Bloger Tygodnia - Di Gotuje

  • 6

Dziś w cyklu Bloger Tygodnia gościmy Dianę Rusiłowicz, autorkę bloga Di Gotuje. Historia związana z powstaniem jej bloga to znakomity przykład na to, że nigdy nie wolno się poddawać. Dlaczego? Przeczytajcie!

         
ocena: 5/5 głosów: 4
Bloger Tygodnia - Di Gotuje
Kulinarna twórczość Diany broni się sama - w kilka miesięcy profil na portalu społecznościowym od którego zaczynała swoją wirtualno-kulinarną przygodę osiągnął ponad 3000 lajków. Musicie przyznać, że to całkiem przyjemny i zachęcający początek...

Jak sama przyznaje, ludzie lubią i doceniają prostotę - w taki sposób przekazuje Czytelnikom swoje przepisy. Nie oznacza to, że podpatrując jak Di Gotuje nie natrafimy na kreatywne dania! Bardzo mi się spodobało, że przygotowuje je z łatwo dostępnych, zwykłych składników - dzięki temu każdy, przy odrobinie chęci, może pozwolić sobie na stworzenie wykwintnych dań we własnej kuchni.

Diana zaskarbiła sobie jeszcze więcej mojej sympatii w momencie, kiedy przeczytałam jej odpowiedzi na przesłane przeze mnie pytania. Uwielbiam szczere osoby, a ona taka właśnie jest - bez kokieterii przyznaje, że jest odrobinę leniwa, ma mało cierpliwości i szybko się nudzi, że w kwestii oceny smaku potraw polega przede wszystkim na... swoim zdaniu.

Wy zaś, bez obaw możecie polegać na jej przepisach - znajdziecie je również na Gotujmy.pl, pod nickiem Di gotuje. Polecam!

Roladki waflowe z czekoladą i pistacjami

Zanim przejrzałam Twojego bloga, próbowałam sprawdzić, od kiedy prowadzisz Facebooka - historia kończyła się na lutym 2015 roku. Ponad 3000 „polubień” to całkiem dobry wynik jak na te kilka miesięcy. Jak tego dokonałaś?

Nie mam pojęcia. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Fanpage zaczęłam prowadzić dla siebie, tak spontanicznie i nie spodziewałam się, że w takim tempie zyskam aż tylu fanów. Z niektórymi osobami naprawdę mocno się zżyłam. To bardzo miłe i bezcenne uczucie. Może jest to efektem prostoty, od której zaczynałam - ludzie to lubią i doceniają. Lubię też robić kreatywne dania z łatwo dostępnych i zwykłych składników.

Pierwsze zdanie w zakładce „O mnie” brzmi dość kokieteryjnie: „nigdy nie sądziłam, że założę bloga i to kulinarnego”. Jak to rozumieć? Wcześniej gotowanie nie sprawiało Ci takiej frajdy?

Oczywiście, że sprawiało! Odkąd sięgam pamięcią, zawsze ciągnęło mnie do kuchni. Zaglądałam do lodówki, szafek i improwizując tworzyłam jakieś smakołyki. Po prostu sądziłam, że prowadzenie bloga nie jest dla mnie. Nie lubię robić rzeczy „na siłę”, na pokaz i chyba przede wszystkim odstraszała mnie myśl, że to czasochłonne zajęcie, z którym mogę sobie nie poradzić. Blog, oprócz zdolności kulinarnych, to szereg innych cech, np. wymaga cierpliwości, systematyczności, chęci rozwoju i umiejętności technicznych. Przyznam, że jestem trochę leniwa.

Muffiny z żółtym serem  Małże według Bulhão Pato

Dlaczego postanowiłaś rozszerzyć swoją „działalność” na Facebooku o standardowego bloga? Zazwyczaj kolejność jest odwrotna - najpierw blog, potem fanpage. Najpierw zbierałaś fanów, by potem zaprosić ich do swojego kulinarnego świata?

Jak wspomniałam, od zawsze lubiłam gotować, ale nigdy nie myślałam o założeniu bloga. Wszystko co robiłam było dla mnie samej i mojej rodziny. Mój początek z Facebookiem był przypadkowy i całkiem smutny. Jako optymistka zawsze z uśmiechem potrafię stwierdzić: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.

Początkowo swoje potrawy umieszczałam na prywatnym profilu i po prostu jedna bliska mi osoba zaczęła hejtować moją działalność. Pisała, że ma dość moich zdjęć i jedzenia na Facebooku. Prowokowała bardzo niemiłe sytuacje, przez które poleciała niejedna łezka.

