Nie cierpię marnotrawienia żywności. Niektórzy nazwą to może skąpstwem - niech im będzie. Ja mam genetycznie zakodowany przekaz od Prababci (i reszty antenatów) - jedzenia się nie marnuje.
Może na ich (a przez to potem na moje poglądy) wpływały dzieje losu (huśtawki statusu ekonomicznego Rodziny, a w zasadzie dwóch Rodzin - po mieczu i kądzieli). Raz mieli majątki, drugi raz w zawieruchach wojennych wszystko tracili.
W każdym razie zostałam nauczona takiego gospodarowania jedzeniem by wykorzystać każdy okruszek. Dlatego jak spotykam się z sytuacją, gdy ktoś bezmyślnie cos wyrzuca jadalnego to mnie po prostu niegrzecznie mówiąc szlag trafia.
Dziś w osiedlowym warzywniaku ekspedientki uszykowały do wyrzucenia rzodkiewkę . Listki jej zwiędły, wyglądała mało apetycznie, niektóre były lekko obeschnięte. Ale to przecież nie powód do wywalania! Nie czułam sie komfortowo pytając, czy w związku z tym, że chce ją wywalić mogę ja odkupić przecenioną, bo kolejka głupio na mnie patrzyła, ale w sumie mam to w nosie. Skończyło się na tym , że dostałam 5 pęczków rzodkiewki za darmo bo Pani nie zgodziła się na to bym za nią płaciła.
A teraz pokażę Wam (a niektórym może tylko przypomnę co się robi jak nam rzodkiewka zwiędnie)
Odświeżanie rzodkiewki: rzodkiewka (u mnie 5 pęczków- ale może być i kilka sztuk) szczypta soli lodowata woda cytryna Odciąć od rzodkiewek zwiędnięte liście (odcinając korzonek i miejsce zaczepienia liści). Liście wyrzucić, a rzodkiewki umyć. Ułożyć w jakimś zamykanym naczyniu (większe rzodkiewki przekroić na pół). Zalać zimną wodą. Lekko posolić wodę (na 2-3 szklanki wody 1/3 łyżeczki soli). Zostawić w lodówce na na noc.
Odcedzić . Osuszyć. Przejrzeć. Jędrne zostawić do zjedzenia na bieżąco. Te które nie odzyskały jędrności pokroić w drobną kosteczkę ( plasterki lub utrzeć na grubych oczkach tarki jarzynowej) i zamrozić - będzie dodatkiem do zupy jarzynowej).
Z nadmiaru jędrnych możemy zrobić rzodkiewkowo-serową pastę do chleba, dip z jogurtem, napój z maślanką itp. Rzodkiewki po takim ,,odmłodzeniu" są zupełnie takie same jak te z pierwszego sortu.
* Do woreczków w których mrożę rzodkiewkę wyciskam sok z pół plasterka cytryny i wkładam ten wyciśnięty plasterek razem z rzodkiewka do mrożenia. Dzięki temu rzodkiewka nie robi się ,,szara".
** Z tych 5 pęczków - zamroziłam 3 różnie pokrojone, a 2 trzymam nadal w lodówce w pojemniku z zimną wodą do jedzenia na bieżąco.
*** Zła tylko jestem na siebie , ze ze względu na brak czasu liście od rzodkiewki wyrzuciłam zamiast na spokojnie je posegregować i pozostawić te nie zżółknięte . Można listki odświeżyć tak samo jak rzodkiewkę (w lodowatej wodzie lekko osolonej z odrobina soku z cytryny). A potem zrobić z nich (na świeżo lub z mrożonych) - jarzynkę jak szpinak (można połączyć ze szpinakiem) , lub zupę jak szczawiową.
Może na ich (a przez to potem na moje poglądy) wpływały dzieje losu (huśtawki statusu ekonomicznego Rodziny, a w zasadzie dwóch Rodzin - po mieczu i kądzieli). Raz mieli majątki, drugi raz w zawieruchach wojennych wszystko tracili.
W każdym razie zostałam nauczona takiego gospodarowania jedzeniem by wykorzystać każdy okruszek. Dlatego jak spotykam się z sytuacją, gdy ktoś bezmyślnie cos wyrzuca jadalnego to mnie po prostu niegrzecznie mówiąc szlag trafia.
Dziś w osiedlowym warzywniaku ekspedientki uszykowały do wyrzucenia rzodkiewkę . Listki jej zwiędły, wyglądała mało apetycznie, niektóre były lekko obeschnięte. Ale to przecież nie powód do wywalania! Nie czułam sie komfortowo pytając, czy w związku z tym, że chce ją wywalić mogę ja odkupić przecenioną, bo kolejka głupio na mnie patrzyła, ale w sumie mam to w nosie. Skończyło się na tym , że dostałam 5 pęczków rzodkiewki za darmo bo Pani nie zgodziła się na to bym za nią płaciła.
A teraz pokażę Wam (a niektórym może tylko przypomnę co się robi jak nam rzodkiewka zwiędnie)
Odświeżanie rzodkiewki: rzodkiewka (u mnie 5 pęczków- ale może być i kilka sztuk) szczypta soli lodowata woda cytryna Odciąć od rzodkiewek zwiędnięte liście (odcinając korzonek i miejsce zaczepienia liści). Liście wyrzucić, a rzodkiewki umyć. Ułożyć w jakimś zamykanym naczyniu (większe rzodkiewki przekroić na pół). Zalać zimną wodą. Lekko posolić wodę (na 2-3 szklanki wody 1/3 łyżeczki soli). Zostawić w lodówce na na noc.
Odcedzić . Osuszyć. Przejrzeć. Jędrne zostawić do zjedzenia na bieżąco. Te które nie odzyskały jędrności pokroić w drobną kosteczkę ( plasterki lub utrzeć na grubych oczkach tarki jarzynowej) i zamrozić - będzie dodatkiem do zupy jarzynowej).
Z nadmiaru jędrnych możemy zrobić rzodkiewkowo-serową pastę do chleba, dip z jogurtem, napój z maślanką itp. Rzodkiewki po takim ,,odmłodzeniu" są zupełnie takie same jak te z pierwszego sortu.
* Do woreczków w których mrożę rzodkiewkę wyciskam sok z pół plasterka cytryny i wkładam ten wyciśnięty plasterek razem z rzodkiewka do mrożenia. Dzięki temu rzodkiewka nie robi się ,,szara".
** Z tych 5 pęczków - zamroziłam 3 różnie pokrojone, a 2 trzymam nadal w lodówce w pojemniku z zimną wodą do jedzenia na bieżąco.
*** Zła tylko jestem na siebie , ze ze względu na brak czasu liście od rzodkiewki wyrzuciłam zamiast na spokojnie je posegregować i pozostawić te nie zżółknięte . Można listki odświeżyć tak samo jak rzodkiewkę (w lodowatej wodzie lekko osolonej z odrobina soku z cytryny). A potem zrobić z nich (na świeżo lub z mrożonych) - jarzynkę jak szpinak (można połączyć ze szpinakiem) , lub zupę jak szczawiową.
renatka1