słodu buraczanego, syropu klonowego i miodu, orzechy też nie bardzo typowe… No więc na dzieci nie liczyłam, ale sądziłam, że dorosłym posmakuje.
 
Kasia, jak na osobę przemiłą i otrzaskaną w nowych technologiach przystało, w podobnych sytuacjach daje znak od razu, czy dobre. A tu godziny lecą i nic…
Zaczęłam się niepokoić, że może cos z tą tartą nie halo.
A jednak! W okolicach godziny 23 przyszła wiadomość: „ Kochana, rodzinka się rozpływa nad tartą”.
Dzieci śpią, Kasia i jej mąż to owszem rodzinka, ale napisałaby jakoś inaczej… Kto zatem?
No więc się okazało do czyjego brzuszka trafiło ciasteczko. Nie znam całej rodzinki, ani oni mnie, ale pewnie smak nas połączył i już na zawsze to z nami zostanie… eh… ;-)
 
Życzę nowych smacznych znajomości :-)