Wiele nie mogłam zrobić, bo urwanie znajomości nie było i nie jest możliwe. Początkowo zmieniłam widoczność albumu, a potem wpadłam na pomysł z fanpagem. Nie wiem czy była to zazdrość, czy po prostu antypatia do mojej osoby. Nie chcę w to wnikać, bo dzięki tej sytuacji jestem szczęśliwa – mam swój kulinarny świat i mnóstwo fanów, którzy są dla mnie cennymi perełkami.

Chyba pokochałam ich a oni mnie. I tu kolejna motywacja – wiele miłych słów, opinii i sporo lajków. Sama się dziwiłam, że wszystko potoczyło się tak szybko i pozytywnie, ale dzięki temu chciałam dalej robić to co robię. W końcu zdecydowałam się na blog i nie żałuję!

Filtrując bloga pod kątem autorskich przepisów, większość z wyników to przepisy na słodkości; czy oznacza to, że eksperymentowanie w tej dziedzinie przychodzi Ci łatwiej lub sprawia Ci więcej przyjemności niż w przypadku dań wytrawnych?

Nie do końca tak jest, choć przyznam, że „słodkie” eksperymenty są łatwiejsze. Od zawsze ubolewam nad jakością swoich zdjęć. Dużo na ten temat czytałam, dużo wiem, ale niestety mam ograniczenia spowodowane kiepskim sprzętem (tzn. aparatem). Teraz akurat jest okres zimowy i już nie jestem w stanie zrobić „możliwego” zdjęcia, chociażby obiadu. Staram się mieć coś gotowego do południa, bo fotografowanie o późniejszej porze to wielkie nerwy. Nie oznacza to, że nie przyrządzam dań wytrawnych. Po prostu nie wszystkie są umieszczone na moich stronach. Może napiszę list do świętego Mikołaja...?

Panna cotta  Ciasteczka pieczarki

Kto - oprócz Ciebie - pierwszy dostaje do spróbowania nowości, które przygotowujesz? Czy bierzesz pod uwagę recenzje / komentarze najbliższych osób („zbyt mało słone” itp.), czy jednak liczysz własne wyczucie smaku?

Odpowiem dość samolubnie - najważniejszą opinią jest moja własna. To dla mnie musi najlepiej smakować i ja mam być usatysfakcjonowana z efektu końcowego. Wiadomo, że każdy ma inny smak i ciężko wszystkim dogodzić. Zresztą lubię w kuchni dużo innowacji, a moi domownicy są raczej w tej dziedzinie tradycjonalistami. Jednakże nie ukrywam, że dużo przyjemności sprawiają mi pochwały, na przykład za pyszny obiad czy inny przysmak. Mieszkam z mężem i mamą, więc to oni są głównymi krytykami. Lubię wymyślać menu na imprezy, goście zawsze są mile zaskoczeni. Dla mnie to także wielka radość i ogromna satysfakcja.

Kiedy stwierdzisz, że dana potrawa / wypiek nie pokrywa się z tym, czego się spodziewałaś, walczysz do końca próbując poprawić jej smak / konsystencję itp. czy raczej zastanawiasz się, na „co” możesz to przerobić (co jeszcze da się z „tego” wykrzesać).

Tak, walczę do końca, bo nie jestem za „wywalaniem” jedzenia do kosza. Potrawę / wypiek ratuję na wszelkie możliwe sposoby i najczęściej coś z tego wychodzi. Dlatego ze słodkościami idzie mi łatwiej, bo jeśli wyjdzie zakalec to będzie to słodki zakalec, który i tak zostanie zjedzony. Rzadko mam takie sytuacje.

Kulebiak  Mięso mielone przekładane szpinakiem  Ryba pieczona w panierce z pistacji

Co najbardziej lubisz jeść? Kiedy słyszysz np. słowo „obiad” to pierwsze, co przychodzi Ci na myśl to…?

Chyba nie muszę pisać, że lubię słodkości. Ale już od owoców wolę gotowane warzywa. Mój obiad powinien zawierać właśnie mnóstwo gotowanych jarzyn i to jest podstawa. Uwielbiam gęste zupy oraz nabiał i sery.

Bez jakiej metody obróbki produktów nie wyobrażasz sobie kuchni? Gotowanie, pieczenie, smażenie itd. - z której bez obaw mogłabyś zrezygnować, dalej przygotowując potrawy w sposób, jaki lubisz?

Na pierwszym miejscu stawiam piekarnik. Daje duże możliwości, nie tylko do pieczenia ciast i ciasteczek, które uwielbiam tworzyć. A z czego zrezygnować? Jeśli mam dokonać wyboru, to stawiam na smażenie. Bez niego potrafiłabym poradzić sobie w kuchni.

