Cały czas gotuję!

  • 2

Tomasz Jakubiak, kucharz z „Dzień dobry TVN” zdradza, co lubią jeść prowadzący program i opowiada o tym, jak się gotuje na ekranie.

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Cały czas gotuję!
Marta Chowaniec: W każdy czwartek od 8.30 do 11 gotuje Pan w Dzień Dobry TVN razem z Grzegorzem Łapińskim. O której Pan wstaje w dniu nagrań?

Tomasz Jakubiak: O godz. 5 rano.

Dlaczego tak wcześnie?

Zależy nam, żeby gotować dania zawsze ze świeżych składników. Jedziemy więc wcześnie rano pod Halę Mirowską, żeby je wybrać. Stawiamy na jakość.

A kto decyduje, co gotujecie?

Różnie. Czasem gotujemy zgodnie z tematyką programu. Jeśli program poświęcony jest w dużym stopniu dietom, przygotowujemy dietetyczne potrawy. Kiedy sami decydujemy, wybieramy zwykle jakiś ciekawy składnik: ryż, imbir – i z nim komponujemy potrawy.

Czym różni się gotowanie na ekranie od tego w domu?

Trzeba oczywiście zadbać bardziej o czystość i higienę, czyli na bieżąco sprzątać. Poza tym niczym się nie różni. Gotujemy na ekranie od trzech lat. Na początku oczywiście stresowałem się, że ktoś stale patrzy mi na ręce, ale w tej chwili czuję się w „Dzień dobry TVN” jak w domu. Zaprzyjaźniłem się z prowadzącymi program.

Zdradzi Pan kulinarne upodobania prowadzących?

Jola Pieńkowska lubi warzywa i sałatki. Bardzo dba to, co je. Ceni dobre desery. Zaskoczyłem ją żeberkami z leszcza. Robert Kantereit jest największym mięsożercom, jakiego znam. Dla niego sałatką, zupą, przekąską jest po prostu kawał dobrego mięsa typu jagnięcina i wołowina. Marcin Prokop uwielbia boczek i to chyba jedyne, co do tej pory zjadł. On je śniadanie w domu i w czasie trwania programu, nie widziałem, żeby coś zjadł. Raz go tylko przyłapałem na podkradaniu smażonego bekonu. Dorota Wellman ceni eksperymenty na warzywach. Ma bardzo wyszukany smak. Sama świetnie gotuje. Ostatnio zaskoczyłem ją chipsami z pietruszki.

W jaki sposób szuka Pan nowych smaków i przepisów?

Wszystko jest inspiracją. Największą inspiracją są ludzie i ich słuchanie. Cały czas gotuję. Jeżeli nie pracuję, gotuję w domu dla znajomych i narzeczonej. Zawsze staram się eksperymentować .

Kolejna inspiracją są pory roku. Idę na bazar i gotuję ze składników, które są właśnie dostępne. Czasem pani z mięsnego mi mówi, słuchaj mam grasicę (mleczny gruczoł cielęcy) czy ozory wołowe, wtedy kupuje i z nimi eksperymentuję. O sezonowości przygotowałem własną książkę kucharską i szukam właśnie wydawcy. Mam nadzieję, że w tym roku pojawi się na rynku. Trudność w napisaniu książki kucharskiej polega na zaskoczeniu czytelnika.

Poza wydaniem własnej książki kucharskiej, podobno każdy kucharz marzy, żeby mieć własną restaurację.

Póki jej nie ma (śmiech). Sam otworzyłem własną restaurację, kiedy miałem dwadzieścia trzy lata. Ten etap mam za sobą, chociaż nie wykluczam, że w przyszłości znów będę miał takie miejsce.
Bardzo podoba mi się to, co robię teraz: warsztaty kulinarne, pokaz kulinarne na plaży, przemieszczanie się, poznawanie ludzi i słuchanie ich opinii o moich eksperymentach kulinarnych.

Podobno wielu kucharzy sługo uczy się słuchać opinii swoich klientów.

Bardzo lubię słuchać opinii tych, dla których gotuję. Kiedyś pracowałem w restauracji, w której dania z karty menu nie schodziły. Wychodziłem więc z kuchni , podchodziłem do stolików i pytałem, na co klienci mają ochotę. Opowiadałem, co mamy świeżego w kuchni i jaki nowy ciekawy składnik udało mi się kupić. Goście byli zachwyceni.

A czego sam pan w kuchni nie lubi?

Kucharzy bez pasji. Takich, którzy skończyli szkoły gastronomiczne a później zaczęli pracować w restauracji, bo stwierdzili, że to łatwy kawałek chleba. Sam nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego w życiu poza gotowaniem. Natomiast w kuchni jako pomieszczeniu nie cierpię zmywać podłogi.

Wcześniej zmywa się naczynia.

Uwielbiam. Zmywanie naczyń odpręża mnie po gotowaniu. Często wtedy myślę o nowych przepisach.