Bloger Tygodnia - Apetyt na Kuchnię

  • 5

Dzisiaj w cyklu Bloger Tygodnia gościmy Joannę Komorowską, autorkę bloga Apetyt na Kuchnię. Zobaczcie, jak tworzenie bloga może w przepiękny sposób łączyć pasje poszczególnych członków rodziny. Zachęcamy do przeczytania wywiadu!

         
ocena: 5/5 głosów: 4
Bloger Tygodnia - Apetyt na Kuchnię
Jestem przekonana, że nawet największy niejadek zmięknie, kiedy trafi na bloga Joanny. Wszyscy znają powiedzenie, o jedzeniu oczami, jednak w przypadku Apetytu na Kuchnię stwierdzenie "pożerać wzrokiem" wydaje się być czymś... małym.

Zawsze jestem pełna podziwu dla osób, które potrafią w kuchni tworzyć niezwykłe rzeczy. W przypadku wspólnej twórczości Joanny i jej męża Rafała chylę czoła najniżej jak się da - nie dość, że blog w całokształcie trafia w moją estetykę, to poza cudownymi przepisami nie sposób przejść obojętnie (chyba powinnam napisać: przewinąć strony) obok rewelacyjnych zdjęć, dopracowanych w najdrobniejszym szczególe.

Przyznaję, że nie raz uśmiechnęłam się czytając wywiad, zwłaszcza kiedy próbowałam wyobrazić sobie te "kreatywne kłótnie" o których wspomina Autorka - ich efektem są doskonałe pod kątem stylistyki zdjęcia.

Zachęcam Was serdecznie do przeczytania całego artykułu a także zapoznania się z tym, co na blogu ma do zaoferowania Joanna. A ma naprawdę wiele - jestem przekonana, że jeśli zajrzycie tam choć raz - zostaniecie na dłużej!

Tarta z porzeczkami i bezą

Od samego patrzenia na Twój tort czekoladowy z malinami i bitą śmietaną nie sposób powstrzymać się od produkcji śliny… sama cieknie na jego widok! Nie mogę więc zacząć inaczej, niż od pytania – jak można być na diecie, przygotowując TAKIE pyszności?!


Siła woli! Niestety mam tak marną przemianę materii, że gdybym zjadała wszystko co gotuję i piekę, to raczej w drzwi bym się nie zmieściła. Prawda jest jednak taka, że większość potraw, zwłaszcza tych które robię po raz pierwszy, próbuję, doprawiam, aby efekt końcowy był naprawdę zadowalający. Ale tego tortu nawet nie tknęłam, znałam go już ze wcześniejszych wypieków…

Skąd pomysł na prowadzenie bloga? Decydując się na ten krok, od początku wiedziałaś, że „wykorzystasz” zawód męża, aby mieć piękne, profesjonalne zdjęcia przygotowywanych przez Ciebie potraw?

Gdyby nie mąż, to nie byłoby bloga. Ja o fotografii wiem niewiele, chociaż, teraz przy mężu trochę się uczę. Pomysł na bloga był taki, że połączymy dwie pasje – ja do gotowania, Rafał – do fotografowania. Staramy się, aby nasze zdjęcia były coraz lepsze, inspiruję się przeszukując sieć, zwłaszcza blogi zagraniczne.

Placuszki z dyni, marchewki i kurczaka  Makaron ryżowy z bobem i parmezanem

Brałaś udział w różnych warsztatach kulinarnych. Które wspominasz najmilej i dlaczego?

Najmilej wspominam składający się z trzech etapów konkurs firmy Broil King. Poznałam tam naprawdę świetnych ludzi, z wieloma utrzymuję kontakt, często spotykamy się na innych warsztatach. Oprócz wspaniałych uczestników otoczeni byliśmy przez grono bardzo życzliwych organizatorów. Z chęcią powtórzyłabym takie wyzwanie, tym bardziej, że zajęłam drugie miejsce i wygrałam bardzo porządnego gazowego grilla, który służy nam w dalszych eksperymentach kulinarnych.