Oreo guziczki  Biała czekolada kokosowa

Przyrządzasz dania z różnych kuchni świata? Lubisz odkrywać smaki tradycyjne dla poszczególnych regionów? Jeśli tak, powiedz - która z dotychczas ‘przetestowanych’ przez Ciebie sprawiła Ci najwięcej kłopotów i dlaczego?

Tak, lubię odkrywać nowe smaki i często robię potrawy z różnych kuchni świata i regionów Polski. Chyba nic mi nie sprawia wielkiej trudności, choć przyznam, że nie przepadam za wyrabianiem ciasta drożdżowego i lepieniem pierogów. Jestem za mało cierpliwa i szybko się nudzę. Mimo to wyrabiam i lepię, licząc, że kiedyś polubię te czynności.

Powiedz - czy masz w głowie taki przepis, który chciałabyś wykonać, jednak obawiasz się, że masz zbyt małe doświadczenie lub wiedzę, by efekt końcowy mógł wyjść tak, jak sobie go wymarzyłaś? A może podobną sytuację miałaś w przeszłości (i już jesteś „poziom” wyżej)?

Nigdy nie myślę: to jest za trudne, nie dla mnie. Skoro innym się udało, to dlaczego mi ma nie wyjść? Jeśli chcę coś zrobić – robię i nie patrzę na poziom trudności. Po za tym każdy uczy się na błędach. Lubię uczucie satysfakcji, jeśli efekt jest pozytywny a najczęściej tak jest. Wtedy potrafię cieszyć się jak małe dziecko. Najczęściej sama coś tworzę ze składników, które posiadam już w domu. Rzadko planuję zrobienie jakiejś konkretnej rzeczy ze składnikami, po które muszę udać się do sklepu.

Miodownik  Czekoladowe ciasteczka z płatków owsianych

TORT BRZOSKWINIOWO-ŚMIETANOWY Z NUTĄ AGRESTU I KIWI WG DI

Przepis autorski (mój). Wybrałam go, ponieważ bardzo mile mi się kojarzy. Miałam kilka godzin na zrobienie mamie niespodzianki. Ten tort powstał pod presją czasu, pod wpływem chwili i bez żadnego projektu. Wykorzystałam składniki, które posiadałam w domu. Udało się! Mina mamy – bezcenna, a ciasto w smaku – rewelacyjne. Wszystkim gościom bardzo smakowało i zniknęło niemalże od razu.
 
SKŁADNIKI
(Średnica 26 cm)

Biszkopt rzucany:
7 dużych jajek
1 szklanka mąki pszennej
1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki cukru

Krem:
800 ml śmietanki 30-36%
3 łyżki cukru pudru
2 śmietan-fixy (opcjonalnie - można więcej)
1 puszka brzoskwiń

Nasączenie:
1/2 szklanki soku brzoskwiniowego (z puszki; można więcej w zależności od chłonności biszkoptu)
1 łyżka soku z cytryny

Boki:
60 g wafelków w czekoladzie

Dodatkowo:
1 mały słoik dżemu agrestowego z kiwi (280 g)
1 kiwi
dekoracja wg gustu

PRZYGOTOWANIE
Upiec biszkopt. Białka ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodać cukier, chwilę ubijać i dodać żółtka. Na koniec delikatnie wymieszać z przesianymi mąkami. Piec w 170 stopniach przed 40 minut. Zaraz po upieczeniu wyjąć blachę i zrzucić na koc z wysokości ok pół metra.
Potem wstawić z powrotem do piekarnika i wystudzić. Po ostygnięciu przekroić na 3 części.

Przygotować krem. Śmietankę z cukrem ubić na sztywno - wg potrzeby można dodać śmietan-fixy; dla pewności dałam 2 opakowania. Resztę wymieszać z odsączonymi i pokrojonymi w kostkę brzoskwiniami (3-4 polówki odłożyć do dekoracji). Krem schłodzić w lodówce (około 10-15 minut).

W tortownicy ułożyć pierwszy spód biszkoptowy (nasączyć) i kolejno posmarować dżemem, warstwą kremu, położyć kolejny spód (nasączyć), dżem, krem, spód (nasączyć). Wierzch i boki dokładnie wysmarować odłożoną częścią masy. Boki tortu obsypać pokruszonymi wafelkami (rozdrobniłam malakserem).

Wierzch udekorować plasterkami kiwi, brzoskwiniami i innymi ozdobami wedle uznania

Tort brzoskwiniowo-śmietanowy z nutą agrestu i kiwi wg Di  Tort brzoskwiniowo-śmietanowy z nutą agrestu i kiwi wg Di