Chodzi o plantacje pomarańczy w miejscowości Rosarno w Kalabrii, południowym regionie Włoch. Każdego roku owoce zbierają tam imigranci z afrykańskich krajów trzeciego świata – Burkina Faso, Somali, Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej. Pracują oni w niemal niewolniczych warunkach za minimalną, głodową stawkę.
Reportaże w brytyjskich gazetach, które nagłośniły sprawę, nazwały Rosarno „prawdopodobnie najgorszym adresem w Europie Zachodniej” – pracownicy musieli żyć w prowizorycznych namiotach lub często schronieniach skonstruowanych z kartonów, na 600 osób przypadało jedno ujęcie bieżącej wody, a organizacja Lekarze Bez Granic określiła powietrze w okolicy jako bardzo szkodliwe, a warunki bytowe jako gorsze od tych w obozach uciekinierów na terenach ogarniętych wojną.
Koncern Coca-Cola odciął się od swojego dostawcy w Rosarno i od pomarańczy, które stanowiły jeden ze składników ich napojów gazowanych. Przedstawiciele tłumaczyli zerwanie dbaniem o wizerunek koncernu. Pojawiły się jednak głosy, że producenci napojów gazowanych także nie są bez winy, gdyż narzucają bardzo niewielkie ceny skupu owoców.
Szacuje się, że we Włoszech w różnych plantacjach, szczególnie na południu, pracuje około 50 tysięcy nielegalnych imigrantów, którzy przypłynęli do Europy w poszukiwaniu lepszego życia i pomocy rodzinom w Afryce.
Reportaże w brytyjskich gazetach, które nagłośniły sprawę, nazwały Rosarno „prawdopodobnie najgorszym adresem w Europie Zachodniej” – pracownicy musieli żyć w prowizorycznych namiotach lub często schronieniach skonstruowanych z kartonów, na 600 osób przypadało jedno ujęcie bieżącej wody, a organizacja Lekarze Bez Granic określiła powietrze w okolicy jako bardzo szkodliwe, a warunki bytowe jako gorsze od tych w obozach uciekinierów na terenach ogarniętych wojną.
Koncern Coca-Cola odciął się od swojego dostawcy w Rosarno i od pomarańczy, które stanowiły jeden ze składników ich napojów gazowanych. Przedstawiciele tłumaczyli zerwanie dbaniem o wizerunek koncernu. Pojawiły się jednak głosy, że producenci napojów gazowanych także nie są bez winy, gdyż narzucają bardzo niewielkie ceny skupu owoców.
Szacuje się, że we Włoszech w różnych plantacjach, szczególnie na południu, pracuje około 50 tysięcy nielegalnych imigrantów, którzy przypłynęli do Europy w poszukiwaniu lepszego życia i pomocy rodzinom w Afryce.
Gość