Natomiast ostatnio brałam udział w warsztatach, tematem których była kuchnia pełna namiętności. Królowały podczas warsztatów ostrygi (niełatwą sztuką jest je otworzyć), przegrzebki, czekolada i inne naturalne afrodyzjaki. Wyszły nam pyszne dania, a moja 9-letnia córka Jagoda, która mi towarzyszyła przez całe warsztaty, też zajadała się owocami morza i bardzo jej smakowało.

Bruschetta z pomidorami, oliwkami i bazylią  Pasta z bobu na kanapki

Czy kiedykolwiek próbowałaś sama fotografować przyrządzane przez siebie dania / desery etc.?

Oj tak! Namiętnie fotografuję swoje dania moim telefonem. Czasami dzielę się nimi ze znajomymi na Facebooku. Dzisiaj np. piekłam pavlovą wegańską i oczywiście podzieliłam się zdjęciem ze znajomymi. Sprzętu fotograficznego męża raczej nie ruszam – za duży i za ciężki. Ale dobre zdjęcie jest efektem pracy kucharza, stylisty i fotografa. Role kucharza i fotografa mamy wyraziście rozdzielone, ale rolę stylisty pełnimy wspólnie z Rafałem, często poprzez kreatywną kłótnię.
 
Jakimi słowami zachęciłabyś innych pasjonatów kulinarnych, aby zajrzeli na Twojego bloga? Zapomnij i skromności i powiedz – dlaczego warto zostać u Ciebie na dłużej?

Głównym założeniem jest, aby dania na moim blogu były łatwe do przygotowania, szybkie i pyszne, ale mimo wszystko zdrowe. Staram się ograniczać tłuszcze, mąkę pszenną zastępuję np. orkiszową, żytnią, razową. Cukier często zamieniam na ksylitol (to taka groźna nazwa cukru brzozowego, jak najbardziej naturalnego). Zachęcam do używania soli himalajskiej lub morskiej, które są bogatsze w składniki mineralne. Nie boję się eksperymentować, wprowadzam nowinki do mojej kuchni. Uwielbiam zioła, dlatego często goszczą w moich daniach. Wystarczy kilka gałązek świeżego lubczyku, by nasz rosół zyskał na smaku i aromacie bez zbędnych chemicznych dodatków.

Knedle ze śliwkami  Pasta z papryki z orzechami

Czy istnieją takie dania / przepisy, które planujesz zrobić: upiec, ugotować, ale jeszcze nie przygotowałaś? Jeśli tak, co to by było i dlaczego jeszcze czeka na realizację?

Mam głowę pełną pomysłów. Ale wraz z rozwojem bloga zyskaliśmy klientów, dla których muszę dużo gotować i fotografować. Siłą rzeczy trochę to determinuje kierunki kulinarne, w których się poruszam. Co do planów to mam taki jeden niecny – za rok kiszę szparagi. Jestem bardzo ciekawa ich smaku. W ogóle kiszonki to mój konik, uwielbiam je i kiszę co się da. Właśnie u mnie w kuchni stoi wielki słój kiszonych warzyw: mini patisonów, papryki pomidorowej, papryki chilli, ogórków i fajnych przypraw. Smak nieziemski, a ile zdrowia. Przepis za jakiś czas pojawi się na blogu.
 
Najbardziej kłopotliwy składnik, z którym miałaś do czynienia w kuchni to… ?

Te ostrygi. Miałam duże trudności z ich otwarciem.

Lasagne z cukinią i pomidorami suszonymi  Pizza orkiszowo-razowa z cukinią i oliwkami

Czy córki podzielają (lub wykazują zainteresowanie) Twoją pasją do gotowania?

Starsza córka, Emilka (15 lat) nie ma zapędów do kuchni, lubi natomiast jeść i jest moim gorącym fanem. Ze smakiem zjada wszystko co wyprodukuję. Często nie może się doczekać, kiedy skończymy zdjęcia. Natomiast młodsza córka Jagoda (9 lat) brała udział w dwóch czy trzech warsztatach kulinarnych i bardzo jej się podobało. W sekrecie powiedziała mi, że jak dorośnie, to będziemy bloga prowadziły razem.

Gdybyś mogła nauczyć się jednej wybranej przez siebie rzeczy od swojego kulinarnego idola – co by to było i kto by Cię uczył?

