Jak być sprytnym w kuchni? Wywiad z Janem Kuroniem

  • 1

Nowa książka Jana Kuronia to nie tylko zbiór znakomitych przepisów, ale także praktyczny poradnik, który zawiera odpowiedzi na liczne pytania, które zadaje sobie każdy z nas. Jak wygląda życie Kuroniów od kuchni? Przeczytajcie!

         
ocena: 5/5 głosów: 4
Jak być sprytnym w kuchni? Wywiad z Janem Kuroniem
Jeśli dotychczas nie mieliście okazji zapoznać się z kulinarnymi propozycjami Jana Kuronia - najwyższa pora nadrobić zaległości! "Sprytna kuchnia czyli kulinarna ekonomia" stanowi do tego doskonałą okazję.

Pewnie niejednokrotnie zastanawialiście się, jak możecie wykorzystać resztki jedzenia lub brakowało wam pomysłu, co można z nich przyrządzić - w książce Jana Kuronia znajdziecie wiele pomysłów, które rozwiążą wasze wątpliwości.

To nie jest zwykła książka kucharska. To przede wszystkim poradnik dla wszystkich tych, którzy chcą jeść lepiej i taniej - bez względu na biegłość w kuchni czy grubość portfela. Wszystkie informacje podane zostały w przystępny, nieco humorystyczny sposób.

Jeśli jesteście ciekawi, czym charakteryzuje się Wigilia u Kuroniów, jakich potraw nie może na niej zabraknąć a także - jakie tradycje rodzinne kontynuuje Jan Kuroń - zapraszamy do przeczytania wywiadu!

Ciasto kruche na słodko  Dorsz w caponacie  Kaszotto

Czy w Waszej rodzinie występuje przepis przekazywany z pokolenia na pokolenie?

Tradycje kulinarne przekazywane w mojej rodzinie są mi znane począwszy od pradziadka Henryka Kuronia, znanego z dość ekscentrycznego podejścia do kuchni (gotował w pionowej wieży z garnków), przez dziadka Jacka i mojego ojca Macieja. Jako takiego przepisu w rodzinie nie ma, jest za to pewna koncepcja smaku i podejścia do potraw, która zakłada, że podstawą gotowania jest to, aby „gość nie opuścił domu głodny” a składniki absolutnie się nie zmarnowały.

Dziadek Jacek jest także jasnym przykładem czym dla Kuroniów od zawsze jest gotowanie – to dbanie o drugiego człowieka. Mój ojciec natomiast nauczył mnie szacunku do produktu, niemarnowania żywności i odkrył przede mną tajniki sztuki kulinarnej jako takiej. Pamiętam z domu rodzinnego pilaw, zupę rybną, czy gotowany kilka dni bigos. Mam nadzieję, że mój syn będzie równie smacznie pamiętał swoje dzieciństwo.

Proszę powiedzieć - czy dużo pomysłów na wykorzystywanie produktów „z poprzedniego dnia” przejął Pan od swojego Taty? Czy jest taki przepis, który szczególnie utkwił Panu w pamięci?

Biorąc pod uwagę, że wszystkich najlepszych podstaw nauczyłem się od mojego ojca, szkoły kulinarne jedynie wyszlifowały zdobytą przeze mnie wiedzę, to praktyki w tym kierunku miałem aż nadto. Zwłaszcza, że ojciec miał tendencję do robienia zbyt dużych zakupów – mając z tyłu głowy czwórkę dzieci, w tym trzech synów – to przerabianie zapasów w pewnym momencie stało się wręcz nawykiem, a nawet moją specjalnością.

Szczególnie utkwiły mi w pamięci potrawy rybne, których będąc dzieckiem nie znosiłem. Mój ojciec dokonał cudu, łącząc przyjemne z pożytecznym tj. stworzył burgery rybne poprzez połączenie ugotowanych ziemniaków z dnia wczorajszego z mieloną rybą. To był hit sezonu, mało tego mogłem zjeść ich kilka sztuk, nawet z natką pietruszki (której również kiedyś nie lubiłem).

Zastanawiam się, czy przydarzyła się Panu taka sytuacja, w której musiał Pan poświęcić dłuższą chwilę na zastanowienie, do czego wykorzystać „pozostałość” z innego dania? W książce wspomina Pan o mięsie rosołowym…

Zasadniczo nie mam takiego problemu, gdyż po tylu latach w różnych kuchniach mam w głowie wiele alternatyw na wykorzystanie danego składnika. Jest wśród nich także mięso rosołowe. Nie ukrywam jednak, że potrafię być zaskoczony np. bardzo wczesnym rankiem telefonem od teściowej, która pyta mnie o oczywiste produkty, a ja muszę się dłużej zastanowić.

Ragout z boczniakami  Zapiekanka z soczewicy i warzyw  Zupa krem z zielonego groszku z musem z mango

W książce podaje Pan wiele przepisów na wytrawne dania; można tam znaleźć również przepisy na rozmaite słodkości, którymi dzieli się Pana Żona. Czy prywatnie ten „podział” wygląda podobnie?

Jak najbardziej. W moim rodzinnym domu było przyjęte, że mężczyźni nie jedzą słodyczy. Uważane to było za niemęskie. Nie miałem za specjalnie od kogo nauczyć się tych przepisów, tym bardziej, że żyjąc w celibacie słodyczowym chciałem zaimponować mojemu ojcu. Moja żona ma w tym kierunku naturalny talent, bo kiedy upiecze lub zrobi coś słodkiego jej dzieła są w stanie przełamać nawet moje opory. Jest to w takim razie podział absolutnie naturalny, podkreślony także naszą edukacją w Le Cordon Bleu – ja wybrałem smaki wytrawne szefa kuchni, natomiast Kuroniowa cukiernictwo.

Kiedy myśli Pan o świętach Bożego Narodzenia pierwsza potrawa, która przychodzi Panu na myśl, to…?

Pierogi ruskie, rzecz jasna, których niesamowite ilości potrafił pochłonąć mój dziadek Jacek z równie niesamowitą ilością pieprzu. Wiadomo było, że nic innego nie będzie jadł. Dodatkowo, śledzie w licznych wariacjach smakowych oraz ryby. Nietypową formą podania ryb na Wigilię w moim domu była zupa na ich bazie. Nie jadaliśmy klusek z makiem, ani kapusty z grochem.

Kapusta występowała wyłącznie jako farsz do pierogów i w formie oddzielnego dania z grzybami. Obecnie, gdy z żoną szykujemy Święta, nie może zabraknąć barszczu na prawdziwym, domowym zakwasie oraz hurtowej ilości pierogów, które robimy dla całej rodziny. Z ciekawostek, ciasto do pierogów robimy na bazie zsiadłego mleka – wychodzi niesamowicie delikatne, a do pierogów ruskich dodajemy ser pleśniowy, ale to kolejna z nauk mojego ojca.

Wszystkim czytelnikom portalu z całego serca życzę wraz z małżonką zdrowych, spokojnych i rodzinnych świąt. Oby jak najmniej jedzenia się u Was zmarnowało, a kreatywność w kuchni niech będzie Waszym sprzymierzeńcem.