Kaczka po Świętach

Jest coś w tym, że jak ktoś upiecze karkówkę latem, albo jesienią, natrze ją dobrze czosnkiem i majerankiem, pokroi na zimno, położy na pajdzie chleba i posmaruje chrzanem, to nie ma takiego twardziela, który by się nie złamał. A co z kaczką?

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Kaczka po Świętach
Jestem mało mięsną dziewczyną. Kiedyś próbowałam różnych diet. „Kosmetyczne” 1,5 kg to zawsze była motywacja do tego, żeby sprawdzić siłę woli.

W moim przypadku to bywa złudne, i wcale nie ze względu na efekt jojo, deregulację organizmu, etc. ale właśnie dlatego, że jak już wiem, że potrafię (albo raczej potrafiłam) wytrzymać na diecie, to jak wystąpi wyższa konieczność ;-) to na pewno dam radę.

Ciekawe co to mogłoby być? Swoją drogą chętnie, przy odrobinie czasu, oddałabym się takim dywagacjom…: jakaś daleka podróż i bajecznie kolorowe bikini podarowane z sercem lub „od serca”, albo sesja zdjęciowa do jakiegoś renomowanego magazynu, albo bal charytatywny ze znanymi osobami, albo rozdanie nagród literackich Nike i ja, w gronie nominowanych, a potem na scenie, jak odbieram pierwsza nagrodę, albo lepiej nagrodę czytelników za najlepszą powieść minionego roku i wychodzę po tych wszystkich Twardochach, Kuczokach, Joannie Bator…, gdzie oni wszyscy tacy fit i wysportowani i biegający po kilkanaście kilometrów dziennie, codzienne…. Uff, jak dobrze, że nie mam czasu na te fantazje ;-)).

No ale miało być o mięsach ;-)

Za chwilę będę musiała Was zaprosić do zabawy w skojarzenia jak od nagród literackich przejść do mięs świątecznych, hihi ;-).

No więc diety dietami (najzdrowiej jeść same warzywa, kasze i strączki), a święta świętami i pieczone mięsa muszą być.

Jest coś w tym, że jak ktoś upiecze karkówkę latem, albo jesienią, natrze ją dobrze czosnkiem i majerankiem, pokroi na zimno, położy na pajdzie chleba i posmaruje chrzanem, to nie ma takiego twardziela, który by się nie złamał (chyba, że ortodoks).

A jak ta sama karkówka nieopatrznie wjedzie na stół w dalszej kolejności niż pieczona pierś z indyka, schab peklowany, czy sztuka mięsa wołowego z sosem chrzanowym, to choćby to była najlepiej wymasowana i aromatyczna karkówka, to jakoś mniej smakuje…

Więc obserwujcie sytuację na stole i wszystko co ma mniejsze szanse na bycie najjaśniejszą gwiazdą wieczoru, to wkładajcie w pudełko i do zamrażalnika. Pod koniec stycznia znów będzie szansa na Oskara!

Ha, coraz bliżej do głównego tematu dzisiejszego artykułu.

Kaczka.

Są domy, gdzie to stała pozycja obiadowa w drugi dzień Świąt. Klasyczny przepis z jabłkami, kluskami, żurawiną znają wszyscy, albo opisują wszyscy. Można zrobić tak, jak radzą, albo po prostu upiec z warzywami jak kurczaka

Ale historia dopiero się zaczyna.

Intencja ustrzeżenia Was przed świątecznym obżarstwem każe mi namówić Was do zaserwowania malutkich porcji mięsa podczas świątecznego obiadu. Całą resztę kaczki obierzcie z kości i skóry i schowajcie do lodówki. Możecie zamrozić i wyjąc przed sylwestrem, albo po 2 dniach zrobić „kolację wypas”:


 Kaczka
fot. 100deliciousdays

Na patelni na oliwie z oliwek podsmażamy cebulę, czosnek, papryczkę chili. Dodajemy pokrojone na cząstki jabłko, dodajemy świeży rozmaryn i mieszamy, mieszamy, aż jabłka się rozpadną i powstanie gęsta pyszna masa. Posypujemy solą (najlepiej świeżo zmieloną na grubo).

W piekarniku lub opiekaczu tostujemy chleb wiejski (najlepiej takie grube kromki).
Kawałki kaczki przesmażamy szybciutko na patelni na oliwie lub maśle. Tak, żeby tylko się podgrzały.

Nakładamy na chleb naszą aromatyczna masę jabłkową, kładziemy kaczkę… hmmm

Jak komuś jeszcze mało, to jak zrobi (lub kupi/dostanie) marmoladę z gorzkich pomarańczy, to na samą górę odrobinę (może być większa odrobina ;-) ).

I jak tu nie kochać Świąt!!!