Uwielbiam Jamiego Oliviera, za to, co robi dla kuchni brytyjskiej. Jak zmienia przyzwyczajenia Brytyjczyków. Uwielbiam jego dania w 30 minut, gdzie podczas tak krótkiego czasu potrafi przygotować naprawdę fantastyczne potrawy. Istny kuchenny magik!
Jeżeli chodzi o polskiego kucharza, to wielkim szacunkiem i uznaniem darzę Grzegorza Łapanowskiego. Za jego pasję, za ogromny wkład w to, by nasze najmniejsze pociechy nabierały zdrowych nawyków żywieniowych.

Kiszone rzodkiewki

Kiszone rzodkiewki

Ci z Was, którzy znają mnie lepiej, wiedzą, że jestem maniaczką kiszonek. Kiszę na okrągło, w domu jest zawsze słoik czegoś pysznego. Dzisiaj chcę Wam pokazać mojego nowego faworyta – kiszone rzodkiewki. Tak, tak, rzodkiewki. Ja swoje ukisiłam na ostro, ale dodanie pepperoni nie jest obowiązkowe, wyjdą równie pyszne bez papryki.

Kiszonki oprócz tego, że są smaczne, również bardzo dobroczynnie wpływają na nasz organizm. Zawierają naturalne probiotyki, są źródłem kwasu mlekowego, który wzmacnia organizm, chroni przed chorobami, dodatkowo reguluje nam florę bakteryjną w jelitach. Bakterie kwasu mlekowego odgrywają też ważną rolę w syntetyzowaniu witaminy K i niektórych z grupy B.

Witaminy z grupy B regulują zaś metabolizm i ułatwiają trawienie białek, tłuszczów i węglowodanów, wygładzają skórę, wzmacniają włosy i paznokcie oraz zwiększają przyswajalność żelaza, chroniąc przed anemią. Tyle dobra w jednym słoiku…

Najzdrowsze są oczywiście te przygotowane w domu, bez dodatków środków konserwujących czy substancji przyspieszających proces fermentacji. Jeśli decydujemy się na kupno kiszonek, najlepiej kupujmy je na targu u zaufanego producenta, w sklepie ekologicznym, niekoniecznie w supermarkecie.

Rzodkiewki układamy ciasno w słoiku lub kamionce (odcinając dopływ tlenu zabezpieczymy kiszonkę przed rozwojem pleśni) i dociskamy czymś ciężkim (ja dociskam dużą szklanką z wodą). Kiszonka gotowa jest po ok. 5 dniach. Po tym czasie przenosimy ją do lodówki lub zimnej piwnicy. Kiszoną rzodkiewkę jemy podobne jak ogórki – solo, na kanapce, w sałatce, jako dodatek do drugiego dania. Ja najczęściej pochrupuję ją między posiłkami. Powstały sok wypijam, jest równie wartościowy jak warzywa w nim kiszone.

Składniki (litrowy słoik)
- 2 pęczki rzodkiewek
- 8 ząbków czosnku
- chrzan (korzeń)
- 3 duże koszyczki kopru
- 0,5 litra wody
- sól (najlepiej niejodowana, szara), niecała łyżka
- papryka peperoni (opcjonalnie)

Wykonanie
- Rzodkiewkę myjemy, obieramy (chociaż można zostawić ogonki, czy kawałek łodyżek).
- Na dnie wyparzonego słoika układamy 4 ząbki czosnku (nie trzeba ich obierać), słupki chrzanu, 2 koszyczki kopru.
- Układamy w słoiku ciasno rzodkiewkę, przetykając ją czosnkiem, chrzanem, na wierzch wkładamy pozostały koper i ewentualnie peperoni.
- Całość zalewamy przestudzoną, osoloną, przegotowaną wodą. Dociskamy – kamieniem (wygotowanym), albo np. szklanką z wodą.
- Rzodkiewka powinna być gotowa po 5 dniach. Po tym czasie sprawdzamy stopień ukiszenia i jeśli nam on odpowiada, przenosimy słoik w chłodne miejsce (proces kiszenia osłabnie).